Rok fascynacji minimalizmem

Rok temu odkryłem idee życiowego minimalizmu. Wszystko, co piszę na tym blogu jest w jakiś pośredni sposób z minimalizmem życiowym związane. Ale bezpośrednio napisałem o tym tylko jeden post. Nadszedł czas na drugi. Tym razem bardziej osobisty. Rachunek sumienia. Mój rok z minimalizmem.

Skorzystam ze ściągi. Leo Babauta napisał krótki przewodnik po życiu. W minimalistycznym stylu o minimalizmie życiowym. Dwanaście założeń. Swój rachunek oprę na tych punktach. Wystawię sam sobie ocenę (w skali od 1 do 5). Napiszę też czy ocena jest wynikiem zderzenia się z ideą minimalizmu.

1. mniej telewizji, więcej czytania – moja ocena 5

Telewizora nie miałem zanim odkryłem minimalizm. Niemniej rok temu nie dałbym sobie piątki. Nadrabiałem brak telewizji marnowaniem czasu na portalach informacyjnych. Nie miałem pojęcia jak bardzo byłem uzależniony od potężnej dawki zupełnie bezużytecznych informacji. Uświadomienie sobie tego faktu zmieniło moje życie. Uwolniony czas rzeczywiście poszedł w czytanie. Ostatni rok to dużo więcej książek. Ale też, co ważne, bardziej świadome wybory tego, co czytam.

2. mniej czasu w sklepach, więcej na powietrzu – moja ocena 5

Byłem zapalonym biegaczem i kolarzem zanim odkryłem minimalizm. Spędzałem i spędzam na powietrzu bardzo dużo czasu. W sklepach byłem i jestem bardzo rzadko. Rok temu również dałbym sobie piątkę.

3. mniej bałaganu, więcej miejsca – moja ocena 2

Jestem bałaganiarzem. Życiowy minimalizm bardzo by mi pomógł. Jak podróżuje po świecie rowerem to zabieram tak mało bagażu, że zrobienie bałaganu jest niemożliwe. Uwielbiam to. Dlaczego nie udało mi się tego przez rok czasu wprowadzić w domu? Dlaczego dałem sobie dwóję? Hmmm. Jest tu problem. Do większości rzeczy mam sentymentalny stosunek. Szkoda mi starego, spranego t-shirta. Za bardzo go lubię. Rok temu dałbym sobie jedynkę, także jest lepiej. Postęp polega na tym, że niemożność (nieumiejętność) wyczyszczenia szafy działa zaporowo na nowe zakupy. Mogę powiedzieć, że to był rok na zero. Trochę najstarszych, najbardziej niepotrzebnych rzeczy wyleciało. Trochę nowych się pojawiło. Mam nadzieję, że niedługo będzie ujemny przyrost naturalny.

4. mniej pośpiechu, więcej spokoju  – moja ocena: pała (czyli 1)

Z tym u mnie źle. Jestem w ciągłym pośpiechu. Wszędzie się spieszę, wszędzie się spóźniam. Mam za dużo pomysłów. Nie potrafię z niczego rezygnować. Czasem słyszę, że można mi tego pozazdrościć. Albo, że lepiej tak niż w drugą stronę, czyli się nudzić. Być może. Nadmiar jest jednak zawsze szkodliwy. Fakt, że poznałem minimalizm życiowy pozwolił mi zwrócić na to uwagę. Udaje mi się osiągnąć, stany wyciszenia. Udaje mi się wyłączyć pęd za tysiącem wrażeń. Ale na krótko. Pracuję nad poprawą tej oceny.

5. mniej konsumowania, więcej tworzenia – moje ocena: 3

Konsumowanie ma tutaj bardzo szerokie znaczenie. Chodzi również o konsumowanie książek czy filmów. Tworzenie też ma szerokie znaczenie. Przez rok moja ocena się tu poprawiała. Chociażby dlatego, że piszę bloga. Mam jednak problem, że jestem zbyt zafascynowany konsumpcją kultury. Czytam teraz książkę Rushdiego i myślę, skoro ludzie potrafią tak pisać – to co tu po mnie.

6. mniej śmieciowego jedzenia, więcej zdrowego – moja ocena: 4

Co to ma wspólnego z życiowym minimalizmem? Otóż ma. Minimalizm to nie tylko wyhamowanie pokusy do posiadania więcej i więcej. To również wszystko to, co po tym wyhamowaniu może nastąpić. A może nastąpić to, że kwestie diety zaczną nas bardziej interesować. U mnie to zadziałało – duża poprawa.

7. mniej krzątaniny, więcej działania – moja ocena: znowu pała

Punkt pokrewny z czwartym. Ale tu jest jeszcze gorzej. Jestem mistrzem nieefektywnej krzątaniny. Potrafię jednego dnia zrobić tysiąc ruchów i dalej tkwić w tym samym miejscu. To, że mam dużo energii to dobrze, problemem jest to, że nie potrafię nad nią zapanować. Czy jest możliwe aby się to poprawiło? Jest. Pracuję nad tym.

8. mniej samochodu, więcej chodzenia – moja ocena: 5

Minimalizm nie musiał mnie do tego przekonywać. Dla mnie spacer (lub rower) vs. samochód to przyjemność vs. cierpienie. Być może jestem tu dziwakiem. Może inni nie mają „aż tak”. Wystarczy jednak zrobić małe i proste doświadczenie: przyjrzeć się ludziom zamkniętych w tych blaszanych pudłach. 9 na 10 cierpi. Na twarzach widać marzenie, żeby jak najszybciej się z tego pudła wydostać.

9. mniej hałasu, więcej wyciszenia – moja ocena: 1

Leo nie ma dla mnie litości. Trzeci raz prawie to samo. Pośpiech, krzątanina i hałas. Skąd to się bierze? Ze strachu. Moja odporność na nudę, jest tak naprawdę zabezpieczeniem przed nudą, czyli… strachem przed nudą. Stan, że będę siedział na pupie i nie wiedział, co robić. Straszne. Lepiej się zabezpieczyć i angażować we wszystko. W co tylko się da. Pracuję nad tym!

10. mniej skupiania się na przyszłości, więcej na teraźniejszości – moja ocena 4

Bardzo ważny punkt. Umiejętność znajdywania się dokładnie w chwili bieżącej to moim zdaniem definicja szczęścia. Dotyczy to wszystkich. Nawet tych, którzy myślą, że do szczęścia wymagane jest coś konkretnego, na przykład nabycie nowego samochodu.  Krótki moment po zakupie rzeczywiście jest szczęśliwy – tylko dlatego, że jest całkowicie teraźniejszy. Nie ma w nim żalu o przeszłość ani troski o przyszłość. Ja nigdy nie stawiałem sobie takich przeszkód w odczuwaniu szczęścia. Potrafię być tu i teraz bez względu na „nowe samochody”. Mam to szczęście tak odbierać świat. Minimalizm życiowy dużo mi tu jednak pomógł. Przede wszystkim uwolnił od poczucia winy, że powinienem być bardziej nastawiony na cele, bardziej ambitny. Proste pytanie: po co? Żeby kupić sobie coś czego nie potrzebuje? żeby czuć się ważniejszym? żeby pokonać słabszych? I żeby po kolejnych „po co?” usłyszeć „no żeby w końcu poczuć się dobrze”. Żarty. Istnieje potężny skrót. Od razu poczuć się dobrze.

11.mniej pracy, więcej zabawy – moja ocena 5

Tu bez komentarza. Od pierwszego do trzydziestego-trzeciego roku życia stabilna piątka. Pod tym względem jestem urodzonym minimalistą!

12. mniej zmartwień, więcej uśmiechów – moja ocena 4

Punkt podobny do 10. To może wyjaśnię czemu daję sobie 4, a nie 5. Jest tak ponieważ nie udało mi się całkowicie uwolnić od wyrzutów sumienia. Jakiś fragment mózgu ciągle mi wmawia, że brak zmartwień to błąd, że to nieodpowiedzialność. Słyszałem kiedyś taką wypowiedź: otrzymałem bardzo dobrą edukację, zajęło mi całe lata aby się tego wszystkiego oduczyć. I tu jest właśnie problem. Z punktu widzenia możliwości sterowania masami, ludzie bezwarunkowo szczęśliwi są bardzo niebezpieczni. Są niesterowalni. Cała edukacja polega na wbiciu do głowy: „zabraniamy ci być szczęśliwym dopóki…”. Powstaje kukiełka, którą bardzo łatwo sterować.  Tych sterujących sznurków są miliony. Czasem myślę, że jestem już wolny, że wyrwałem wszystkie, a tu nagle,  coś szarpnie i rozkaże abym czuł się źle, bo przecież nie o to chodzi aby robić według własnego uznania, ale tak jak się powinno.

Podsumowanie tych wszystkich punktów?
Może nie. Może innym razem. Zostawię sobie miejsce na trzeci post o minimalizmie.

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na „Rok fascynacji minimalizmem

  1. Krolisek pisze:

    Nie znałam tej listy Leo. Pokazuje ona, że minimalizm to nie taka prosta sprawa, jak by się mogło pozornie wydawać 😀
    A tak na serio – wydaje mi się, że w moim przypadku to niekończąca się droga – i tak jest chyba dobrze. Miłego dnia!

  2. WNZ pisze:

    Dzięki za namiary na Leo – zatrzymałam się na jego stronie(nach) na dłuższą chwilę i sporo dobrego wyciągnęłam 🙂 A co do Jego przewodnika po życiu i minimalizmu, dołożyłabym jeszcze hasło: „mniej mówienia-więcej słuchania”( chociaż to się w zasadzie wpisuje w „mniej hałasu, więcej wyciszenia”) . Pozdrawiam!

  3. Michał pisze:

    Na punkt 9 i 4 polecam regularną medytację. Na początku wystarczy tylko 5 min. Mi bardzo pomogła. Może w Twoim przypadku też okaże się skuteczna.

  4. milimetr88 pisze:

    Co do punktu 9, to chyba jeden z najczęściej łamanych przez ludzi – wystarczy popatrzeć, ile osób NON STOP słucha muzyki. Zero ciszy w ich życiu, zero czasu na *bycie samemu z sobą*. A takie przebywanie ze sobą jest wg mnie niezbędne do zachowania zdrowia psychicznego i posiadania prawidłowego obrazu siebie.

  5. Orest Tabaka pisze:

    Ciekawe podsumowanie… i przyznam, że jest całkiem dobrze. Nie napinaj się… a te słabsze obszary szybko poprawisz 🙂 Trzymam kciuki!

  6. Monika pisze:

    Arek 🙂 kawał roboty zrobiłeś i to sam. Cholerna satysfakcja co?
    Gratuluje z całego serca i 3m się cieplutko.

    pozdrawiam serdecznie

  7. Taki wpis to świetna okazja do tego, aby zastanowić się nad pewnymi obszarami naszego życia i jednocześnie dać się poznać innym. Pozwolisz Arku, że też dokonam takiego „rachunku sumienia” i zamieszczę u siebie podobne podsumowanie 🙂

  8. Pingback: XXIII Bieg Niepodległości – czyli „Władca sygnetów” « York System AT

  9. Pingback: Ideał minimalisty: Ebenezer Scrooge czy Jack Sparrow? | Pasja vs. Praca

  10. Ola pisze:

    Ad.10 polecam piosenkę „Biznesmen” rapera Łony. Zabawnie ujął dokładnie to o czym piszesz.

Odpowiedz na milimetr88 Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s