Informacje z frontu, od mojego bardzo mięsolubnego przyjaciela, który od jesieni testuje dietę bezmięsną. Dodam, że dalej zajada ryby i dalej jest wielkim kontestatorem ideologii wege. Uważa, że zabijanie zwierząt przez ludzi jest naturalne i słuszne. Jest jednak też wielkim eksperymentatorem i lubi sam się przekonać, czy coś może być prawdą.
Oto fragment rozmowy „kontestatora-eksperymentatora” z „kontestatorem-wiem-bo-wiem-że-bez-mięsa-się-nie-da”:
Eksperymentator: „Mam wrażenie że mógłbym codziennie trenować, łyżwy, siłownia, bieganie, rower, na zmianę, do tego gimnastyka, joga, i raz w tygodniu na ryby, do tego mam taką moc w nogach że robiąc 20-30 przysiadów mogę zrobić nawet nie wyprost ile wyskok, i skąd ta werwa? do tego zima minęła a ja nawet kataru większego nie miałem, przypadek?”
Kontestator wiem-bo-wiem: „Przypadek!”
Dodam, że tej zimy przyjaciel po 15 latach wrócił do pasji szkolnej, do hokeja. Jest najstarszy w drużynie i mu to nie przeszkadza. Trener chwali go non stop za rekordowy zapał. Kolejny przypadek? Być może. Być może tak samo jak u mnie, zmiany w samopoczuciu psychicznym i fizycznym po odrzuceniu mięsa to tylko trik mózgu. Jednak każdemu taki przypadkowy kop w większą radość życia polecam.
lubię:)
Podejrzewam, że nie piszesz nam całej prawdy : )
Brak mięsa to może, ale jeśli to pewnie nie tylko. Bo jeśli chodzi o mnie to dużo bardziej czuję się zamulony po pizzy czy misce makaronu z sosem niż po schabowym z surówką.
Jasne, że przypadek. A konkretnie mianownik. Kto, co (?).
https://www.pocztazdrowia.pl/wspolczesna-pszenica-to-rodzaj-plastiku/