Wszystko fajnie ale za coś trzeba żyć

Taki prosty komentarz pojawia się przy wszystkich artykułach czy dyskusjach o życiu w wolniejszym tempie. To taki komentarz wytrych. Komentarz saper, która rozbraja każdy ładunek argumentów próbujących skłonić mózg do myślenia o sensie obsesji posiadania. Czy nie warto wyrzucić z głowy tego sapera? Warto! Taki sposób myślenia to po prostu straszna bzdura.

Problem polega na tym, że ludzie którzy myślą w ten sposób są całkowicie przekonani, że człowiek pozbawiony telewizora, samochodu, czy dziesiątej pary butów umiera nagle w strasznych męczarniach. Okazuje się jednak, że nie jest to prawdą. Prawdą jest to, że człowiek do życia potrzebuje naprawdę niewiele. Powietrza, wody i trochę jedzenia. To wszystko.

Aby żyć z całą pewnością nie trzeba ciężko pracować. Można nawet w ogóle nie pracować. Sposobów na to jest mnóstwo. Podam jeden bardzo prosty. Wystarczy kupić młotek i zbić szybkę w jakimś banku. Powinno to zaprocentować ciepłym miejscem w więzieniu. Można żyć. Odpowiednią dawkę powietrza, wody i jedzenia będziemy mieli wtedy zapewnioną. Mamy naprawdę dobre czasy dla ludzi, którzy chcą żyć. Stało się to niezwykle proste.

Denerwująco sprawę upraszczam? Otóż wcale nie. Wiem oczywiście, że ludzie którzy mówią „ale za coś trzeba żyć” mają na myśli życie na jakimś poziomie. Na pewno preferują spanie w pomieszaniu zamkniętym od lokalu pod chmurką. Pewnie chcieli by mieć też bieżącą wodę. No i może jeszcze ten prąd. A jak już prąd to i 52-calowy telewizor. Jak już się zrobi pierwszy krok w tą stronę to szybko okazuje się, że do życia niezbędny jest prywatny odrzutowiec.

Wyobraźcie sobie człowieka, który na sugestie, żeby zwolnił, bo zaraz dostanie ataku serca odpowiada „wszystko fajnie, ale za coś trzeba żyć”. Nasz człowiek jest już wielkim i potężnym biznesmenem, ale dowiedział się, że w pewnych kręgach poważnie traktowani są tylko ci co przylatują na negocjacje własnym samolotem. Pod maską argumentu, że za coś trzeba żyć ukrywa się potężna obsesja zakupu prywatnego odrzutowca. Nasze mózgi są tak skonstruowane, że naprawdę zaczynają wierzyć, że do życia jest niezbędny samolot, czy też dwudrzwiowa lodówka. Jak mocno trzeba wstrząsnąć tym mózgiem żeby odkryć jaka to bzdura? Aby żyć trzeba bardzo niewiele. Temu panu od samolotu chodzi raczej chodzi o to, że „wszystko fajnie, ale moje ego chce być ciągle ważniejsze i większe”.

Co z tego wszystkiego wynika? Naprawdę sporo. Uświadomić sobie, że stawką naszej codziennej krzątaniny i gonitwy nie jest nasze życie ale jakiś odrzutowiec, czy inny głupi gadżet podpatrzony u kolegi. Bezcenne!

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik, Informacje fałszywe i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na „Wszystko fajnie ale za coś trzeba żyć

  1. Damian Urban pisze:

    Cześć Arek, jasne wszystko się zgadza co do minimum socjalnego człowieka, wszyscy możemy to śledzić obserwując najbiedniejsze rejony naszego globu. Wygląda na to, że zostaliśmy wyposażeni przez naturę w ego, żeby nasz gatunek wciąż parł do przodu (cokolwiek by to oznaczało, rozwój cywilizacyjny, wyścig szczurów – nazwijcie to jak chcecie). To kwestia pewnego stanu umysłu w którym człowiek, tak jak Ty, w sposób świadomy dokonuje wyboru sposobu/stylu życia. Konsekwencje takiego wyboru jednostka poniesie w przyszłości np. atakiem serca w wieku 45 lat, albo długim, zdrowym i nader skromnym życiem 😉
    pozdrówka,
    Damian

    • arrec pisze:

      Witaj Damian,

      Jest dokładnie tak jak piszesz. Problem polega jednak na tym, że istnieje sporo ludzi, którzy są całkowicie przekonani, że wybór NIE istnieje. Albo, że jest bardzo ograniczony. Wiem, że są tacy ludzie bo sam taki byłem.

  2. Michał Kacprowicz pisze:

    Wolność to sprawa wewnętrzna a nie zewnętrzna. Jeśli jesteś „w środku” niewolnikiem to tak samo Ci źle będzie na fotelu prezesa banku jak i stawianego za wzór (sic!) kloszarda. Odwracając, wolnym można być na jakimkolwiek stanowisku w jakiejkolwiek pracy. To określenie „za coś trzeba żyć” ja rozumiem inaczej.

    Skoro za 8 godzin dziennie mogę dostać od kilkudziesięciu do kilkuset złotych dziennie (może dla niektórych i kilka tysięcy) to lepiej niech już to będzie bliżej tej drugiej granicy.

    To tak jak z eksportem. Zamiast eksportować tanie drewno, spalane potem przez elektrownie w ramach zielonej (sic! x2) polityki (w końcu jest to produkcja energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych) lepiej eksportować przysłowiowe „meble gdańskie” czy jachty (produkowane z włókien na bazie celulozy; to przy okazji polski „hit eksportowy”).

    Kiedyś chciałem zmienić pracę bo nie mogłem sobie poradzić z jedną relacją. Doszedłem do wniosku ,że jeszcze gorzej będzie gdzie indziej bo źródło problemu (siebie) tam właśnie zabiorę. Zamiast zmieniać pracę zmieniłem swój stosunek. Daliśmy sobie z kolegą „po razie” i jesteśmy teraz dobrymi kumplami. Wyjaśniło się przy okazji mnóstwo nieporozumień.

    To może mało popularne ale profesjonalny coaching to na prawdę skuteczne narzędzie. Temat rzeka. Jak chce ktoś namiary służę pomocą. I jest to do tego tańsze niż wizyta u dentysty hehe. Bezcenne!

    pozdrawiam,
    Michał

  3. Petro pisze:

    Ponieważ jest to częsty temat późnych rozmów o życiu, to ja mam w miarę wyrobione zdanie. Nieco inne od Twojego, przynajmniej od strony deklaratywnej (w końcu sam wykonujesz jakieś czynności zarobkowe, rozumiem, że nie za płacę minimalną, więc masz pewne zobowiązania terminy itp., – też jakoś trwasz w tym „pędzie”). Ja, nie będąc krezusem, otwarcie mówię, że nie chciałbym rezygnować z tego, co mam teraz i obniżać „poziomu życia”.
    Chociaż jestem osobą o niewygórowanych potrzebach (no dobra, to nie jest prawda 😉 , to jednak cenię sobie komfort tego, że mogę skoczyć w dowolnym momencie do Decathlonu i sobie kupić jakiś gadżet. Oczywiście, mógłbym biegać w chińskich trampkach, ale już nie mógłbym np. się wspinać, jeździć na rowerze, nartach itd. nie mając odpowiedniego sprzętu (czyli pieniędzy). Mam od cholery różnych fantów sportowych i w tę stronę skierowany jest mój mały konsumpcjonizm (chociaż nie mam telewizora, drogiej fury itp.). Potrafię przepierdzielić tysiące złotych na wakacje w dziwnym miejscu. Nie mógłbym sobie na to pozwolić, gdybym się wyłączył z „warszawskiego życia”, przeprowadził na wieś i uprawiał marchewkę.
    Czyli problem nie polega na tym, czy mieć, czy nie mieć, tylko na decyzji ile mieć (wolnego czasu, spokoju z jednej strony a pieniędzy, odpowiedzialności, władzy i też pewnych profitów z tego wynikających z drugiej strony). Ze świadomością i akceptacją tego, co się ma i z czego się rezygnuje. Pomiędzy ekstremami mieć i nie mieć jest jeszcze „mieć trochę”. Nie jest problemem poświęcanie się zarabianiu pieniędzy, tylko motywujące je albo wynikające z niego poczucie niespełnienia.

    • arrec pisze:

      Petro i Michał

      Mój tekst nie miał intencji promowania ascetycznego życia. A tym bardziej kloszardztwa. Chciałem podkreślić jedynie, że jest to nasz świadomy wybór. Mówiąc, że potrzebujemy robić coś aby żyć zdejmujemy z siebie odpowiedzialność. „To nie moja wina, sytuacja mnie zmusza, nie mam wyjścia”. A prawda jest taka: „Wiem, że nie muszę tego robić ale chcę mieć dobre buty do biegania, albo wiem, że nie muszę ale będę czuł się lepiej jak zapewnię dzieciom bardzo dobrą edukację”

      Chyba niepoprawnie użyłem słowa „głupi” dla określenia gadżetu na który pracujemy. Niepotrzebna jest tu ta pejoratywność. Gadżety są zawesze równie mądre co głupie. Nie chodziło mi aby negować jakiś rodzaj potrzeb. Tylko o to aby nie maskować swoich prawdziwych intencji argumentem „ja to muszę robić aby żyć”.

      Arek

      Sent from my BlackBerry® wireless device

  4. Orest Tabaka pisze:

    Za coś? Tak 🙂 Z tymże to nie jest równoznaczne z otaczaniem się rzeczami. Najlepsze dni tego roku czy poprzedniego były najlepszymi ze względu na ludzi dookoła mnie (i przeróżne doświadczenia), a nie rzeczy 🙂

    Trochę słynę jako jakiś skrajny minimalista (choć osobiście wolę powiedzieć „praktyczny minimalista”) a w ostatnich dniach zdałem sobie sprawę, że potrzebuję jeszcze mniej (coś jutro wyfrunie). A do tego za każdym razem mam poczucie, że jakość życia mi wzrasta. Nie wiem jak to działa.

    • Monika pisze:

      🙂 Dokładnie Orest, zgadzam się. Życie jest między ludźmi a nie między przedmiotami 🙂

      Ale fakt z czegoś sie trzeba utrzymywać, realizować swoje pasje, wychowywać dzieci, ponosić opłaty za prąd, wodę, co, dach nad głową … Ja po prostu pracuję, lubię pracować nie wyobrażam sobie bezprodukcyjnego życia, nudziłabym się Im jestem starsza tym mam ciekawszą pracę. I tym wiecej w tym równowagi między pracą, rekreacją, rodziną, znajomymi itp itd.
      Pozdrowienia
      Monika

  5. MEL. pisze:

    Trochę sparafrazuję tytuł (odcinka, ale również i bloga): Wszystko fajnie, ale za coś trzeba realizować te pasje. Czyli dokładnie to o czym pisze Petro.

    Ponieważ moje życie też powoli redukuję (ale nie do końca – zamiast auta mamy w domu 4 rowery i jeden jednokołowiec, zamiast telewizji namiętnie korzystam z mediateki – telewizora nie wyrzuciłam, etc.) pogrążam jeszcze inną kwestię „posiadania”: posiadania ludzi. Mam wielu znajomych, ale świadomie redukuję ich liczbę (nie podtrzymuję ich sztucznie np. wysyłając durnowate życzenia z okazji świąt SMSem jak niektórzy zwykli robić wobec mnie), do tych paru najwartościowszych, których nazywam przyjaciółmi. A jednocześnie wciąż otwarta jestem na nowe znajomości. Rodzina – dzieci są dla mnie sensem życia i uwielbiam czas, który wspólnie spędzamy, a jednocześnie cieszę się, że nadchodzą wakacje i rozstaniemy się na dłużej lub krócej. Potrzebuję tej tęsknoty. Chyba.

  6. MATOXYGENE pisze:

    Dla lepszego zrozumienia sprawy pracy z pasją i pracy dla pasji, dla osobistego powołania polecam Pierwszy i Drugi sezon Serialu ‚Lie to me’ po polsku Magia kłamstwa.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s