Cześć 3. Radości vs. Możliwości.

Trzecia para zalety i wady może wydawać się błahym tematem. Fakt, że lubię swoje spodnie nie jest zbyt szokujący. Dla mnie jest to jednak jedno z najważniejszych odkryć minimalizmu, może nawet najważniejsze. Dlatego szczególnie polecam zastanowienie się nad tym tematem. Przechodzę od razu do rzeczy.

Zaleta Nr. 3 „Minimalizm to radość z przedmiotów”

Minimalizm może kojarzyć się z wyzbyciem radości z przedmiotów, z surową prostotą. Nawet jak długo tłumaczę, że jest całkowicie na odwrót, wiele osób nie potrafi sobie tego wyobrazić. Moim zdaniem wynika to głęboko zakorzenionych lęków przed niedostatkiem i potrzebą kumulacji dóbr jako sposobem na łagodzenie tych lęków. Dobrowolne pozbawianie się dóbr przypomina wtedy pokutę, rodzaj samobiczowania.

Uwielbiam teoretyczne rozważania, ale tym razem mogę odwołać się jedynie do praktyki. Nie rozumiem mechanizmu działania, ale fakt jest taki, że jak się ma mało rzeczy to cieszą nas one niesamowicie. Jest to jakieś głębokie uczucie bliskości. Wieszam moją koszulkę po praniu i coś tam, w środku się uśmiecha. Jest to ten rodzaj uczucia, którego nie można opisać, trzeba je przeżyć. Jestem jednak pewien, że nie jestem wyjątkiem. To samo mają inni minimaliści. To samo mają ludzie w długich podróżach, gdzie używanie pewnej małej liczby przedmiotów jest naturalne.

Dobry przykład tej minimalistycznej radości z przedmiotów to porównanie afrykańskiego dziecka i jego ulubionej zabawki, czyli starego koła do roweru do europejskiego dziecka, które dostaje w prezencie gadającego robota. Gdyby można było radość dzieciaków przedestylować, to radości z koła rowerowego starczyłoby na mały akwen, z robota może byłoby coś na solidne wiadro. Minimalista Orest Tabaka kupił sobie niedawno deskorolkę (tak, tak, minimaliści też kupują), minęło już trochę czasu, a jego radość, ciągle przypomina radość afrykańskiego dzieciaka. Każde zerknięcie na skarb wywołuje uśmiech na twarzy Oresta.

Tą minimalistyczną radość z przedmiotów porównam jeszcze do podróżowania. Doświadczony podróżnik wie, że gdy podróżuje się wolniej widzi się dużo więcej. Dzisiejszy turysta jedzie na misje upchnięcia jak największej ilości atrakcji w jak najkrótszym czasie. Potem może pokazać znajomym zdjęcia budynków, które sfotografował, ale których nie zobaczył. Tak naprawdę niczego nie zobaczył, niczego nie przeżył, niczego nie doświadczył. Zaliczył! Wrócił do domu zestresowany i zmęczony, ale z poczuciem wykonanej misji. To „zaliczanie” jest także metodą na nasze na życie z przedmiotami. Zaliczamy wszystko, co tylko się nam spodoba. W efekcie mamy dużo i zarazem nie mamy nic.

Wada Nr. 3 „Minimalizm to brak możliwości wyboru”

Dawno, dawno temu, ale w sumie nie tak dawno myślałem, że fajnie jest mieć bardzo dużo samochodów. Wychodzę sobie z domu, oglądam je dumnym wzorkiem i mówię „dzisiaj ten”. Teraz zastanawiam się raczej nad tym, skąd takie durne pomysły brały się w mojej głowie. Niemniej dalej uważam, że dobrze jest mieć wybór. Pisałem tu o teście MBTI. Jeden parametr testu mówi, o tym, czy wolimy mieć wszystko zaplanowane, czy plany nas duszą i wkurzają, a najlepsze rozwiązanie to otwarte opcje. Ja lubię mieć wszystko otwarte, lubię nie wiedzieć, co się stanie. A jak się ma mało rzeczy, to wiele kwestii staje się bardzo przewidywalnych.

U dzieci to może być rodzaj zabawki, u kobiet kolor sukienki, u facetów rodzaj sprzętu sportowego, ale najważniejsze jest to, że jak mamy wybór to możemy dopasować się do naszego nastroju, do pogody, do okoliczności. Minimalizm próbuje nas tego pozbawić. Dodatkowy aspekt to próbowanie nowego. Ciekawe jak się na tym jeździ, ciekawe jak bym wyglądała w takim kroju. Mam się tego dobrowolnie pozbawić? Dlaczego?

Podsumowanie

Dlaczego wybrałem minimalizm, skoro lubię nieprzewidywalność? Dlaczego pozbawiam się dobrowolnie możliwości wyboru i skazuję się na „w kółko to samo”? Powodów jest bardzo dużo. Bardzo ważne jest odkrycie tej wielkiej radości z przedmiotów. Po latach bezmyślnego „zaliczania” nowych zabawek to odkrycie jest niczym przewietrzenie bardzo dusznego pomieszczenia. Ważne jest też uporządkowanie mojego życia, czyli stworzenie sfer, gdzie chaos nie jest ani twórczy, ani potrzebny. Ale najważniejsza odpowiedź to: otworzenie się na świat.

Nieprzewidywalność wynikająca z ciuchów wywalających się z szafy, czy męskich zabawek w garażu, to nieprzewidywalność sztuczna, wirtualna. To przewidywalna nieprzewidywalność. To fasada, która tak naprawdę ma nas chronić przed prawdziwą nieprzewidywalnością, która jest tam na zewnątrz. Minimalista to ktoś to odrzuca ten sztucznie wykreowany świat. Wkłada swoje jeansy i t-shirt i idzie do ludzi, do zdarzeń. Idzie, tam gdzie naprawdę nie wiadomo, co „wypadnie z szafy”.

Reklama

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

15 odpowiedzi na „Cześć 3. Radości vs. Możliwości.

  1. Konrad pisze:

    Świetny wpis, doskonale się w nim odnajduję, zwł. jesli chodzi o wewnętrzna radośc z posiadania niektórych (i niewielu) przedmiotów. Dodałbym także radość z pozbywania się. Często jest większa od tej pierwszej. Co do otwartości na świat. Minimalizm wymaga odwagi pokazania światu – taki właśnie jestem. Nie pozwala na kreowanie różnych wizerunków. Tego się ciągle uczę…
    Zapraszam na swój blog: http://www.dobrowolnaprostota.pl
    Pozdrawiam

    • Vanilak pisze:

      Konradzie fajnie, że coraz więcej osób widzi bezsensowność w materializmie i o tym mówi. Uśmiałam się z tego „Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze których nie mamy, żeby zaimponować ludziom których nie lubimy” :DD. Jakie to trafne! Jednakże znam osoby, które kolekcjonowaniem rzeczy leczą chandrę nawet ich nie używając i nie pokazując. Mnie cieszy patrzenie.. W swoim czasie robie drobne zakupy-rzeczy które mi się marzą ale częściej żyję marzeniem o nich i to mi wystarcza, bo za jakiś czas i tak wychodzą z mody lub się nudzą.

  2. zagubiony omułek pisze:

    Ja ostatnio doszłam do wniosku, że minimalizm to takie bredzenie znudzonej (zmęczonej) konsumpcją klasy średniej. Są ludzie którzy naprawdę nie muszą się nad tym zastanawiać, tylko po prostu tacy są. Mieszkają na squatach, ubierają się w lumpeksach, stołują w kontenerach supermarketów a majątek noszą w plecaku. Nie muszą się zastanawiać czy potrzebują 5 czy 6 koszulek, 15 ksiązek czy jednego kindla, mają to mają i jest ok, ale równie łatwo przychodzi im stan braku. Żeby nie było, że krytykuję, bo sama jestem z tych bredzących, co tak naprawdę to lubią i chcą mieć, chociaż dobrowolnie testują swoje granice (nie)posiadania.

    • arrec pisze:

      Tak samo można powiedzieć, że wszystkie religie to bredzenie, ponieważ niektórzy są po prostu dobrzy i nie potrzebują do tego mało wiarygodnych opowieści i cudacznych rytuałów. Ale żeby nie było, zgadzam się w 100%, że minimalizm to bredzenie. I nie ma w tym nic złego. Bynajmniej dla mnie. Lubię bredzenie. Właściwie to nawet nie kwestia lubienia, tylko świadomości, że wszyscy tworzymy sobie w głowie jakieś brednie. Potem na podstawie tych bredni odbieramy rzeczywistość. Tak to mniej więcej działa. I działa całkiem sprawnie. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy ktoś uzna swoje własne brednie za jedynie słuszne. Ale to już inny temat.

      Dodam jeszcze tylko, że dla mnie odkrycie, że, to, w co wierzę, co wychwalam to po prostu kolejna brednia jest całkiem przyjemne. I co z tego, że to brednia? Tak czy siak bardzo mi smakuje, a nawet po takim zdemaskowaniu jeszcze bardziej!

    • gość pisze:

      wyjąłeś mi słowa z ust…

    • Jerzy Danisz pisze:

      „Życie to sen wariata śniony nieprzytomnie…” – co nie zmienia faktu, że jeśli coś jest brednią i jestem tego świadomy to nie ma się z czego cieszyć.
      Minimalizm to pewien most między konsumpcjonizmem a prawdziwą duchowością, ale to tylko etap w drodze i tak trzeba go traktować.
      Zatem nie ma co stać na moście i szczerzyć zęby, bo po drugiej stronie rzeki jest coś znacznie, znacznie ciekawszego.

    • Vanilak pisze:

      Ten inny temat to fanatyzm,:D nie byłoby tyle nienawiści i nieporozumień, agresji gdyby nie takie przekonanie. Wiele wzięłam do serca z Twojego bloga, szczególnie patenty na długowieczność. Nie wiem czy wiesz jaka drzemie w nich mądrość:-)) ostatnio przeanalizowałam je przez pryzmat grzechów głównych, Nie objadać się (umiar), dużo ruchu (praca, działanie przeciwieństwo lenistwa), optymizm (otwartość, wiara w dobro ludzi, nie zamykanie się na innych, przeciwieństwo pychy i zazdrości.. Jak i również bardzo spodobał mi się cytat, który również znalazłam na tym blogu „Nigdy nie umrę za swoje przekonania, ponieważ mogę się mylić” 🙂

    • felekdziadek pisze:

      „Minimalizm to takie bredzenie znudzonej konsumpcją klasy średniej ( ” zagubiony omułek „). Od kilku dni czytam na temat minimalizmu i chce podzielić się swoimi refleksjami na ten temat:
      -zdałem sobie sprawę z tego że to wszystko o czym piszecie jest już we mnie, albo było, od
      dłuższego już czasu a dopiero teraz zostało to nazwane i dzięki Wam za to
      -minimalistą nie jest się głównie w zależności od stanu posiadania tego co na zewnątrz i co jest
      widoczne ale raczej, i to chyba jest ważniejsze, od tego co niewidoczne dla szkiełka i oka a co
      jest w nas. Głupie,retoryczne, pytanie: Kto jest większym minimalistą czy ten który ma 100
      przedmiotów i mozolnie stara się wprowadzać w życie zasady minimalizmu „wewnętrznego” czy
      ten który ma dwa razy więcej przedmiotów a minimalizm „wewnętrzny” to dla niego „bułka z
      masłem”?
      -może i łatwiej wdrożyć się w minimalizm przynależąc do klasy średniej ale wydaje mi się że
      należąc do klasy niższej można mieć nawet więcej motywacji do minimalizmu. Ale to zależy od
      wnętrza.
      – i na koniec aby była jasność – w moim przekonaniu mam za dużo przedmiotów i czułbym się
      chyba lepiej gdybym je redukował zwłaszcza że wewnętrznie nie czuje żadnej potrzeby
      posiadania .

    • felekdziadek pisze:

      Od kilku dni czytam na temat minimalizmu i chce podzielić się swoimi refleksjami na ten temat:
      -zdałem sobie sprawę z tego że to wszystko o czym piszecie jest już we mnie, albo było, od
      dłuższego już czasu a dopiero teraz zostało to nazwane i dzięki Wam za to
      -minimalistą nie jest się głównie w zależności od stanu posiadania tego co na zewnątrz i co jest
      widoczne ale raczej, i to chyba jest ważniejsze, od tego co niewidoczne dla szkiełka i oka a co
      jest w nas. Głupie,retoryczne, pytanie: Kto jest większym minimalistą czy ten który ma 100
      przedmiotów i mozolnie stara się wprowadzać w życie zasady minimalizmu „wewnętrznego” czy
      ten który ma dwa razy więcej przedmiotów a minimalizm „wewnętrzny” to dla niego „bułka z
      masłem”?
      -może i łatwiej wdrożyć się w minimalizm przynależąc do klasy średniej ale wydaje mi się że
      należąc do klasy niższej można mieć nawet więcej motywacji do minimalizmu. Ale to zależy od
      wnętrza.
      – i na koniec aby była jasność – w moim przekonaniu mam za dużo przedmiotów i czułbym się
      chyba lepiej gdybym je redukował zwłaszcza że wewnętrznie nie czuje żadnej potrzeby
      posiadania .

    • felekdziadek pisze:

      Chciałbym napisać kilka słów na temat „minimalizm i snowkiting”.
      Ale

      żeby zacząć o tym pisać na tym forum to na początek trzeba chyba wyjaśnić, przynajmniej niektórym, co to właściwie jest ten snowkiting.
      Na blogu http://www.powerkiteblog.blogspot.com opisałem, między innymi, jak się w snowkiting wkręciłem (w poście o podobnym tytule), jak to wpłynęło aktualnie na moje życie (w poście „Dlaczego mam tyle czasu?”) a pośrednio i na to że, mając teraz więcej czasu, częściej odwiedzałem internet i natrafiłem na blogi o minimalizmie.
      A tak w największym skrócie jest to zabawa z nartami lub snowboardem na śniegu z tym że siłą pociągową nie jest żaden wyciąg czy inne urządzenie mechaniczne zużywające energię tylko latawiec (kite), o odpowiedniej powierzchni, napędzany wiatrem, za którym możemy jeździć zarówno po płaskim terenie jak i pod górę.
      Aspekt materialny tej zabawy pod kątem minimalizmu ( minus):
      -Niestety do uprawiania tej dyscypliny sportu potrzebny jest sprzęt- oprócz narciarskiego musimy posiadać latawiec a najlepiej dwa (na słabsze i mocniejsze wiatry). Ale ten minus na pewno nie przysłoni plusów, których jest trochę więcej, a poza tym materialność w minimalizmie jest wg. mnie trochę mniej ważna niż duchowość.
      Aspekt duchowy a raczej kilka ( plusy):
      1.Kontakt z przyrodą , spokój, bezpieczeństwo
      Ze względów bezpieczeństwa snowkitingu nie powinno się uprawiać samotnie tylko w grupie. Ale jeśli jest to grupa nawet kilkuosobowa to jak ona ma się do tłumów które generalnie kłębią się na trasach w okolicach wyciągów . Jaki kontakt z otaczająca nas przyrodą mamy jeżdżąc na wyciągu a jaki podczas samotno-grupowych jazd po świeżym śniegu na polach? Czy możemy się wyciszyć i zyskać trochę wewnętrznego spokoju na wyciągu gdzie przy każdym słupie jesteśmy bombardowani „czymś-tam-czymś-tam” z głośnika a potem mieszaniną zapachów ze smażonych szaszłyków, kiełbasek, oscypków i piwa? Coraz więcej jest doniesień o wypadkach na trasach przy wyciągach z powodu, ja ich tak nazywam, „młodych gniewnych” w dość prymitywny sposób pokazujących kto rządzi na stoku co wcale nie przekłada się na ich umiejętności.
      2.Korzystanie z całkowicie darmowej i odnawialnej energii. Ta energia nic nie kosztuje i nigdy się nie wyczerpie W dobie wszechobecnego kryzysu ten aspekt nabiera jaszcze większego, symbolicznego znaczenia . Na nartach jeździ się za darmo!
      3. Kontakt z energią wokół nas. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, w mniejszym lub większym stopniu, że wiatr posiada swoją energię. Na bazie fizyki i aerodynamiki jest to normalne. Ale jak się puści latawiec w powietrze to w rękach czuje się tą energię, czuje się że ta energia jest wokół nas w powietrzu, czuje się nią naładowywany. Mam takie dziwne uczucie że jest to namacalny dowód istnienia prany, która jest wokół nas. Z tym aspektem nie wszyscy się mogą zgodzić ale cóż- „wolnoć Tomku w swoim domku”.
      4. Chciałbym jeszcze na zakończenie poruszyć jedną kwestie- szeroko pojętej „diety”. Nie chodzi mi o to co jeść lub nie jeść. Choć to też przecież jest ważne. Wyjeżdżając na snowkiting jadę w małej grupie osób podobnych (dieta towarzyska)- nie muszę jeździć razem ale mogę, czego nie da się powiedzieć o wyciągu narciarskim („obżarstwo towarzyskie”). Dieta kolekcjonerska to pokrótce umiar w kolekcjonowaniu czegokolwiek- począwszy od książek, znaczków, samochodów itp. a kończąc na wiadomościach i umiejętnościach. Przy snowkitingu (zresztą jak w każdym sporcie) istnieje pokusa kolekcjonowania umiejętności szybkiej jazdy czy wykonywania karkołomnych ewolucji. Jeśli się to robi zachłannie można się po prostu uszkodzić a to z minimalizmem ma niewiele wspólnego.
      Dieta kolekcjonerska może iść w kierunku kolekcjonowania reakcji na to co nas otacza – na osoby, wydarzenia, rzeczy.

  3. arrec pisze:

    Podzielam w 100% Twój entuzjazm odnośnie duchowości. Z tym, że dla mnie minimalizm to coś duchowego, a sama duchowość jest jak most. A wszystko to tylko słowa 🙂

    Dla mnie duchowość, to taka szyba, przez którą patrzymy na świat. Ta szyba jest czasem czysta, czasem brudna, czasem zaparowana, czasem w kroplach deszczu. Świat za szybą jest zawsze piękny, zawsze jest jaki jest. Ludzie myślą jednak, że to świat jest czasem czysty, czasem brudny, czasem zaparowany.

    To nasz wybór, czy wierzymy w to, że to nasza duchowość powoduje zmiany nastroju, czy też to świat zewnętrzny jest przyczyną. Ci, co wierzą w świat zewnętrzny, myślą, że przyczyny są obiektywne (np. choroba – zły nastrój, wyleczenie – dobry nastrój). Ci, co wierzą w duchowość, myślą, że przyczyny nie są obiektywne, zawsze istnieją różne (nawet skrajnie różne) reakcje na to same zdarzenie (ostatnio czytałem, że nie jest niezwykły fakt, że w hospicjach ludzie są szczęśliwi i mówią, że to najlepszy okres w ich życiu).

    To, co jest ciekawe to konsekwencja tego wyboru. Jeśli wybieramy „świat zewnętrzny” to skazujemy się na ciągłą walkę i stres, na ujarzmienie czegoś, co nie można ujarzmić, pozbywamy się też odpowiedzialności – zawsze możemy powiedzieć „los potraktował mnie okrutnie”. Jeśli wybieramy duchowość to bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność. Cokolwiek się zdarzy, moja reakcja zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Dlatego to takie niepopularne. Niemniej z czasem człowiek odkrywa, że zdecydowanie łatwiej jest przetrzeć szybę niż przestawiać krajobraz za szybą 🙂

    • Jerzy Danisz pisze:

      Trochę inaczej rozumiem duchowość. Odnosząc się do Twojego przykładu – szyba (czasem czysta, czasem brudna) to nie duchowość a ego, to ono zaburza nam postrzeganie świata.
      Trzeba stłumić ego, rozpłynąć się, zaprzeć się samego siebie, rozbić szybę!…
      …Nie masz duszy, jesteś duszą, masz ciało

  4. Vanilak pisze:

    Arku dobrze, że wspomniałeś o MBTI :-). Jesteś nastawiony na działanie i przygodę, co chroni przed lenistwem. Poza tym natknęłam się z opinią, że aby odnosić sukcesy powinniśmy pracować nad cechami swojego typu osobowości, które są nam obce-Może dlatego wybrałeś minimalizm i dzięki temu zyskałeś podwójnie:). Jeśli chodzi o radość z rzeczy-uwielbiam je, cieszę się że ludzie tworzą coś ładnego, samymi zdjęciami można nacieszyć oko, nie potrzeba posiadać tych przedmiotów ale radość z nich, nie jest niczym złym. Właśnie powinno się cieszyć z małych rzeczy i je doceniać.

  5. naosei38 pisze:

    Doskonale rozumiem lubienie spodni. Ja tak lubie jedna, kupiona sto lat temu chuste, ktora sluzy mi za spodnice, sukienke, recznik, koc, poduszke itd… za kazdym razem gdy ja pakuje, mysle ze to jeden z najlepszych nabytkow (i najtanszych 😉 w moim zyciu.

  6. Pingback: Minimalizm. Pełna lista wad i zalet | Pasja vs. Praca

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s