Fragmenty komentarzy pod tekstem o śmierci myśliwego na polowaniu:
- Polscy myśliwi to wyjątkowe palanty! Strzelają do wszystkiego co się rusza
- Jakże mnie to cieszy,że ci dewianci coraz częściej po pijaku zaczynają strzelać do siebie!
- Dobra wiadomosc. Niech ta trzoda wystrzela sie nawzajem
- Im wiecej tych degeneratów nawzajem sie wystrzela tym bedzie lepiej
- jednego dewianta mniej! tak trzymać, myśliwska bando!
i taki mniej ostry:
- Jak mi przykro… Poszedł zamordować kilka sarenek i sam tego nie przeżył? Ojej – co się stało? Jelonek wygarnął do niego ze sztucera z optykiem?
W najświeższych komentarzach nie znalazłem ani jednego w innym stylu. Sam uważam, że łowiectwo w dzisiejszych czasach to niepotrzebna rozrywka, ale skala ataku mnie przeraziła. Spróbowałem pomyśleć na odwrót. Znaleźć coś na obronę myśliwych. Nie udało się znaleźć argumentu za myślistwem, ale udało mi się zmniejszyć wewnętrzny bunt na myśliwych. Czy oby na pewno to degeneraci i dewianci? Czy oby na pewno to źli ludzie?
Wymyśliłem tak: Myśliwy nie jest złym człowiekiem. Gdybym ja został myśliwym to byłbym złym człowiekiem. Spróbuję moją tezę wyjaśnić.
Wszystko zaczyna się buddyjskiej zasady, że nie istnieją źli ludzie. Ludzie czynią zło, ponieważ nie mają odpowiedniej wiedzy aby tego nie robić. Nie wiedzą, że czynią zło. Gdyby to rozumieli to by tego robili. Teza może budzić w nas bunt. Wiemy o przestępstwach dokonywanych z premedytacją. Wiemy, że sami często postępujemy źle, z pełną świadomością. Wydaje się, że buddyjska zasada nie trzyma się kupy. Moim zdaniem trzyma się bardzo mocno. Tylko trzeba na sprawę spojrzeć głębiej i dokładniej.
Wystarczy spokojnie zastanowić się nad tym jakie zło jesteśmy w stanie popełnić aby odkryć, że nie jesteśmy w stanie zrobić pewnych rzeczy. Na pewno obszary nałożona jest etyczna blokada, bardzo skuteczny system zabezpieczający. Za to w innych obszarach, które definiujemy jako złe, system zabezpieczający jest bardzo słaby. Jesteśmy w stanie to zrobić, a nawet od czasu do czasu to robimy. Analizując to zrozumiemy, że istnieją w nas dwa systemy wartości, deklaratywny, rozumowy, który myślimy, że wyznajemy. Oraz wewnętrzny, intuicyjny, który naprawdę wyznajemy. Ten wewnętrzny, intuicyjny naprawdę działa. Ma realny wpływ na nasze postępowanie. Ten deklaratywny, nie działa, albo działa tak, że powoduje wyrzuty sumienia. System deklaratywny to fikcja, maska.
Gdy zastanowimy się dlaczego dane „zło” znajduje się w katalogu systemu intuicyjnego, a inne jest tylko w systemie deklaratywnym, trafimy na oczywistą odpowiedź: ponieważ wierzymy, że to zło. Jest to bardzo silna wiara wynikająca z wiedzy i doświadczenia. „Zło” jest w systemie deklaratywnym, kiedy jest „być może”. Niby społeczeństwo tak twierdzi, niby ksiądz tak mówi, ale mój wewnętrzny radar nie jest przekonany. Gdy zostanę całkowicie przekonany, to „zło” trafi do katalogu intuicyjnego i nie będę w stanie tego robić.
Nie trzeba odwoływać się do Buddyzmu aby pisać o tej zasadzie. Chrześcijaństwo podkreśla to równie mocno. Mówi się, że Buddyzm jest dla inteligentnych, a Chrześcijaństwo dla ludzi prostych, a mnie się często wydaje, że jest na odwrót. Budda mówił czytelnie, a Jezus najczęściej niedosłownie, zostawiając bardzo dużo pracy dla słuchacza. Zasada, że nie ma ludzi złych pojawia się w każdym przesłaniu Jezusa. Wielu Chrześcijan tego zupełnie nie rozumie. Dobry przykład to więzienie. Zgodnie z nauką Jezusa to nie jest kara, to jest pomoc. Jako społeczeństwo zastanawiamy się jak pomóc tym ludziom zrozumieć. Są to najbiedniejsi, najbardziej pokrzywdzeni ludzie i wymagają najwięcej troski. To tam papież Franciszek poszedł myć ludziom nogi. Nie dla pustego gestu. Umył nogi mordercy, po to żeby pokazać, że pragnie mu służyć i pomóc.
Dla odmiany pod artykułem o człowieku, który przywiązał psa do samochodu, powodując okrutną śmierć zwierzaka najwięcej było krzyków aby z tym człowiekiem zrobić to samo. Naprawdę mnie to przeraziło. Jeszcze bardziej niż to, co zrobił ten człowiek. Rozumiem bunt na niepotrzebne okrucieństwo, ale gdzie jest Twój Jezus, albo Twój Budda, który by z boku powstrzymał rzucanie kamieniem. Który by powiedział, że to nie jest zły człowiek, to tylko przerażająco głupi człowiek. Trzeba mu pomóc zrozumieć. Trzeba mu pomóc nie wyrządzać krzywdy sobie i innym. Izolacja jest formą pomocy.
Kolejna złota zasada Jezusa i Buddy jest taka, że Królestwo Niebieskie jest tutaj i teraz. Postępujesz dobrze i jesteś w niebie. To takie proste. Osoby, które postępuję źle, albo inaczej mówiąc, które mają ogromne konflikty między intuicyjnym i deklaratywnym systemem wartości, męczą się w życiu. Życie ich boli, życie jest piekłem. Kiedy Twój system deklaratywny jest zgodny z intuicyjnym, to nie masz szans postąpić źle. Co ciekawe, to najczęściej wymaga buntu wobec społeczeństwa, wobec norm. To nomy społeczne powodują zgrzyty. Świat się zmienia i normy społeczne nie są w stanie tak szybko się dostosować do zmian, jak nasza wewnętrzna intuicja. Gdy nasza intuicja wyprzedza normy to naszym bojowym zadaniem jest być wiernym intuicji. Możemy za to ponieść karę, społeczeństwo może nas ukrzyżować, ale gdy zostaniemy wierni swojej intuicji to zawsze wygramy. Najlepszy przykład to sam Jezus. Z punktu widzenia aktualnego porządku społecznego, niebezpieczny kryminalista.
Wróćmy do myślistwa. Według norm społecznych to nie jest coś złego. Przy stosach zabitych zwierząt ksiądz odprawia polową Mszę świętą. Mój kompas intuicyjny, jak również wielu innych osób wyprzedził tu normy społeczne. Widzę tu niepotrzebne okrucieństwo. Ale nie ma tam złych ludzi. Są ludzie, którzy nie widzą tego samego, co ja. Ich kompasy uznają, że sprawy się mają dobrze z punktu widzenia etyki. I nie wiadomo, kto ma rację. Właściwie to nikt jej nie ma. Bo to nie jest kwestia racji.
Na pewno gdybym ja teraz został myśliwym to byłbym złym człowiekiem. Ale nie ma takiej możliwości. Nie mógłbym być myśliwym, ponieważ mój intuicyjny system wartości na to nie pozwoli. Być może to się zmieni. Może trafię w środowisko, które zmieni mój intuicyjny katalog zła. Albo sytuacja się zmieni. Po globalnej katastrofie wszyscy ocaleni będą polować. To, co uważa intuicyjny system wartości nie jest to stałe. I to kolejny dowód na to, że źli ludzie nie istnieją. Istnieją różne kierunki naszych intuicyjnych kompasów. Wpadamy w kłopoty tylko wtedy, gdy nie potrafimy ich odczytywać.
Kłopoty mogą się też pojawić, gdy mamy dziwną cechę, że bardzo chcemy aby inni posiadali taki sam kompas intuicyjny jak my. Ja mam z tym ogromny problem. Stąd ostry i nieprzyjemny ton wielu moich tekstów. Ale nie tylko ja. Wystarczy jeszcze raz przeczytać komentarze na początku tekstu. Etyka tych ludzi urosła, do katalogu intuicyjnego rzeczy niewłaściwych doszły nowe obszary. Taki urośniecie etyki to bardzo przyjemne doświadczenie, jak rozwiązanie zagadki, albo zapalanie światła w ciemnym pokoju. Coś, czego w ogóle nie było nagle staje się oczywiste i wszechobecne. Nagle widzimy coś bardzo wyraźnie i musimy poruszać się wśród ludzi, którzy tego nie widzą. Po pierwszych próbach manipulacji przy kompasach innych pojawia się irytacja „no dalej, otwórzcie oczy!”. Finalnie może przerodzić się w to rozgoryczenie, a nawet nienawiść. Nienawiść do myśliwych, nienawiść, do tych którzy inaczej patrzą na sprawę aborcji, nienawiść do mordercy, dla którego zamiast umycia nóg chcemy wymyślnych tortur. Mój tekst jest o tym, aby tej nienawiści uniknąć, aby dać kompasom intuicyjnych innym potrzebny im czas na rozwój. Aby nie uważać, że akurat mój kompas intuicyjny ma rację powszechną. Jedno jest natomiast pewne: ma rację w stosunku do mnie.
—
Przy okazji podaję link to strony „Niech żyją”. Temat: polowania na ptaki. Warto się nad tym zastanowić.
Ciekawe ilu z autorów zacytowanych komentarze je mięso? A co za tym idzie zleca, zamawia, wydaje rozkaz do tego aby zwierzę hodowlane (świnię, krowę, kurę, królika….) najpierw począć przez inseminację, potem tuż po urodzeniu wykastrować (oczywiście bez znieczulenia) , potem tuczyć w ekspresowym tempie, w więziennych warunkach, karmiąc nierzadko na siłę. Dalej, bezwiednie zlecają zamawiają, wydają rozkaz do zarżnięcia, strzelania w łeb, powieszenia za nogi, wypatroszenia, obdarcia ze skóry…. Dalej poćwiartowania celem poporcjowania, po to żeby po wyjściu z pracy, uczelni, LO, gimnazjum, a przed spacerem ze swoim ukochanym czworonogiem, zatroskany losem dziko żyjącej sarny i oburzony losem zastrzelonego dzika, pójść do Lidla, Biedronki, Stokrotki, zakupić kilka plastrów ślicznego, świeżego, próżniowo zapakowanego schabu, karkówki, piersi, udka, po to żeby ze smakiem i nie kłamaną rozkoszą przyrządzić osobiście lub przy udziale osób trzecich, a później zjeść w jakże humanitarnych warunkach…. i zanim się przetrawi przeczytać o wypadku na polowaniu i napisać z oburzeniem, jadem, nienawiścią, dziwiąc się jak można być tak okrutnym wobec zwierząt komentarz pod artykułem…. Przykre
* przepraszam za składnię ale to tak z palca
Jest cała masa innych zachowań, które z etycznego punktu widzenia są wątpliwe, a jednak ich tak bardzo się piętnuje, jak tego nieszczęsnego jedzenia mięsa.
Mam na myśli kupowanie ubrań w sieciówkach – przykłada się rękę do nieprawdopodobnego wyzysku ludzi oraz dewastacji środowiska naturalnego, konsumpcja egzotycznych owoców, zwłaszcza bananów – ilu wegetarian ich nie jada? – produkcja bananów to również niewolnicza niemal praca zbieraczy na plantacjach oraz dewastacja środowiska. W przepisach wegetariańskich i wegańskich spotkać można całą masę składników, które nie są rodzimego pochodzenia, co więcej ludzie którzy tę żywność produkują nawet nie mogą pomarzyć o tym, żeby to zjeść.
Nie wiem dlaczego wegetarianie często czują się lepsi od jedzących mięso, dla mnie nie ma specjalnej różnicy pomiędzy jedzeniem mięsa z masowych hodowli, a opisanymi przeze mnie wyżej praktykami.
I nie, nie jestem idealna, dziwi mnie po prostu ten dysonas.
Pełna zgoda, masowe hodowle wszystkiego są nie okej, a jeśli ktoś uważa się za lepszego bo jest wege to oprócz tego że jest wege jest także kretynem. Użyłem przykładu ze zwierzętami bo artykuł, który zainspirował Arka do filozoficznej dysputy, strzelania do zwierząt dotyczył. Chciałem tym przykładem zwrócić uwagę na występujące różnice/przyczyny w tworzeniu katalogu deklaratywnego i intuicyjnego.
„Kolejna złota zasada Jezusa i Buddy jest taka, że Królestwo Niebieskie jest tutaj i teraz.” To oznacza, że nie musimy szukać Królestwa bo ono jest tu i teraz. Nie jest gdzieś daleko i na zewnątrz, jest w nas. My już żyjemy w Królestwie tylko tkwimy w iluzji, że tak nie jest.
Zanim się posypią komentarze, że gdyby nie myśliwi mielibyśmy niekontrolowaną, ekspresowo rozrastającą się populację zwierząt takich jak dziki, sarny, jelenie, zające (drapieżniki zostały wybite w pierwszej kolejności) to zaznaczę, że istnieje jeszcze antykoncepcja, którą można rozrzucić w takiej formie jak rozrzuca się szczepionki przeciwko wściekliźnie. Nie popieram zabijania zwierząt, myślistwa również, wolę pójść na grzyby (niestety były przypadki, że myśliwy postrzelił grzybiarza).
Zaznaczam, że nie jestem myśliwym ani nawet sympatykiem ale czytałem na ten temat trochę i myślę, że trzeba spojrzeć na całe zjawisko szerzej.
Rozrzucając środki antykoncepcyjne tak jak szczepionki przeciw wściekliźnie można doprowadzić do wyginięcia całej populacji na danym terenie poza tym nie da się wyselekcjonować tylko jednego gatunku. Wspomniane szczepienie ( nie neguję zasadności stosowania) doprowadziło do niekontrolowanego wzrostu populacji lisów i gwałtownego spadku populacji zajęcy – myśliwi od kilku lat wstrzymali polowania na zające.
Zbyt łatwo nam przychodzi popierać lub potępiać jakieś zjawisko, mamy niewystarczającą wiedzę lub zbyt wąskie spojrzenie na sprawę.
Może warto zerknąć na myślistwo z trochę innej strony. Z punktu widzenia państwa jest to najtańszy i najbardziej efektywny sposób zarządzania populacją zwierząt w naszych lasach. Ktoś za własne pieniądze i poświęcając własny czas robi to za co by trzeba było komuś innemu słono płacić.
Każdy z nas przyczynia się do śmierci i męczenia zwierząt choćby pośrednio. No może nie są to piękne wielkookie sarenki ale rozejrzyj się wokół sklepu w którym kupujesz sobie jedzenie – przy większości są umieszczone stacje deratyzacyjne, podobnie tam gdzie produkuje się, przetwarza lub magazynuje jedzenie, jeśli mieszkasz w bloku zajrzyj do piwnicy. – to tylko przykład skala naszego oddziaływania jest przeogromna .
Co do gryzoni mam do nich ogromną słabość, wielu szczurom z laboratoriów, hodowli karmowych i innych nieprzyjemnych miejsc dałam szanse na nowe życie (były to w dużej mierze zwierzaki do „utylizacji”). Nie ma dla mnie większej satysfakcji niż głaskanie zwierza, śpiącego mi na kolanach, który jeszcze kilka tygodni temu piszczał na widok człowieka i gryzł jak szalony. Co do deratyzacji żywołapka to też rozwiązanie. Co do antykoncepcji wydaje mi się, że ktoś dobrze zaznajomiony z leśnictwem byłby w stanie wymyślić rozwiązanie pośrednie, nie wymagające strzelania do zwierząt (ani do innych myśliwych, swoich żon, grzybiarzy, bo różne przypadki już były).
Rozumiem Twój tok myślenia i np. popieram antykoncepcję właśnie w stosunku do gryzoni w miastach – szczury wynoszą się z miejsc w których nie mogą się rozmnażać. Co do zwierząt leśnych wyobraź sobie sytuację gdy w okresie rui wyłożono środki antykoncepcyjne i zadziałały z dużą skutecznością. Wystarczy jeden ciężki rok czy wataha dzikich psów i na danym terenie nie ma już całej populacji. W przypadku roślinożerców to co zje jeleń zje też sarna czy zając. Mi też się może nie podobać strzelanie do zwierząt ale jest to najtańszy dla leśników sposób regulowania liczebności zwierząt i pomimo postrzeleń (spowodowanych przez idiotów którzy nie stosują się do zasad) najbezpieczniejszy dla ludzi. Można założyć, że ideałem by było wprowadzenie do środowiska naturalnych drapieżników po to by natura sama się regulowała ale to oczywiście również powoduje problemy. Po pierwsze czy śmierć przez przegryzienie gardła jest dla zwierzęcia czymś lepszym niż śmierć od kuli? Po drugie czy w sytuacji gdy zmaleje, zredukowana przez drapieżniki, liczba roślinożerców to zmaleje też liczba drapieżników? W tym przypadku śmiem wątpić, drapieżniki mają pełną spiżarnię w okolicach ludzkich siedzib-resztki jedzenia, zwierzęta domowe ostatecznie ludzie.
Nie chcemy dopuszczać do siebie świadomości, że bycie człowiekiem nieodłącznie związane jest z zabijaniem. Współczesny system produkcji i dystrybucji dóbr oddzielił produkt finalny od sposobu jego pozyskiwania. Myśliwy, rybak czy też drobny rolnik ma świadomość, że jeśli chce zjeść musi zabić. Nabywca z marketu ma to już oddzielone. Wegetarianin może mieć poczucie wyższości, że nie ma w tym procesie udziału ale to również jest złudne-wystarczy, że nosi ubrania z wełny lub je rośliny wyhodowane na zwierzęcym nawozie. Hodowla owiec (innych zwierząt też) niestety również wiąże się z zabijaniem – nie da się powiększać stada w nieskończoność, w pewnym momencie nie ma komu sprzedać lub podarować nadwyżek (no chyba, że na ubój), emerytura dla starych zwierząt naruszyłaby chwiejną ekonomię gospodarstwa a wypuścić na wolność to również znaczy skazać na śmierć. To tylko przykład jeden z bardzo wielu.
Bronię myśliwych bo łatwo jest oskarżać o całe zło „buraka” przyjeżdżającego do lasu w luksusowej terenówce, z drogą bronią, strzelającego z wygodnej ambony do czego popadnie. To jest tylko to co nam podają takie czy inne media i to co chcemy widzieć. Wystarczy trochę poszukać i poczytać by zobaczyć, że za tym stereotypem jest też coś więcej. Są bardzo restrykcyjne przepisy wynikające z wielowiekowej tradycji (zawsze się znajdzie ktoś kto się nie stosuje), są ludzie którzy we własnym gronie zastanawiają się czym zastąpić amunicję ołowianą, są ośrodki hodowlane i tysiące ludzi zaangażowanych w dokarmianie zwierząt, tworzenie obwodów ochronnych czy hodowlanych, walkę z kłusownikami. Paradoksem jest też to, że być może gdyby nie gospodarka łowiecka to wielu wspaniałych lasów już by nie było. Zarówno królowie jak i wielcy magnaci chronili szczególnie cenne łowiecko obszary przed wycinką.
Brawo! ! !
(Nie mam nic więcej do dodania)
Zapominasz o rzeczach, które robimy pod wpływem silnych emocji. Wiem, że krzyczenie na dzieci jest złe, wierzę głęboko w to, że je to krzywdzi, a jednak czasami nie wytrzymuję i robię to. Jestem zła?
Doskonała uwaga!
Stany silnych emocji są egzaminem, na który trafia nasz deklaratywny (rozumowy) system moralny. Jeśli dane przeświadczenie moralne jest naszym wewnętrznym, intuicyjnym systemem to nie zrobimy tego nawet w stanie silnych emocji (niezależnie negatywnych czy pozytywnych, silne pozytywne emocje też bardzo często prowadzą do testowania naszej deklaratywnej moralności).
Krzyczenie na dziecko jest w katalogu deklaratywnym (ponieważ uważasz, że to złe) ale nie jest w katalogu intuicyjnym (ponieważ jesteś w stanie to robić). Sens mojego tekstu jest taki, że tak naprawdę nie uważasz krzyczenia na dziecko za coś złego. Ktoś, coś (na ogół normy społeczne) zainstalowało Ci wirusa w głowie, który nakazuje Ci myśleć, że bardzo złe, jednak Twoje serce, Twoja wewnętrzna intuicja nie ma takiego samego zdania. Gdybyś miała to w sercu, w intuicyjnym kompasie to byś tego nie robiła. Proste! Jest cała masa rzeczy, które również uważasz, że złe i nawet w najsilniejszych emocjach swojemu dziecku nie zrobisz. Bo tam naprawdę wierzysz, że to złe.
Patrząc na to w ten sposób, można zauważyć, że problemem są tak naprawdę różnice między deklaratywnym i intuicyjnym systemem wartości. Tylko w wypadku takich różnic jesteśmy w stanie oskarżać sami siebie o zło. Jedyna rada na to, to wyłapywanie tych różnic i ich bardzo, bardzo głęboko interpretacja. Praca wewnętrzna nad tym aby krzyczenie na dziecko trafiło do intuicyjnego systemu wartości (wtedy na bank go nie będzie) albo wprost przeciwnie, aby zostało zaakceptowane jak dobry środek na pewne szczególne okoliczności.
Dodam, że to są tylko moje obserwacje i mogą być bardzo głupie 🙂 A wracając do pytania: nie jesteś zła! Nie możesz być zła! Gdy wiesz, że coś złe to nie jesteś w stanie tego zrobić.
Nie przekonuje mnie to. Zgodnie z Twoim wywodem jedynym kryterium świadczącym o tym, czy coś jest złe na poziomie deklaratywnym, czy na poziomie intuicyjnym, jest to, czy jesteśmy w stanie to zrobić, czy nie. Myślę, że nie jest to jednak takie proste.
Jasne, że to uproszczenie. Można tworzyć wiele podzbiorów przejściowych. Większe emocje, trudniejsza sytuacja. Aż do takich jakie były podczas wojny domowej w Rwandzie. Czy jeśli ktoś mnie zmusza do zrobienia czegoś potwornego trzymając mi lufę przy skroni to znaczy, że mój intuicyjny system jednak tego nie zawierał?
Myślę, że to wszystko jest bardzo płynne, elastyczne, ten nasz intuicyjny kompas nie ma konkretnych schematów działania, ma tylko wskazówki. Niemniej istnieje. I działa. I moim zdaniem można to uprościć do tego, że działa dobrze, każdy z nas idzie zgodnie z tymi wskazówkami.
A świadomość, że nie ma ludzi złych, są tylko ludzie, którym brakuje wiedzy o tym, że ich działanie przynosi cierpienie jest naprawdę uwalniająca.
Mysle, ze zapominasz o tym, ze u czlowieka jest „duch ochoczy, ale cialo slabe”. Swiety Pawel tez gdzies pisal, ze „nie czyni tego, co chce” ale „to czego nie chce”.
Nie wiem, jak moglbym wierzyc bardziej w to, ze gniewanie sie na kogos jest zle, ze wysmiewanie ludzkich slabosci jest zle, ze klamstwo jest zle i to wszystko prowadzi do tego, ze czlowiek jest nieszczesliwy, ale za chlere nie moge sie powstrzymac, zeby tego nie robic.
Tak wiec, cos mi nie gra w tej definicji, kiedy piszesz, ze gdybym na prawde wierzyl w slusznosc czegos, to bym tego nie robil.
Ale jesli definicja jest prawdziwa, to moze wiesz, jak przeniesc cos z systemu deklaratywnego do intuicyjnego?
Moim zdaniem mógłbyś wierzyć bardziej. Są rzeczy, których nie jesteś w stanie zrobić i tam to „bardziej” jest widoczne. A skoro jesteś w stanie się gniewać się na kogoś to znaczy, że nie wierzysz w to aż tak bardzo. Gdybyś traktował „gniewania się na człowieka” tak jak np. „zabicie człowieka” to byś tego nigdy, przenigdy nie zrobił. Oczywiście oceniamy zło pod kątem cierpienia, które dana czynność powoduje i bez sensu byłoby równać te dwie czynności. W tym moim tekście nie chodzi o relatywizm, tylko o spojrzenie na tzw „złe uczynki” pod innym kątem. Zamiast krytykować samego siebie za złe uczynki, spróbować zrozumieć dlaczego mój intuicyjny system dopuszcza takie zachowanie. Rozumowo uważam, że to złe, ale w pewnych okolicznościach gdy działam impulsowo, intuicyjnie jestem w stanie to zrobić. Gdy tak na to spojrzymy, to zamiast ataku na samego siebie pojawi się zrozumienie. I wtedy możemy coś z tym zrobić. Przy rozbrajaniu bomby nie należy być wściekły i rozhisteryzowany, spokój i dokładne zrozumienie sytuacji to jedyna recepta. A sytuacja wygląda tak: skoro intuicja dopuszcza takie zachowanie to znaczy, że uznaje je za najlepsze, najskuteczniejsze rozwiązanie. Dlaczego tak uważa? gdzie nauczyła się takich wzorców? dlaczego nie widzi w tym zła? Takie pytania mogą zmienić postrzeganie i dana czynność może zawędrować z deklaratywnego do intuicyjnego systemu.
Konkretny sposób na to przejście byłby jak rady na odchudzanie. Mogę napisać tylko frazesy. Trzeba się ruszać, mniej jeść, jeść zdrowe rzeczy. Wszyscy to znają. Myślę, że coś wpada do systemu intuicyjnego na zasadzie „Eureka!”, taki przebłysk zrozumienia. Identycznie jak przy rozwiązywaniu łamigłówki, myślimy, myślimy i nagle rozwiązanie wpada do głowy. Zawsze potem, gdy już je znamy, wydaje się to banalnie proste i oczywiste.
ps. tak na marginesie dodam, mieć „gniewanie się na innych” w systemie intuicyjnym i w żadnych okolicznościach nie być w stanie się na nikogo gniewać to byłoby COŚ. Myślę, że Jezus albo Budda to mieli, i myślę, że jest to osiągalne dla każdego.
Tak strasznie, to może nie „idealizuj” Jezusa – „groby pobielane”, „plemię żmijowe”, „zejdź mi z oczu szatanie”, „dokąd mam was jeszcze znosić”, „powiedzcie temu lisowi (to o Herodzie)”, „ślepi przewodnicy ślepych”, „synowie diabła”, „idźcie ode mnie w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom”, pogrom handlarzy na dziedzińcu świątyni, itp. – to niby wyraz czułości do publiczności?
Zabijanie jest złe. Najchętniej jednak nauczamy innych by tego nie robili, prościej by jednak było starać się samemu tego nie robić w jakiejkolwiek formie w tym życzenia śmierci.
Dlaczego moje genialne komentarze nie są publikowane?
Ooo … są 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sawicki-trzeba-ograniczyc-populacje-dzikow/f53gp
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/protest-rolnikow-wz-ze-szkodami-wyrzadzanymi-przez-dziki/4g33x
Twój punkt widzenia jest mi bardzo bliski. Jestem religijną Żydówką i jem koszerne mięso. Dziś rano w Internecie przywitała mnie lawina komentarzy na temat uboju rytualnego: Żydzi do gazu, Hitler z nimi nie wygrał, więc my też nie wygramy, zaj..ć p…ch barbarzyńców, robić im to, co oni biednym krowom… Takie reakcje budzą moje przerażenie. Czy ci ludzie czują, jak ich komentarze są absurdalnie sprzeczne z etyką, której rzekomo bronią? Broniąc krowy (z całym szacunkiem do krowy, ale nie o niej teraz piszę) mówią, że słusznym byłoby np. poderżnąć gardło żydowskiemu dziecku…Kiedy ludzie zaczną myśleć, zamiast bezmyślnie pluć? Rozumiem, że można być przeciwnym danej idei, ale powinno się brać odpowiedzialność za swoje słowa, rozumieć ich znaczenie i wagę. A także – a może przede wszystkim – spróbować zrozumieć choć trochę drugiego człowieka, tak jak Ty to robisz.