Przerwana lekcja Wiedzy o Świecie

To są szokujące dane. Dane z USA. Badania z Harvardu. Myślę, że w Europie wygląda to podobnie. W Polsce też.  To, co jest najciekawsze to nie to „jak jest”. Tylko różnica między tym  „jak myślimy, że jest „jak  jest”.  Gdzie jest nasza świadomość, a gdzie rzeczywistość. W danych jest też o tym „jak byśmy chcieli aby było”. To już jednak tak daleko od tego „jak jest”, że to znacznie mniej interesujące. Proszę państwa dane o tym w jaki sposób ludzkość dzieli tym, co posiada.

Od razu najważniejszy wykres. Mamy tu podział ludności na 5 grup pod względem bogactwa, czyli równo po 20% i informację ile bogactwa te grupy posiadają. Dolna i środkowa linia to wynika ankiet z badań z Harvardu. Najniższa pokazuje jak według ludzi powinno być dzielone bogactwo. Srodkowa pokazuje, jak ankietowani myślą, że dobra są podzielone. Najwyższa linia pokazuje jak jest naprawdę.

Wykres1

Teraz te samo dane, pokazane jeszcze bardziej obrazowo. Na początek wersja skrajnie lewicowa, socjalistyczna, utopijna. Tak mógłby to chcieć rozegrać ktoś taki jak Jezus.

Wykres2

Kolejna wersja idealistyczna. Tak to powinno wyglądać gdyby demokracja działała, czyli ludzie sami mogliby zdecydować. Bogaci mają kilka razy więcej niż biedni, sprawiedliwy bonus za to, że im się chce. Można dodać… i żyli długo i szczęśliwie:

Wykres3

No tak, jednak mamy świadomość, że nie jest tak pięknie. Teraz będzie tak jak myślimy, że jest. Tu ankietowani odtworzyli rzeczywistość według własnych wyobrażeń. Robi się pesymistycznie:

Wykres4

Ta pesymistyczna wizja ma jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością, która jest znacznie bardziej pesymistyczna. Tu wykres bogactwa bogatych idzie dosłownie w kosmos. Dlatego wydzielono 1% najbogatszych, którzy posiadają 40% całego majątku. W rękach 80% społeczeństwa jest tylko 7% całego majątku.

Wykres5

Na koniec jeszcze miniaturki rozkładu bogactwa w USA: „jak byśmy chcieli aby było”, jak myślimy, że jest” a  „jak  jest”.

Wykres6

Moje luźne i subiektywne wnioski:

1. Zawsze mnie zadziwiało, że przy kryzysie tak dużo mówi się o dłużnikach (np. Grecji, czy młodych rodzicach, którzy wzięli kredyt na mieszkanie), a tak mało o pożyczających. Przecież aż się wpycha do głowy pytania: kto ma aż tyle kasy, żeby tak wiele pożyczać?

2.  Drugie pytanie: Dlaczego tak chętnie pożyczał? Moja odpowiedź: bo chciał zarobić, chciał mieć jeszcze więcej. Na świecie promowana jest chciwość. Chciwość, która nie ma granic, nie ma mety, nie ma punktu, w którym jest znak stop. Ten 1% Amerykanów, który posiada aż 40% to w sumie aż 3 miliony ludzi. Są tam ludzie, którzy mogą traktować fakt, że kolega ma więcej koni arabskich ode mnie jak dylemat życia lub śmierci. Serio. Mogą popełnić samobójstwo, jeśli stracą dobrą pozycję w wyścigu, nawet gdy dla 90% społeczeństwa będą ciągle bajecznie bogaci. Dlatego ich mentalność można nazwać: nie daruję ani centa!

3. Moim zdaniem problem nie polega na tych najbogatszych, tylko na nas wszystkich. Dosłownie: problemem jesteśmy my.  A dokładnie to, że zazdrościmy tym najbogatszym. A powinniśmy im współczuć. Chciwość to okropna bieda. To straszne ubóstwo duchowe i bardzo parszywe życie, pełne parszywych przyjaciół i parszywych problemów. Jednak większość zazdrości. Mało kto współczuje.

4. Dlaczego zazdrościmy, a nie współczujemy? Bo tak wyszkolono nasze mózgi, taki cel wbito do głów przez długi proces edukacji. Na edukacji się nie skończyło, ta jest sączone do naszych głów non stop. Chociażby w reklamie kostki rosołowej.

5. Chciwość to straszna choroba. Coraz straszniejsza. To już nie tylko sprawa okaleczenia własnej duszy, wojen, śmierci milionów ludzi i miliardów zwierząt. Teraz to też sprawa gigantycznej nadprodukcji, czyli zanieczyszczenia środowiska, czyli samobójczego pozbawienia się możliwości życia na tej planecie. Ludzie wyjątkowo chciwi zawsze byli i zawszę będą się pojawiać. Tylko w jaki sposób udało im się przekonać normalną większość, że to tak wspaniałe być chciwym? Dlaczego nauczyli nas, że droższy samochód, większy dom, złoto na szyi to powód do czucia się lepszym? Może luksusowy samochód to jeszcze nie powód do wstydu, niemniej do chwały też nie. Utopią jest wyznaczać granicę, typu VW Passat jest ok, a Ferrari już nie.  Słowo umiar jest trudne do zamknięcia w ramach i może dlatego tak drastycznie przegrywa z chciwością.

Wykresy, to kadry z tego FILMU

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik, Konsumpcjonizm i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

40 odpowiedzi na „Przerwana lekcja Wiedzy o Świecie

  1. arrec pisze:

    Żeby było trochę weselej, piosenka tematyczna: http://www.youtube.com/watch?v=ej7dfPL7Kho

  2. Wars Jotazof pisze:

    Ciekawy wpis.
    A jak udało się przekonać resztę ludzi? Jak mawiał dr Joseph Goebbels minister propagandy nazistowskiej – kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. A mając do dyspozycji szkolnictwo, media i polityków osiągnięcie tego celu to bułka z masłem.

  3. Franek pisze:

    Chłopy, mówiłem już o tym przy „spisku żarówkowym”: „Prawo Pareto” – z tym, że tutaj jest „wyśrubowane do maksimum”.
    Przeczytajcie wspomnianą już także „Wojnę o pieniądz. Źródła kryzysów finansowych” – Song Hongbinga.
    Kto ma tyle kasy? Banki. Rothshildowie, Rockefellerowie i gdzieś tam w kolejności Bill Gates.

  4. MD pisze:

    zaskakuje mnie jedna rzecz – uważasz, że demokracja powinna działać tak by dobra były odpowiednio „rozdzielone”? W ogóle podejście „jak wg ludzi powinno być ROZDZIELONE bogactwo” z gruntu ukazuje fałszywą postawę – jakby bogactwo było rozdzielane…
    Wydaje mi się, ze w demokracji chodzi raczej o wolność, czyli o to, że możesz być zarówno w bottom 20% jak i w top 20%, zależy to tylko od tego czy tego chcesz i czy jesteś na to wystarczająco uparty, pracowity i inteligenty.
    Myślę, że raczej clue to kwestia tego by tzw „demokracja” nie była „korpokracją”. czyli by top20 nie blokowało wszystkich poniżej.

    • arrec pisze:

      MD, dobra są rozdzielane, człowiek rodzi się goły i goły umiera. Prawo własności, czyli przyzwolenie na to aby człowiek cokolwiek posiadał może być uważane za świętość, jak i za formę kradzieży. Sposób jaki na to patrzysz to tylko koncepcją, w którą wierzysz.. Samochód nie jest tak naprawdę twój, drzewo, które stoi na twojej działce też nie jest twoje – to są wszystko umowy społeczne, społeczeństwo demokratycznie ustaliło pewne zasady rozdzielania dóbr. Tsunami czy huragan nie biorą udziału w tych ustaleniach i nie ominą twojego samochodu, ponieważ on jest twój, a nie ich.

      Ustrój demokratyczny to taki, w którym decydują wszyscy, to znaczy, że jeśli większość uważa, że za zabójstwo powinno być dożywotnia izolacja w więzieniu to tak się dzieje (powinno dziać). To wszystko jest super trudne przez skalę. W małej osadzie naprawdę każdy by czuł, że ma wpływ, na to co się dzieje, w wielkim wielomilionowym państwie, wszystko staje się mało przejrzyste. Jednak jeśli większość uważa, że zabójstwo powinno być dożywocie, a jest izolacja tylko na dwa lata, to coś tu naprawdę mocno nie gra. I tak jest w przypadku podziału własności. Prawdziwy rozkład majątku plus cała ta kredytowa maszyna świadczy o tym, że żyjemy w systemie niewolniczym. W filmie Django jest taka świetna scena jak czarny charakter, grany przez DiCaprio krzyczy do niewolnika oddaj mi 500$, które za Ciebie zapłaciłem. Tak też wyglądają nasze zasady ekonomii. Postulaty typu ” jeśli jesteś na to wystarczająco uparty, pracowity i inteligenty” to takie „arbeit macht frei” dla niewolnika. Oczywiście można awansować z dolnych 20% do dajmy na to środka stawki, ale będziesz zapierniczał jak wół, a mały błąd i spadniesz z powrotem. Żyjemy w czasach niewiarygodnego postępu technicznego, a pracujemy więcej i stresujemy się bardziej o pracę niż 1000 lat temu. Cała logika pokazuje, że powinniśmy się lenić na potęgę. dlaczego tak nie jest? Bo pewna grupa osób ściga się o to kto ma lepszy private jet. Ot co.

  5. Michał pisze:

    Bogaci myślą o pieniądzach. Ale jeszcze bardziej myślą i pragną ich biedni.

    Podziwiam takich ludzi jak Richard Branson. Dużo bardziej niż świnie w mercedresie czy żebraczków zazdrośników.

    Problemem nie są zasoby (ba, nawet lepiej jak mają je ludzie, którzy potrafią nimi zarządzać, niż Ci, którzy by zaraz je przepili albo wydali na głupoty), ale niepotrzebna konsumpcja. Przecież nie każdy bogaty jest gruba, arogancką świnią w mercedesie, Arku nie przeszadzajmy, co więcej, prędzej tutaj szukałbym ciekawych ludzi, niż wśród „plebsu”.

    Pozdrawiam

    • arrec pisze:

      No tak, Bertrand Russell wnuk księcia i byłego premiera, Ludwik Wittgenstein syn jednego z najbogatszych ludzi w Austrii. Co ciekawe Wittgenstein oddał cały odziedziczony majątek siostrom, wywołało to wielkie zdziwienie, a Wittgenstein odparł, pieniądze są niebezpieczne i demoralizują, najrozsądniej było je oddać komuś, kto już jest zdemoralizowany 🙂

      Wracając do tematu, Michał, zgadzam się z Tobą to niepotrzebna konsumpcja jest tu solą w oku, tak naprawdę uzależnienie działa w dwie strony, tak samo jak niewolnicy są od panów, tak i panowie są od niewolników. Większość ma możliwość działania, wystarczy zacząć myśleć, wyrzucić tv, kupować duuużo mniej, podziwiać kogoś w starym samochodzie, ze starym telefonem i starych spodniach, a nie kogoś kto ma umysł zawładnięty przez konsumpcyjne potrzeby, gwizdać na bzdurne mity człowieka sukcesu, doceniać proste rzeczy itd itd

  6. rst+ack pisze:

    Nie mogę zrozumieć skąd założenie, że bogaci są chciwi. Albo posądzanie Jezusa o socjalizm czy lewicowość. Cały ten wpis świadczy o bardzo uproszczonej i wypaczonej wizji świata. Lewicowe poglądy, w tym socjalizm, żadnemu społeczeństwa nic dobrego nie przyniosły i przynieść nie mogą z samej swej natury. Demokratyczne zarządzanie dobrami to też jakaś pomyłka. Społeczeństwo najlepiej funkcjonuje gdy ludzie są odpowiedzialni za pomnażanie swoich własnych dóbr i gdy nie przeszkadza im się w przechodzeniu z grupy biedniejszej do bogatszej.

    • arrec pisze:

      Witaj rst+ack, nie po to aby Ciebie przekonać, myślę, że jesteśmy bardzo daleko w poglądach (i dobrze!) tylko dla samej przyjemności z dyskusji, moje argumenty do spraw, których nie możesz zrozumieć:

      1. Gdyby Bóg wysłał swojego syna na Ziemie 2 tys lat później, czyli teraz, to zapewne Jezus nie wchodziłby w dylematy prawica-lewica. I lewica i prawica potrafi być wynaturzona i okrutna. Dla mnie to jak jazda samochodem, bez sensu jest być zwolennikiem skręcania tylko w prawo czy tylko w lewo. Czasem trzeba myśleć o tym aby zrobić coś samemu, a czasem skoncetrować się na pomaganiu słabszym. To jak wyprawa wysokogórska i pytanie czy sobie nawzajem pomagać. Odpowiedzi: zawsze pomagać i nigdy nie pomagać są głupie. Mądra odpowiedź: pomagać jak tylko jest to możliwe. Gdy zrobimy z pomagania dogmat, ignorując zmienność warunków to wyjdzie bezsens.

      Myślę, że Jezus nie tylko swoim zachowaniem (na pewno byłby skromny i nie marzyłby o bogactwie!) jak i swoimi poglądami zdecydowanie byłby za tym aby wszyscy ludzie potrafili się między sobą dzielić, pomagać sobie gdy tylko jest to możliwe, aby nikt nie chciał mieć więcej od drugiego, aby nikt nie chciał drugiego upokorzyć, kontrolować itd Jest to zgodne z ideałami lewicy, jednak niekoniecznie lewica jest najlepszą drogą do osiągnięcia tego. Jeszcze raz do wyprawy górskiej, dobroci nie da się uregulować, gdy próbójemy to robić to wychodzi wynaturzenie. Myślę, że Jezus miałby taką świadomość i nie walczyłby o prawo, ustrój polityczny, tylko o ludzkie serca.

      2. Chciwość bogatych. Tu najpierw napiszę, że to bogactwo, o którym jest ten tekst to tak coś, co można nazwać „niepojęte bogactwo”. Cały tzw small buisness to coś nieporównywalnego. W naszej perspektywie możemy mówić bogaty o koledze, czy sąsiedzie, który ma odrobinę więcej – jednak to nie ta sprawa.

      No dobrze, do rzeczy. Moja opinia jest taka, nasza kultura, kapitalizm, prawicowe dogmaty, które królują długi czas doprowadziły do tego, że bogacenie się stało się rodzajem sportu, wyścigu. Tour d’France. Gdybyś podszedł do dowolnego kolarza i zapytał po co to robi, dlaczego tak walczy o każdą sekundę, przecież ma dach nad głową, ma co jeść itd – to spojrzał by na Ciebie jak na wariata. Powiedziałby takie są reguły tej gry, a ja się w nią bawię. Regułą bogacenia się jest chcieć więcej dla siebie. Porównanie do Tour d’France jest bardzo dobre, ponieważ emocje rosną (a nie maleją!) w miarę tego jak kolarz jest lepszy. Kolarz, który walczy o miejsca między 100 a 120 stara się jak może, jednak nie wścieka się jak wariat jak mu nie wychodzi. W przedziale 20-50 emocje będą większe. W pierwszej 10 kolosane, tu naprawdę liczy się każda sekunda. Pokazuje to wiele badań, i wie to każdy podróżnik, w biednych rejonach świata ludzie są bardzo gościnni i hojni. I teraz przychodzimy do kryzysu, bogacze tego świata pomnażają swój majątek przez pożyczki. To już nie jest świat, że bogaci mają dużo, a biedni mało. Biedni mają ujemnie. Nie tylko mają swoje kredyty, są też mają minus jako obywatele zadłużonych państw. Bogaci bawią się w swoje Tour d’France chciwości w totalnym amoku. Są jak kolarz, który zaryzykuje śmierć podczas snu, jednak zarzyje EPO bo bycie lepszym jest ważniejsze niż wszystko. Nie liczą się żadne koszty, tylko wyścig. I przez to mamy, to co mamy. Stresujące, nerwowe, zanieczyszczone życie. A wsytarczy zacząć myśleć.

  7. MD pisze:

    1. czy dobrze rozumiem, że uważasz, że byłoby dobrze, gdyby całość majątku prywatnego znacjonalizować i większość (demokracja) decydowałaby jak ją rozdzielić?

    Już w historii były takie rozwiązania. Moim zdaniem się nie sprawdziły, czy Ty uważasz, że owszem, sprawdziły się?

    2. napisałeś „Tak to powinno wyglądać gdyby demokracja działała, czyli ludzie sami mogliby zdecydować”. Czyli uważasz, że: a) ludzi w działającej demokracji mogą sami decydować, a w niedziałającej nie mogą? Możesz podać przykład takiej działającej demokracji? b) uważasz, że dowodem na działanie demokracji jest proporcja posiadania pomiędzy bogatymi i biednymi?

    3. Czyli uważasz, że to Bóg rozdziela dobra, czy może, że to bogaci rozdzielają dobra? (nie wiem jak Ty ale ja np: nie stanąłem w kolejce do kogoś bogatego by mi dał to co mam.) Owszem wszystko co mam dał mi Bóg, wierzę w to, ale ta postawa wynika z mojej wiary – patrząc na świat materialny i na te statystyki o których piszesz chyba też się zgodzisz, że to nie Bóg „rozdzielił” dobra tak by bogaci je mieli a biedni nie?

    Widzisz, czepiam się tego zwrotu „rozdział dóbr” bo moim zdaniem jest on zdecydowanie nieboży. Zwrot ten sugeruje, że ilość dóbr w świecie jest ograniczona, że trzeba je rozdzielać, że jak ktoś dostanie więcej to ktoś inny dostanie mniej i będzie nierówność itd. Czyli mamy niedostatek dóbr. Bóg zaś uczy mnie, że On jest bogaty we wszystko i daje wszystkim tak jak chce a oznacza to, że (jeśli się z nim współpracuje) to daje dużo, bardzo dużo bez ograniczeń. Wszak Bóg jest nieograniczony i szczodry.

    Zwrotów w stylu „rozdział dóbr”, albo to, że ktoś komuś „zabiera pracę” używają ludzie żyjący w mentalności niedostatku i jest to zdecydowanie nieboża mentalność.
    Pozwól, że zacytuję i sparafrazuję tu 7 nawyków skutecznego działania (S.Covey’a):
    „Ludzie o mentalności niedostatku mają tendencję widzieć wszystko w kategoriach wygrana-przegrana. Wszystkiego jest tylko tyle, że jak ktoś inny to weźmie to będzie mniej dla mnie.” więc m.in. zazdroszczą sukcesów innym a nie cieszą się z nich, denerwuje ich to, że ktoś ma wiecej/lepiej/etc. itd.

    Ja wierzę, że wszystkiego jest w świecie tyle, że starczy każdemu. No i wiem, że mój Bóg jest Bogiem szczodrym 🙂

    • arrec pisze:

      1. Ciekawe jest co piszesz. Zacznę to nazywać „syndrom owadów” z dyskusji o cierpieniu zwierząt. Jak ktoś mówi o zmianie, próbuje redefiniować jakąś koncepcje, to ktoś inny żeby uniemożliwiść dyskusje, mówi o skrajnej, bezsensownej formie zmiany. Jest milion innych możliwości, od tej o której piszesz. To rozwiązanie, o którym piszesz moim zdaniem w przeszłości się nie sprawdziło i nie jestem jego zwolennikiem.

      Nie wymyślam tu też jakiegoś innego rozwiązania politycznego, czyli odgórnego. Mógłbym to zrobić, tak dla zabawy intelektualnej, jednak nie forsowałbym swoich pomysłów, bo się na tym nie znam. Mam za to silne przekonanie, że bardzo wiele można zmienić oddolnie. Jakby ludzie odrzucili chciwość, nie chcieli mieć więcej, więcej i więcej to dzielenie się byłoby naturalne.

      2. Napisałem już powyżej przykład co znaczy działająca i nie działająca demokracja (z karą dożywocia i dwóch lat więzienia). Tu chyba problem polega na tym, że Ty jakby zupełnie nie uwzględniasz możliwości podciągnięcia „rozdziału dóbr” pod jakąś decyzyjność. Widzisz tu święte i jednoznaczne prawa. Znam kilka osób, który twierdzą, że bank to bandyci, dwieście lat temu napadli by na dom w nocy, przyjechali na koniach, ukradli kosztowności, zgwałcili żonę, przy dobrym humorze darowali życie i odjechali. Teraz mają inne metody, jednak napadają na ludzi i zabierają im wszystko.

      Innym słowy, prawo własności, czyli “rozdział dóbr” zależy od setek, jak nie tysięcy przepisów. To do kogo należy nieruchomość może zależeć, od za póżno złożonej skargi na sądu. To do kogo należą dobra nie zależy od Boga tylko od zasad, który ustanowiliśmy. Jeśli zasady powodują, że 20% ma prawie wszystko, a 40% nie ma nic to można uznać, że są dosyć głupie i można myśleć o tym jak je zmieniać.

      3. Tak jak pisałem to zasady, prawo, umowy społeczne rozdzielają dobra. Gdybyś mieszkał sam, jeden człowiek na Ziemi to byś nie musiał tu ustalać prawa, zwierzęta by nie były tym zainteresowane, teoretycznie wszystko Twoje.

      Zgadzam się z tym, że ilość dóbr jest nieograniczona. Uważam też, że wartości duchowe są milion razy cenniejsze od materialnych. Jednak uważam też, że jeśli jeden człowiek ma 5 domów, a drugi umiera z zimna, bo domu nie ma to ludzkość błędnie tu wymyśliła zasady. Małe błędy w obliczeniach, które można skorygować.

      Często gdy myślę o aktualnej kondycji ludzkosći, ciągłych nerwach, stresie, pośpiechu, strachu o pracę, strachu o dach nad głowę przez kredyt to myślę, kurczę blade! lisy mają dużo mniejsze mózgi, a tak sobie wszystko zorganizowały, że nie mają aż tylu zmartwień.

    • MD pisze:

      Teraz chyba lepiej Cię zrozumiałem:
      Chodzi Ci o to, że dostrzegasz wielką biedę i wielkie bogactwo, które tej biedzie nie pomaga (a przynajmniej nie widzisz by pomagało). Chciałbyś by tej biedy nie było i uważasz, że zmieniając prawa i zasady można by było temu zaradzić.

      Jeśli o to Ci chodzi to cieszę się, że lepiej Cię rozumiem, ale cóż, również się z Tobą nie zgodzę.
      Wydaje mi się, że człowiek to dużo więcej niż zwierzę i dużo więcej niż maszyna, jakiś zaprogramowany mechanizm. Wydaje mi się, że człowiek jest istotą na tyle genialnie stworzoną, że nie da się jej zamknąć w żadne ramy. Inaczej mówiąc – nie da się po prostu ustalić odpowiednich praw i już dalej ludzie w tych prawach tak się ułożą, że nie będzie biedy, ludzie będą szczęśliwi itd.

      Owszem, można się zastanowić czy jest to w ogóle możliwe – wydaje mi się, że tak i wydaje mi się, że Bóg do tego dąży, ale nie za pomocą ustalania praw i karania za ich nie przestrzeganie 🙂 (przynajmniej na tyle na ile znam Jezusa, to On działa inaczej 🙂

      Wydaje mi się, że dojście do sytuacji w której każdy człowiek będzie szczęśliwy wymaga raczej zmiany każdego z nas od środku, zmiany, której nie da się przeprowadzić inaczej niż poznając Jezusa i z Nim żyjąc. I wtedy nie potrzebne już będzie „nie kradnij” „nie zabijaj” bo wszyscy będą żyli wg Ducha, jak mówi Pismo. Wszyscy będą sobie ufać i będą dla siebie dobrzy, dzięki Jezusowi. (a nie dzięki prawom ludzkim)

    • MD pisze:

      Nie doczekałem się odpowiedzi więc jeszcze raz wklejam:
      Czy dobrze Cię zrozumiałem, że chodzi Ci o to, że dostrzegasz wielką biedę i wielkie bogactwo, które tej biedzie nie pomaga (a przynajmniej nie widzisz by pomagało). Chciałbyś by tej biedy nie było i uważasz, że zmieniając prawa i zasady można by było temu zaradzić? (dalszy ciąg w komentarzu do komentarza 😉

    • arrec pisze:

      MD, myślałem, że to stwierdzenie, a nie pytanie. Jeśli pytanie, to odpowiem, tak, mniej więcej się to zgadza, To tak jakbyś napisał(-a): „dostrzegasz fakt, że ludzie dokonują morderstw i uważasz, że zmieniając prawa i zasady można tym morderstwom zaradzić” Ważne: zaradzić w sensie, naprawiać, poprawiać, iść w dobrą stronę. Tak tworzyć prawo i reguły aby morderstw było mniej.

      Czy chodzi o morderstwa, czy o drastyczne nierówności społeczne, czy o prawa zwierząt ja wierzę, że kluczem jest postawa naukowa, czyli zmiana, czyli testowanie. Każdy przełomowy wynalazek jest wynikiem wielu prób. Zawsze można się poddać i powiedzieć to niemożliwe, to się nie uda – na szczęście są ludzie, którzy się nie poddają. Myślę, że regulacje i prawa nie tylko można zmieniać, przesuwać, kalibrować, dostrajać – co wręcz trzeba to robić nieustannie. Innymi słowy: trzeba myśleć.

      Ja mam lewicowe poglądy, rozmawiałem przez ostatnie dni z kilkoma osobami, które mają prawicowe poglądy (w duch Gwiazdowskiego), ciekawe jest to, że widzimy tą samą chorobę (czyli tą kuriozalną dysproporcję w rozkładzie majątku) jednak inne przyczyny choroby. Wręcz jest tak, że tam gdzie jedna strona widzi przyczynę tam druga widzi skutek. Całkiem to zabawne. Argumenty silne jak Pudzian (albo nie jak Pudzian, jak Baboumian – najsilniejszy facet w Niemczech i weganin) po obu stronach.

      Skoro obie strony barykady mają drastycznie inny pomysł na terapie, to może byłoby dobrze gdyby przynajmniej przyznały przed sobą, że mają ten sam cel. A jeśli tym celem i zdrowy i zrównoważony rozwój ludzkości, to ekstremalnie ważne jest tu nasze osobiste podejście do etyki i promocji „bogacenia się”. O tym warto myśleć i rozmawiać.

  8. Kasia pisze:

    Myślę, że trzeba tu odróżnić dwie grupy bogatych. Pierwsza z nich to rzeczywiście Ci, którzy dorobili się dzięki pracowitości i inteligencji. Posiadanie jednak paru milionów lub miliardów przez jakiegoś biznesmena to jednak tylko kropla w morzu podług tego co mają „Ci” naprawdę bogaci o których się w ogóle nie mówi. Pytanie tylko jak sprawić, żeby ludziom żyło się lepiej i żeby nikt z nich „nie doił’. Co zrobić, żeby mniej pracować a mimo to mieć kasę na „normalne” życie i realizację marzeń. Wydaje się to wręcz niemożliwe. Nawet złodziej musi się „napracować” żeby coś ukraść i nie dać się złapać.
    Światem rządzi jakaś określona grupa ludzi. Mówiąc w przenośni, mogą oni wejść do Twojego domu i zabrać Ci wszystko co posiadasz, ale na odwrót być nie może.

  9. Andrzej pisze:

    Arek,
    moim zdaniem poszedłeś trochę na skróty z wnioskowaniem. Zgadzam się z Tobą, że chciwość jest jedną z przyczyn obecnego podziału dóbr. Ale nie widzę związku między stanem majątkowym a chciwością. Osoby bogate zazwyczaj są kolejnym pokoleniem akumulującym kapitał. My oczywiście zauważamy wyjątki – osoby, które „z niczego” dorabiają się fortun. Ale to wyjątki, a nie reguła. Niewidoczne dla większości z nas osoby bogate, stają się codziennie jeszcze bogatsze.
    W drugim wniosku, który wysnułeś pomieszałeś chciwość z zazdrością. Ale ona ma ma miejsce we wszystkich grupach, o których piszesz. Menel zazdrości innemu menelowi, że ten drugi ma alkohol. Bezrobotna (w trzecim pokoleniu) zazdrości innej bezrobotnej, że ta wzięła większą zapomogę. Właściciel domku pod Krakowem zazdrości sąsiadowi, że ten ma nowszy model kosiarki itd. aż do tej zazdrości, o której piszesz – kto ma więcej koni arabskich. Mechanizm ten sam, różnica tylko w poziomie zamożności.
    Obawiam się jednak, że to, co postulujesz, czyli ograniczanie konsumpcji przyniosłoby skutek dokładnie odwrotny od postulowanego przez Ciebie. Dlaczego? Bo przyniesie spadek światowej produkcji. Bogaci na tym ucierpią nieszczególnie. Najwyżej nie zarobią kolejnych milionów. Natomiast biedni stracą dużo. Nie będzie dla nich pracy. Spadek produkcji, to mniejsze wpływy do budżetów państw i samorządów, co skutkuje niższymi świadczeniami, gorszą opieką zdrowotną, mniejszymi nakładami na kulturę i naukę – co jest prostą drogą do dalszej pauperyzacji.
    Zresztą zauważ pewien mechanizm, który w pewien sposób samonapędza chciwość.
    Zacznę od pewnego pytania: czy międzynarodowe instytucje finansowe są chciwe?
    Odpowiedź wydaje się banalna: oczywiście, że są, a ostatni kryzys jest tego najlepszym przykładem.
    Czy jednak na pewno?

    Wyobraźmy sobie instytucję, która sprzedaje jakieś produkty finansowe. Od czego zależy, jaki zysk wypracuje? Zapewne od wielu czynników: modelu biznesowego, strategii, poziomu kosztów. Ale ja skupię się na jednym z nich. Tzw. presji na wyniki. Wiesz dobrze, jak to wygląda (to będzie pewne uproszczenie): dyrektor sprzedaży naciska na swoich dyrektorów regionalnych, a ci na handlowców, ponieważ każdy poziom jest rozliczany z wyników (np. z przychodów ze sprzedaży produktów finansowych). Dyrektor sprzedaży nie robi tego, bo jest sadystą. On robi to, bo jego z kolei za wyniki rozlicza zarząd firmy. Zarząd zapewne też nie jest sadystą, ale dobrze mu się pracuje i bierze pensję, więc robi to, bo sam jest rozliczany przez radę nadzorczą za wyniki. Ta również może nie być sadystą, ale jest rozliczana za wyniki przed akcjonariuszami (a wiemy już, że szkoda tracić miłe wynagrodzenie, tym razem za zasiadanie w w radzie nadzorczej).
    W związku z tym pytanie: czy wyobrażamy sobie akcjonariuszy, którzy mówią: zarobiliśmy tak dużo, że więcej nie musimy?
    Jeśli nie, lub tylko drobny odsetek, to nie dziwmy się, że niczym pasem transmisyjnym przekazywana jest chciwość do jednostek operacyjnych, czyli handlowców.
    Jakie są skutki transmisji chciwości? To m.in. różnego rodzaju polisolokaty, struktury, produkty dodatkowe sprzedawane bez oporu nieświadomym konsumentom.
    Zauważmy jeszcze jedną stronę zagadnienia. W swojej masie konsumenci z jednej strony chętniej wybierają lokaty wyżej oprocentowane, akcje dające wyższą dywidendę, fundusze dające wyższe zyski itd. a z drugiej strony narzekają na wysokie oprocentowanie kredytów, wciskanie niechcianych produktów dodatkowych, ubezpieczeń itp.
    Z jakiegoś powodu ludzie w swojej masie nie uświadamiają sobie związku jednego z drugim.
    Podobnie jak nieuświadamiają sobie, że jeśli oczekują, że państwo zapewni środki na np. opiekę zdrowotną na wysokim poziomie, to musi zebrać więcej podatków.
    Wniosek? Chciwe nie są instytucje. Instytucje nie mają sumienia ni uczuć. To co je napędza, to suma wszystkich chciwości. Chciwości poszczególnych pracowników, kadry kierowniczej, zarządów itd. aż do właścicieli.
    Jak ja rozumiem chciwość? To nieumiarkowane pożądanie posiadania. Czym skutkuje? Obniżeniem poziomu etycznego, co powoduje wyższą skłonność do nieuczciwych zachowań w celu zwiększenia stanu posiadania.

  10. Franek pisze:

    „Tylko konkurencja napędzi świat” – Arrec, zabij mnie nie pamiętam źródła ale któryś z Rockefellerów stwierdził: „konkurencja jest grzechem”.
    Wielu ludziom wydaje się, że żyjemy w kapitalizmie, bzdura, od dawna mamy już inny system: kartelizm.
    Rzućcie okiem na wywiad z Aaronem Russo, jest na you tube. Jeśli nie wierzycie Chińczykowi Hongbingowi, to może Żyd was przekona 🙂

    • arrec pisze:

      Franek, nie jestem zaznajomiony z całą tą argumentacją, drugi raz w życiu słyszę słowo kartelizm. Tak jak pisałem powyżej mój pogląd ogólny na prawice i lewice w sensie ekonomicznym, jest taki, że to jak kierowanie samochodem, czasem prawo, czasem w lewo. Mój pogląd szczególny, czyli do aktualnej sytuacji na drodze jest taki, teraz należy w lewo (bo teraz nie jest problemem brak rozwoju (a prawica ekonomiczna wspiera rozwój) tylko zbyt szybki rozwój, który niszczy naszą planetę, wszystkich jej mieszkańców, a przede wszystkim nasze umysły). To tak tytułem wstępu. Bo chodzi mi o to, że mam pytanie do Ciebie: czy możesz sobie wyobrazić kapitalizm, który nie doprowadzi do kartelizmu? Przecież nikt nie wywali planszy do góry nogami, zrzuci pionki i karty i powie, dobra gramy od nowa. Kapitalistyczne reguły gry zawsze doprowadzą do sytuacji zwycięzca-przegrany, jeden ma czołgi i armię, a drugi stoi nagi z rękami do góry. Przecież o to tak naprawdę chodzi w kapitalizmie, kartelizm to wynik długo rozgrywanej gry na kapitalistycznych zasadach. A lewica (często w formie rewolucji) to wywalenie tej całej planszy do góry nogami.

      Ten przykład dobrze pokazuje, że istnienie prawicy i lewicy jest jak dzień i noc. Gdyby była tylko lewica, to wszyscy by zostali goli i nic by się nie ruszyło. Gdyby tylko prawica to bogaci by jedli bezy w pałacach, a obok dzieci by umierały z głodu. Może nawet odpowiednie proporcje to 80/20 prawicy do lewicy. Ja myślę, że dla świata teraz potrzebna jest lewica. Mamy super postęp technologiczny, jesteśmy efektywni w produkcji jak nigdy – czas przestać się ścigać o kto jest lepszy w tej zabawie, czas zakończyć prawicową erę ludzkości, teraz można zwolnić, odpocząć, spokojnie pójść na piwo.

  11. Alek pisze:

    Wszyscy jesteśmy niewolnikami dóbr materialnych. Im mamy ich więcej tym więcej pracy musimy wkładać w ich utrzymanie. Mogę ograniczyć zużycie prądu, ale opłatę przesyłową i tak zapłacę. Mogę mniej jeździć samochodem, ale OC muszę zapłacić. Gdybym miał basen i ograniczył pływanie to i tak …. . W tym momencie przychodzi myśl: czy chcę pracować jeszcze więcej, aby zdobywać kolejne zabawki? Co tak naprawdę jest mi potrzebne i przynosi mi radość, a co jest zbędnym balastem? Spotykam ludzi którym żyje się ciężko, ale telewizor jest obowiązkowo i ze trzy telefony komórkowe (bo była promocja), nie mówiąc o używkach.
    Masz rację Arku, że tylko oddolne działania mogą zatrzymać nadmierną konsumpcję, ale do tego potrzebna jest Świadomość konkretnego człowieka. Społeczeństwo niestety jest od przedszkola tresowane jest według wzorca: więcej, szybciej, dalej. Takimi ludźmi łatwiej się zarządza. Kolejne reformy szkolnictwa ograniczają inwencję ucznia na rzecz dopasowywania odpowiedzi w testach. Czasem mam wrażenie, że mało kto w tej pogoni zastanawia się jeszcze nad sensem życia. Natłok informacji docierających do mózgu nie pozwala na refleksje.
    Nie martwiłbym się tym, że większość dóbr jest w rękach małego procenta ludzi. Z tego bogactwa żyją całe rzesze pracowników i utrzymują swoje rodziny. Własność prywatna to tylko słowo, co udowodnił Lenin.

  12. grudzinski1 pisze:

    ło kurwa ale fajna dyskusja

  13. Franek pisze:

    Każdy system może przerodzić się w kartel i na ogół tak bywa(ło).
    Teraz będzie mocne 🙂 :”pawica” lub „lewica” niczego nie zmienia w stanie posiadania (poza przypadkiem rewolucji), co najwyżej podnoszone są zasiłki społeczne i to na ogół kosztem podatków nakładanych na „etatowców” i „klasę średnią”. W ten sposób następuje pauperyzacja społeczeństwa (zob. Robert Kyosaki – kwadrant przepływu pieniędzy). Bogaci zawsze wylobbują sobie ulgi podatkowe.
    Problem zaczyna się kiedy komuś „odwali”. Jeśli decydent/decydenci (wódz plemienia, władca, pierwszy sekretarz partii, oligarchowie, parlamentarzyści) są „ludźmi”, to troszczą się o swoich ziomków, niewolników, poddanych, obywateli. Natomiast jeśli jakiś możnowładca czy to arystokratyczny, partyjny czy też kapitałowy jest chory na władzę i pieniądz lub ma jakieś inne deficyty psychiczne, to wtedy zaczyna się tragedia.

    • arrec pisze:

      Zgadzam się z tym, co napisałaś, a nawet spowodowało, że zapaliło mi się klika lampek w głowie. W pewnym sensie komunizm nie różni się od kapitalizmu. Przy sprzyjających warunkach, Wykorzystując swoje umiejętności można dojść na szczyt, gdzie ma się władzę i pieniądze. W jednej zabawie są firmy, od małych, średnich, dużych do wielkich/globalnych. A w drugiej struktury państwowe, szkoły, szpitale, samorządy, do władzy centralnej. I tu, i tu finalnie 1% ma ogromną część majątku. I jak wymyślimy drugi, trzeci, czwarty system to bardzo prawdopodobne, że finalnie wyjdzie to samo.

      Także myślę, że to nie system jest problemem, tylko „kult chciwości”. Oczywiście prawie każdy powie, że nie chce być chciwy, z drugiej strony prawie każdy chce być tak bogaty jak Bill Gates, czy każdy by chciał mieć dodatkowe mieszkanie, które by komuś wynajął i miał z tego dochód. I tu jest moim zdaniem jądro problemu. Potrafimy rozpoznać różnicę między klepnięciem przyjaciela po ramieniu, a walnięciem mu pięścią w twarz – w przypadku bogacenia się nawet nie próbujemy tworzyć systemów etycznych. Więcej/bogaciej znaczy lepiej. Religie też w to grają. Nie wyobrażam sobie aby Jezus czy Budda czuł się komfortowo w złotym pałacu gdy inni umierają z głodu, a ich duchowi naśladowcy nie mają z tym problemu. I to jest moim zdaniem TO, napiszę to drukowanymi NIE WIDZIMY PROBLEMU W CHCIWOŚCI. Gdy ktoś sobie kupuje trzecie mieszkanie czy czwarty dom to nie widzi w tym najmniejszego problemu, opowiada o tym znajomym (bo jest z siebie dumny), a znajomi tez nie widzą problemu. I naprawdę nie ważne, czy stać go na czwarty dom bo jest prezesem banku czy dygnitarzem partyjnym. A jak nie ma problemu, w czwartym domu, to nie ma też setnym. Jest tylko jeszcze więcej prestiżu, podziwu, medal od prezydenta, i wyciągnięte języki tłumów, które by też tak chciały.

    • Kasia pisze:

      Był sobie blog, który miał pokazywać, uświadamiać, że można żyć inaczej, że czasami warto zwolnić … teraz tworzy się nowa „religia”. Niedługo nastąpią czasy Świętej Minimalistycznej Inkwizycji i będziemy karać za kupno trzeciego domu.

    • W_88 pisze:

      Jak dla mnie wpisy są coraz bardziej „wariackie”.Czy to też nie jest pewnego rodzaju chciwość? Pokazywanie „jedynej” i „niepodważalnej” prawdy?Coraz mniej wymiany poglądów… Nakłanianie do otwartości ,tymczasem samemu będąc zamkniętym:>

  14. Franek pisze:

    Kasia, teraz ja się zabawię w inkwizytora i będę jak „młot na czarownice” 🙂 Na pewno masz czarującą osobowość 🙂
    Zauważ, że nie ma żadnego bloga, jest tylko Arrec 🙂 i jeśli tylko zacznie Cię karać za kupno trzeciej hacjendy, to zasłonię Cię własną piersią 🙂
    Arrec, do chciwości dorzucił bym też strach: „Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonac tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” – Hbr 2,14-15.
    Z chciwością jest tak jak z jedzeniem mięsa. Jemy mięso bo boimy się, że bez tego rozchorujemy się i umrzemy. Gromadzimy majątek bo daje nam poczucie siły, czujemy, że żyjemy.

    • arrec pisze:

      Franek, z tych samym powodów wybucha bójka w pubie, poczucie siły, poczucie smaku życia. I taka bójka jest nawet na swój sposób piękna (np w literacki sposób, np w „Stąd do wieczności” Jonesa), tylko gorzej jak się pojawiał nóż i ktoś traci życie. Można takie postępowanie głęboko przemyśleć, i poprawiać, i dzięki temu mniej ludzi traci życie w takich bójkach niż sto lat temu. Mniej chętnie sięgamy po noże, ponieważ wiemy jaki ogrom nieszczęścia niesie każda śmierć. Świadomość.

      Do Kasi: Kasiu ani w dyskusji o mięsie, ani w dyskusji o 4 domach nie padło słowo o karaniu, czy o zakazywaniu. Staram się tylko wzniecić ogień dyskusji w tematach, które zostały jakoś teoretycznie załatwione, bo oczywiście nie należy krzywdzić zwierząt i oczywiście nie należy być chciwym – jednak praktycznie są zamiecione pod dywan, kto się zastanawia, co w przełożeniu na rzeczywistość oznacza „nie być chciwym”? Nie ma tu świadomości. Np czy osoba, która jest bardzo ambitna i bardzo chciwa większego majątku ma jakąkolwiek świadomość, że wyrządza krzywdę innym ludziom, gospodarce, naszemu środowisku? Raczej nie ma. I kurczę, ja nie jestem pewny tego, co mówię, może chciwość jest dobra, może bójka w pubie na noże też jest dobra – bo jakoś w ogólnym rozrachunku wychodzi to dla wszystkich lepiej. Może. Rozmawiajmy! Mi się wydaje, że chciwość to nic dobrego, w filmach czarny bohater, to najczęściej jakiś super chciwy facet, i inny facet, jakiś dobry i szlachetny i skromy załatwia tego chciwego i krzyczymy „hurra!” a potem sami chcemy mieć dużo więcej niż wszyscy inni. To nasze podejście do chciwości to naprawdę bardzo ciekawy temat.

  15. Kasia pisze:

    Franku, kupno drugiego (a co dopiero trzeciego) domu mi nie grozi (przynajmniej nie w tym życiu), ale twoją chęć niesienia pomocy jak najbardziej doceniam.

    Arek, dyskusja wskazana i oby było takich więcej. Mój komentarz oczywiście trochę przejaskrawiony, ale tak sobie myślę, że teraz to prawdziwy z Ciebie „młody gniewny”.

    • Franek pisze:

      Och Kasiu, dla Ciebie wszystko 🙂
      Niech jednak brak drugiego domu zbytnio Cię nie uspokaja, posłuchaj co Wielki Socjalista mówi o niepomiernie drobniejszych fantach:
      „Jakim prawem uciskacie mój lud i przygnębiacie oblicza ubogich?” Wyrocznia Pana, Boga Zastępów.
      Pan powiedział: ”Ponieważ się wbiły w pychę córki syjońskie, ponieważ chodzą wyciągając szyje i rzucając oczami, ponieważ chodzą wciąż drepcząc i dzwonią brząkadełkami u swych nóg, przeto Pan sprawi, że wyłysieją czaszki córek syjońskich, Pan obnaży ich skronie”.
      W owym dniu usunie Pan ozdobę brząkadeł u trzewików, słoneczka i półksiężyce, kolczyki, bransolety i welony, diademy, łańcuszki u nóg i wstążki, flaszeczki na wonności i amulety, pierścionki i kółka do nosa, drogie suknie, narzutki i szale, torebki i zwierciadełka, cienką bieliznę, zawoje i letnie sukienki.
      I będzie: zamiast wonności – zaduch, zamiast paska – powróz, miast uczesanych loczków – łysina, miast wykwintnej szaty – ciasny wór, zamiast piękna – wypalone piętno” – Iz 3,15-24
      Masz takie gadżety? 🙂

  16. Kasia pisze:

    „W owym dniu usunie Pan ozdobę brząkadeł u trzewików, słoneczka i półksiężyce, kolczyki, bransolety i welony, diademy, łańcuszki u nóg i wstążki, flaszeczki na wonności i amulety, pierścionki i kółka do nosa, drogie suknie, narzutki i szale, torebki i zwierciadełka, CIENKĄ BIELIZNĘ, zawoje i letnie sukienki”
    Oj Franek, na publicznym forum mam się z mojej bielizny tłumaczyć:)

    „przeto Pan sprawi, że wyłysieją czaszki córek syjońskich, Pan obnaży ich skronie”.
    Biżuterii nie lubię, więc nie posiadam, ale może Pan nie będzie takim sadystą i nie pozbawi mnie mojego włosa jak latem się w sukience po przechadzam.

  17. Pingback: biedni bogacze | Wars Jotazof

  18. Anna N pisze:

    Jeśli chodzi o tych co pożyczają, czy Państwo nie widzą tego, że jest to współczesna forma niewolnictwa? To jest tak bardzo widoczne, że aż strach…
    Dlaczego coraz więcej chcemy posiadać? jesteśmy zwyczajnie podatni na to co nam „wpychają do głowy” każdego dnia po kilka razy.. fakt mamy prawo mieć to wszystko, w ludziach jest coraz więcej egoizmu. Świat zewnętrzny narzuca nam, wymaga od nas, byśmy posiadali coraz więcej i to jest chore, bo każdy z nas wie najlepiej co nam jest potrzebne do życia i to, że nie mamy np. dużego mieszkania nie oznacza, że jest nam z tym źle..

  19. Anna N pisze:

    cytuję „Moim zdaniem problem nie polega na tych najbogatszych, tylko na nas wszystkich. Dosłownie: problemem jesteśmy my. A dokładnie to, że zazdrościmy tym najbogatszym. A powinniśmy im współczuć. Chciwość to okropna bieda. To straszne ubóstwo duchowe i bardzo parszywe życie, pełne parszywych przyjaciół i parszywych problemów. Jednak większość zazdrości. Mało kto współczuje.”
    Nikt nie musi nikomu zazdrościć, czy współczuć, każdy sam ma wpływ na to co posiada, ważne, by być szczęśliwym z samym sobą i swoimi wartościami, pieniądze są każdemu potrzebne do życia, nie mogą one jednak być najważniejszą z wartości człowieka, pieniądze to „rzecz”, niestety ludzka natura już jest taka, że zamiast cieszyć się szczęściem innych doszukujemy się w tym szczęściu czarnej strony życia.

  20. Franek pisze:

    „… osiem największych amerykańskich firm finansowych, do których należą: JPMorgan, Wellsfargo, Bank of America, Citygroup, Goldman Sachs, US Bancorp, Bank of New York, Mellon i Morgan Stanley, kontrolowane są przez 10 akcjonariuszy, którzy posiadają 4 firmy: BlackRock, State Street, Vanguard i Fidelity. Jest to tzw. „wielka czwórka”,
    Słynny FED jest kontrolowany w całości przez te 4 prywatne firmy i to one kontrolują politykę monetarną całego świata.
    Kontrolują bez żadnych demokratycznych bzdur w rodzaju wybory, głosowanie etc. Większość z nich tworzy tzw. światowe, lub lokalne kryzysy, w bardzo prosty sposób: zwiększając, lub ograniczając ilość pieniądza na danym rynku.
    A politycy? Politycy są marionetkami wyższego rzędu w tym teatrze lalek. Wbrew temu, o czym uczą nas historycy, świat nie zmienia się pod wpływem hetmanów, czy królów, ale pod wpływem bankierów. Dlatego o tym się nie uczy w szkołach.” cyt. z: http://www.prisonplanet.pl/ekonomia/bankierzy_nadal_gina,p1410481658

  21. Pingback: O potrzebie skrętu w lewo | Pasja vs. Praca

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s