Wczoraj w Bytowie pierwszy raz skosztowałem piwa „Bytów”. Kelnerka powiedziała, że schodzi doskonale. Nie znam ludzi, którzy reaktywowali tradycję warzenia piwa w Bytowie, wiem tylko, że to świeża sprawa. Pierwszy rozlew miał miejsce dwa miesiące temu. Życzę aby biznes się udał i wierzę, że się uda. Piwo z małych browarów podbija Polskę. Celowo nie używam słowa moda. Słowo moda to tajna broń konserwatystów. Moda zakłada pewną nienaturalność i krótkookresowość. Na szczęście można użyć tej samej broni przeciw konserwatyzmowi. Wystarczy mówić o końcu mody. Zamiast o modzie na wegetarianizm można mówić o końcu mody na mięso. Zamiast o modzie na małe browary, można mówić o końcu mody na piwo z ogromnych fabryk.
Może znajdzie się ktoś, kto się ze mną nie zgodzi, ale twierdzę, że każdy rozsądny człowiek powie, że dużo małych browarów to lepiej niż kilka wielkich. Ta sprawa pogodzi prawicę i lewicę, wierzącego z ateistą, KOD-owca z słuchaczem Radia Maryja. Jednak jeśli są argumenty za dominacją wielkich browarów to proszę o komentarze. Zalety małych browarów możemy podzielić na dwie grupy, jakość produktu oraz zalety społeczne. Mały browar nie ma budżetu na kampanię reklamową dlatego musi reklamować się jakością. Małe browary to również większy wybór smaków i stylów. Z reguły są to również produkty zdrowsze, bardziej naturalne i po prostu smaczniejsze. Jeszcze ciekawsze są korzyści społeczne. To temat na kolejny akapit.
Ok. Pauza. W tym momencie sam znalazłem argumenty za dużymi browarami. Właśnie zmieniłem tytuł z „Piwo ratuje świat” na „Czy piwo ratuje świat?”. To dość dziwaczne argumenty. Zróbmy tak, podzielę tekst na dwie części. Pierwszą nazwę „Prosta sprawa” i skończę tak jak zamierzałem, pean o małych browarach. Drugą nazwę „Trudna sprawa”. Nie daję gwarancji, że da się z niej wycisnąć odrobinę sensu.
„Prosta sprawa”
Gdyby ludzie mieli pojęcie jak bezpośrednie przełożenie na ich życie ma fakt, że piją lokalne piwo, to by je pili nawet gdyby było trzy razy gorsze. A nie jest gorsze. Jest lepsze. Pieniądze zamiast na jacht speca od marketingu z Londynu trafiają na zajęcia sportowe dzieci sąsiada. Kolejny sąsiad, który prowadzi zajęcia sportowe zatrudni dekoratora wnętrz. I tak dalej. Więcej pieniędzy, więcej pracy, więcej możliwości. Korzyści społeczne są ogromne. To nad czym można się zastanawiać to droga jaką przeszło piwo. Najpierw upadło, uległo macdonaldyzacji, a potem odrodziło się w lokalnym wydaniu. Dlaczego proszki do prania nie mają szans stać się lokalne? Dlaczego usługi pogrzebowe nie padają łupem wielkich sieci? Moim zdaniem odpowiedź kryje się w naszej uwadze. Im więcej czasu poświęcamy na wybór, im wybór jest dla nas ważniejszy, bardziej osobisty, tym trudniej jest nas omamić gładkimi reklamami. Piwo stało się ważne. Ludzie zaczęli poświęcać czas na wybór. Zaczęli MYŚLEĆ.
Jest prosty sposób na kupowanie produktów bardziej lokalnych. Reklamy telewizyjne! Nie ma szans aby w ogólnopolskiej telewizji pojawiały się reklamy lokalnych produktów, Dlatego wystarczy traktować reklamy telewizyjne jak programy ostrzegawcze „to nie jest lokalne”. Jesteś w sklepie, kupujesz proszek do prania i patrzysz o ten pokazali, nie kupować, ten pokazali, nie kupować, o tego nie pokazywali, biorę. Reklama telewizyjna oznacza, jeśli widzisz ten produkt to wybierz alternatywę. Oczywiście to bardzo trudne. Reklamy telewizyjne nie mają na celu informować nas o produkcie. Nie maja na celu przekonać do zakupu racjonalnymi argumentami. Chodzi o manipulacje naszą podświadomością. Wystarczy pokazać obok siebie hamburgera i grupę uśmiechniętych ludzi, powtórzyć zabieg sto razy i nasz umysł będzie przekonany, że między hamburgerem a szczęściem istnieje ważna korelacja. Traktowanie reklam jak programów ostrzegawczych, wymaga pewnego wysiłku. Na szczęście dość szybko wchodzi w krew. Fakt, że umysłem ludzkim naprawdę łatwo sterować możemy wykorzystywać również sami.
.
„Trudna sprawa”
Dotykamy tu jądra istnienie mojego bloga. Punktem odniesienia do rozważań jest ten TEKST. W wielkim skrócie: technologia przejmuje pracę od ludzi. Ludzie mogą mniej pracować. Z tym, że ludzi nie mogą mniej pracować. Wtedy nie mają, za co żyć. Ludzkość funkcjonuje w systemie, że podział dobór następuje poprzez pracę. Efekt jest taki, że ludzie muszą konkurować z rozwojem technologicznym o pracę. Pracy jest coraz mniej, trzeba się coraz bardziej strać, walczyć, szkolić, rozwijać, pędzić i gonić. Rozwój technologiczny zamiast powodować, że życie staje się prostsze, ma skutek odwrotny. Większy stres i większa gonitwa. Jest to kuriozalne. Powinniśmy wybrać jedną z dwóch dróg:
- Utrzymać podział dóbr poprzez pracę i zwalczać wszystko to, co ludziom pracę zabiera
- Utrzymać rozwój, który zmniejsza ilość pracy dla ludzi, ale szukać innych sposób na dystrybucję dóbr niż praca
Na przykładzie piwa można pokazać oba skrajne kierunki. Pierwszy, w każdym miasteczku mały browar, w nim kilku pracowników warzy piwo tradycyjnymi metodami. Wszyscy ludzie mają piwo, a jakiś procent ma też pracę.
Druga sytuacja, istnieje tylko jeden super browar na świecie. Hiper nowoczesny, w pełni automatyczny, pracują tylko roboty. Browar produkuje piwo na cały świat. Ludzie mają piwo, ale nikt nie ma pracy.
Drugą sytuację można podzielić na dwie kolejne. Tak jak to jest obecnie, czyli jeden człowiek (lub wąska grupa ludzi) czerpie korzyści z super browaru. Bogactwo, które jest udziałem właściciela jest niewyobrażalnie ogromne. Nie zamierza on jednak dzielić się z innymi (często butnie uważa, że inni powinni się wziąć do pracy, on od dziecka ciężko pracował), ma swoje ambicje, na przykład chce mieć więcej pieniędzy od kolegi, który ma super fabrykę butów. Obaj swoje gigantyczne nadwyżki pomnażają poprzez udzielanie pożyczek. Reszta świata nie ma pracy, nie ma pieniędzy, tonie w długach.
Inne metody na poradzenie sobie z super fabrykami są teoretyczne i funkcjonują jedynie na uczelniach. Aczkolwiek niektóre kraje (np. Szwajcaria) na poważnie zastanawiają się nad wynagrodzeniami bez pracy. Dochód podstawowy – pensja za istnienie. Jest tak inne od wszystkiego czego się nauczyliśmy o życiu (kto nie pracuje niech nie je), że wydaje się niemożliwe. Jest to totalna rewolucja w myśleniu o życiu i roli człowieka. Większość moich rozmówców nie potrafi sobie tego wyobrazić ponieważ gdy poruszam temat na ogół spotykam się z milczeniem. Jednak sytuacja wygląda tak, że problem trzeba rozwiązać. Pracują za nas maszyny i inteligentne programy, marzyliśmy o tym przez wiele wieków, chcieliśmy mieć mniej pracy. Tylko nikt nie przemyślał sprawy jak się zyskiem z pracy maszyn dzielić.
Nie mamy jeszcze sytuacji, że piwo lub buty produkuje jedna super fabryka, ale świat dynamicznie zmierza w tym kierunku. Grono beneficjentów staje się coraz węższe. System staje się tak chory i niewydolny, że upadek wydaje się bliski. Pewien znany psychoterapeuta pisał, że często pomoc jest zbyt szybka. Leczy się powierzchowne objawy, a pacjent nie ma szans dotrzeć do głębokich przyczyn zaburzeń. Choroba wtedy trwa bardzo długo. Lepiej jest gdy pacjent dociera do dna, wtedy jest szansa na odmianę, wyleczenie. Powrót do małych browarów to niestety jedynie powierzchowne leczenie, spowalnianie tempa upadku systemu.
Może czas na konkluzję. Uważam, że zatrzymanie postępu jest niemożliwe. Ludzkość traci pracę – to proces nieodwracalny. Powrót do małych browarów, to nie odwrócenie trendu, a jedynie jego spowolnienie. Łagodzeniu zbyt szybkiego tempa zmian. Kiedyś miałem z przyjacielem dyskusję o prawach gejów, mój przyjaciel był przeciwnikiem dawania większych praw i powiedział bardzo szczerze „Arek, nie ma logicznych argumentów za moim nastawieniem, ale ja po prostu potrzebuję więcej czasu, zmiany dzieją się dla mnie za szybko”. Wiele zrozumiałem podczas tej rozmowy. Być może takiego samego czasu i oddechu potrzebuje ludzkość odnośnie znalezienia sposobu na nowy podział dóbr. Być może jest w tym wielka mądrość. Stary system upadnie gdy będzie gotowy nowy. Póki, co nie jest gotowy. Piwo, które wymaga większego nakładu pracy rąk ludzkich, daje nam trochę więcej czasu. Na zdrowie!
Witaj Arku,
poprzednie kilka wpisow na Twoim blogu zbyt skrecalo w lewo, przynajmniej jak na moj gust, dzisiejszy jednak bardzo mi sie podobal i zgadzam sie w wiekszoscia przedstawionych tez. Chcialem zwrocic uwage na dwie rzeczy:
„Tak jak to jest obecnie, czyli jeden człowiek (lub wąska grupa ludzi) czerpie korzyści z super browaru. (…) Reszta świata nie ma pracy, nie ma pieniędzy, tonie w długach.”
Chyba troche za duze uproszczenie – gdyby nikt nie mial pieniedzy, to kto kupowalby piwo u naszego potentata? Juz Henry Ford doszedl do wniosku ze podniesienie plac w jego fabrykach w polaczeniu z przystepna cena samochodow powoduje zwiekszenie popytu wsrod samych pracownikow i oddzialuje korzystnie na funkcjonowanie przedsiebiorstwa.
Druga sprawa – idee dochodu podstawowego uwazam za bardzo ciekawa i, mimo raczej kapitalistycznych pogladow, mysle ze wprowadzenie jej w tej czy innej formie w przyszlosci bedzie koniecznoscia. Problemem jest jednak to, ze dopoki istnieje mnostwo zawodow, ktorych maszyny nie sa w stanie za nas wykonywac (a nie sa to prace dajace duza satysfakcje/wiazace sie z wysokim statusem spolecznym/zarobkami), to dochod podstawowy spowoduje, ze jako pierwsi z pracy zrezygnuja wlasnie przedstawiciele tych zawodow. Jesli nie bedziemy w stanie zastapic ich maszynami, nieuchronne bedzie znaczne podniesienie plac w tych branzach – a co za tym idzie wzrost kosztow i cen dla wszystkich. I nagle nagle dochod podstwowy przestanie wystarczac na zycie…
Chodzi mi o grupy zawodowe takie jak: pielegniarki, pracownicy spoleczni, kierowcy (ich pewnie najszybciej bedzie mozna zastapic maszynami), smieciarze, nauczyciele itp.
pozdrawiam,
Michal
Jest prostsze wyjście, praca po 4h/3 dni w tygodniu, być może również tylko tymczasowe ale w pewnym sensie to już się dzieje, jeszcze niedawno ludzie pracowali w soboty, a w niektórych krajach pracuje się już po 7h. Myślę że zmiany pójdą w tym kierunku, niektóre grupy zawodowe już teraz mają krótsze godzinowo etaty, (teraz przychodzą mi namyśl tylko nauczyciele, ale chyba jest tego więcej), no i takie rozwiązanie wydaje się mieć same zalety (oczywiście stopniowe skracanie czasu pracy). Z drugiej strony zastanawiające jest że przy takim postępie jaki już teraz mamy rynek pracy jest ciągle prawie wypełniony – kilu procentowe bezrobocie ( w Polsce nieco większe chociaż postęp technologiczny jest mniejszy???) a firmy mają problemy ze znalezieniem rąk do pracy (podobno również tej nie wymagającej żadnych kwalifikacji). To daje do myślenia…
Piwo rulez!;)