- A poważnie mówiąc, w czym jesteś dobry?
- Nie ma czegoś takiego. Są rzeczy, które lubię.
Za takie litery lubię Haruki Murakamiego. Nie jest on autorem, któryby mną zawładnął całkowicie. Przeczytałem na razie tylko dwie książki. Mam zamiar sięgać do kolejnych. Ale spokojnie. Może nawet spokojniej niż Haruki będzie nowe popełniał. Zaległości będą rosy. Z Harukim wiążą się jednak dwie historie, które chcę opowiedzieć. Śmieszne zbiegi okoliczności. Wu wei.
1 Przypadek
W liceum byłem marnym czytelnikiem. Już się tutaj tym chwaliłem. Nie czytałem nawet lektur. Po liceum czytanie nie było już przymusem. Wpadłem wtedy w szał czytelniczy. Czytałem wszystko. Często jedną książkę dziennie. Dostałem wtedy w prezencie „Opowiadania Playboya”. Jak ktoś się uśmiecha to znaczy, że się nie zna. Książka nie zawiera opisów erotycznych podbojów. Są to krótkie formy największych mistrzów pióra: Ray Bradbury, Jack Kerouac, Isaac Bashevis Singer, Gabriel García Márquez, Ursula K. Le Guin. I wielu innych.
Z książki zapamiętałem tylko jedno opowiadanie „Drugi atak na piekarnię”. Opowiadanie chodzi za mną cały czas. Wwierciło się w pamięć i wyskakuje kiedy uznaje to za stosowne. W kategoriach osobistych rzecz stała się dla mnie kultowa.
Minęło 13 lat. Szum z Murakami. Murakami w gazetach, o Murakamim rozmawiają przyjaciele. Sięgam po pierwszą książkę „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”. Książka rewelacyjna. Ale nie jest to beletrystyka. To osobista książka o miłości do biegania. Potem „Norwegian Wood”. Ta książka mnie powaliła. Zachwyt i szok. Dowiedziałem, że „Norwegian Wood” będzie pierwszą zekranizowaną książką Murakamiego. Ekranizacja będzie made in Japan. Artykuł podawał, że Hollywood też powoli sięga po Murakamiego. Znany reżyser wziął znanych aktorów (m.in Kirtsen Dunst) i zrobił 10-minutowy film „Drugi atak na piekarnię”. Co? Moja piekarnia to był ten sam Murakami? Śmieszne uczucie. Odkryć, że nie jesteś fanem kogoś od miesiąca, tylko od wielu lat.
Jak ktoś lubi czytać po angielsku polecam pełen tekst opowiadania – warto poświęcić parę minut:
http://ctina.com/bakeryattack.html
A jak ktoś przeczyta (lub czytał) to dwie minuty z krótkometrażówki (bez czytania nie będzie śmiesznie):
http://vimeo.com/21113911
2 przypadek
Drugi przypadek miał miejsce w tym tygodniu. Jako fan Murakamiego na fb dostawałem informacje o postępach nad ekranizacją Norwegian Wood. Można powiedzieć, że wiedziałem czy dzwiękowiec jest chory poważnie, czy też ma tylko przeziebięnie. Potem czytałem o pokazach festiwalowych, czy nagrodach. Zupełnie nie wierzyłem, że ta japońska produkcja będzie miała dystrybucję w Polsce.
Jest poniedziałek. Godzina 22.00. Domownicy idą spać. Ja mam jakąś dziwną energię na kino. Raczej już za późno, ale sprawdzam seanse na guglu. Jest coś. O 22.45. „Norwegian Wood”!?!. Telefon do kina Muranów. To dodatkowy pokaz w ramach festiwalu filmowego „Pięć smaków„. Jest jeszcze kilka biletów. Nie można rezerwować. Sprint do metra, po 12 minutach od telefonu jestem w kinie. Jest bilet.
Film zaczął się grubo po 23 (festiwal ma swoje prawa) i skończył przed drugą w nocy. Było warto! Filmy obejrzane, gdy książka jest świeżo w pamięci, budzą niedosyt. Tutaj tak nie było. Film bierze z książki, co najlepsze i dodaje dużo od siebie. Wielką rzecz zrobił wietnamski reżyser Tran Anh Hung (ten od „Ryksiarza” – złoty lew w Wenecji na za najlepszy film roku 1995)
Faktycznie nazwisko Murakami stało się popularne – przeglądając jakieś blogi/ strony o literaturze kilka razy się natknąłem na tego pisarza, a teraz jeszcze mi o nim przypomniałeś.
Niedawno postanowiłem, że muszę się wziąć za czytanie – w podstawówce uwielbiałem czytać, potrafiłem wziąć do łóżka książkę z przygodami Pana Samochodzika, albo Tomka (te drugie, to A. Szklarskiego) i kończyć nad ranem 😀
Później ten zapał gdzieś minął, a teraz jestem na etapie tworzenia listy książek, które chcę przeczytać – Marukami też tam się pewnie znajdzie, bo fajnie będzie się zetknąć z inną kulturą, japońską.
Ale napisałeś Arek, że Marukami nie zawładną Tobą całkowicie. A są tacy autorzy? Jeśli tak to zdradź tajemnicę i napisz którzy to 😉
Odnośnie Murakamiego najpierw napisałem, że mną nie zawładnął, a potem, że „zachwyt i szok”. Nie można wierzyć w moje słowa 🙂
Niemniej ten „zachwyt bez zawładnięcia” to taka maniera. Za dużo rzeczy mi się podoba. Książek tyczy się to szczególnie. Pisałem tu raz o polsko-książkowych zachwytach: http://wp.me/p1gtmZ-7p A gdybym musiał już wymienić największe zachwyty to: Kurt Vonnegut, Jack Kerouac, Bertrand Russell i Herman Hesse
Postaram się przyjrzeć tym osobnikom 😉 W ogóle co za zbieg okoliczności – piszesz, że Herman Hesse, a dosłownie kilka(naście) dni temu natrafiłem na niezwykle pochlebne opinie jednej z książek tego autora, tj. „Wilk stepowy”. Co prawda nie znam tej i wielu innych pozycji, ale powtórzę raz jeszcze, że postaram się przyjrzeć 😉