Można odnieść wrażenie, że postęp i rozpacz to dwie strony tego samego medalu. Już samo dążenie do postępu wskazuje na niezadowolenie z obecnego stanu, toteż tym bardziej dążę do postępu, im dotkliwiej jestem niezadowolony. W swym ślepym dążeniu do postępu nasza cywilizacja w istocie zinstytucjonalizowała niespełnienie. Starając się bowiem kłaść nacisk na pozytywy i eliminować negatywy, zupełnie zapomnieliśmy, że to, co pozytywne, jest określone w kategoriach tego, co negatywne. Być może przeciwieństwa rzeczywiście różnią się od siebie jak noc i dzień, ale chodzi o to, że gdyby nie było nocy, nie potrafilibyśmy w ogóle rozpoznać dnia. Usunąć negatywne to zarazem zniszczyć wszelką możliwość rozkoszowania się pozytywnym. Przeto im większe odnosimy sukcesy w tej przygodzie z postępem, tym dotkliwsza jest nasza faktyczna porażka i związane z tym poczucie całkowitego niespełnienia.
Ken Wilber, fragment z książki “Niepodzielone”
„Niepodzielone” Ken Wilber zamiast „Niepodzielne” 🙂
Dzięki! Poprawione. I już są dwa komentarze 🙂
Nic dodać nic ująć. To „zinstytucjonalizowała niespełnienie” Z. Bauman by nazwał „konsupcjonizmem”. Autor „Niepodzielonego” – jak najbardziej wart uwagi. pozdrawiam
Ciekawy fragment, ale mam wrażenie, że nic w istocie nie wyjaśnia;). No bo co to właściwie znaczy „zinsytucjonalizowała”? Nasza czyli moja i Twoja? Ja widzę to w kategorii wprasowania ludzi płaszczyznę od porażki do sukcesu na linii realizacji celów, podczas gdy brakuje właśnie odniesienia do tego co pod (rozpacz) i nad (spełnienie) tą płaszczyzną.
Ludzie lądują w przysłowiowej stajni augiasza i łudzą się, że jak kolejny raz „się wezmą” za to g…. to uda im się. A tego więcej przybywa niż ktokolwiek jest w stanie przerzucić. I jak w kołowrotku.
Od kolejnej inspiracji do kolejnej frustracji.
Głęboko wierzę, że Prawda jest jedna. Dlatego mam ogromną radochę szukając jej gdzie tylko mogę. Niedawno przeczytałem:
„Można spędzić życie szukając odpowiedzi na różne pytania, gromadząc przedmioty, pieniądze, albo doznania. (…) Oceniać, wygłaszać sądy i decyzje. Burzyć się i protestować. Walczyć o równouprawnienie albo dostęp do władzy.
Albo BYĆ. Usiąść na tratwie i pozwolić jej się zabrać w dal. Nieważne dokąd. Bo rzeka płynie bez wahania. prosto do celu”
Cytat pochodzi z dziennika Beaty Pawlikowskiej odkrywającej Chiny i Tao.
A ja mam radochę bo lepiej bym nie opisał słynnej obojętności Ignacjańskiej. Swoją drogą bardzo polecam poszukiwanie więcej informacji na ten temat.
Co za ironia, że czasem bardzo daleko szukamy tego, co jest bardzo blisko.
Dawno mnie tu nie było więc nie mogłem sobie darować by czegoś nie wrzucić;) No to jest już 4 wpisy.
Cheers Arrec!
Mam ochotę skomentować twój komentarz, jednak nie potrafię napisać nic ponadto, że bardzo podoba mi się to, co napisałeś. No może dopiszę, że ten fragment rzeczywiście jest taki enigmatyczny, mimo wszystko bardzo celnie trafia w mój wewnętrzny, osobisty sens pisania tego bloga. Cytat powinien być rozwinięty o wytłumaczenie, że sukces i porażka to jeden i ten sam proces, jedna i ta sama relacja, czyli tak naprawdę to jedno i to samo. Jednak w taki niedopowiedziany sposób też ma swój urok.
😉 Ja bym napisał: sukces i porażka to MOŻE, ale NIE MUSI być ten sam proces.
Porażka może zbliżać Cię do spełnienia (gdy uwalnia od czegoś zbędnego), może wpychać w rozpacz (gdy tracisz to co cię karmi i nie masz nic poza tym, …). Sukces może spychać w rozpacz (bo to ciągle nie to, bo to bez sensu, dlaczego nie mam tego co inni, mam po kokardę tego czego nie potrzebuję, temat rzeka), sukces może dodawać skrzydeł (bo daje frajdę podążania w kierunku spełnienia, daje potwierdzenie, że „to jest to”). Dlatego dodałem ten dodatkowy – pionowy wymiar.
Moja obserwacja: ludzie (hehe, tak – ja też) bardzo często nie doceniają / nie cieszą się tym, czym dysponują na tu i na teraz i stąd nie mogą iść dalej.
Ludzie czekają na CUD. A cud jest tutaj: Czas Unieść D…. 😉
No więc unoszę hehe. Czego i Wam i w dalszym ciągu sobie życzę.
Tym optymistycznym akcentem, pozdrawiam
Michał
„Ludzie czekają na CUD. A cud jest tutaj: Czas Unieść D…. 😉
No więc unoszę hehe. Czego i Wam i w dalszym ciągu sobie życzę.”
Też od dawna twierdzę, że jedynym SEKRETEM na udane życie, jest po prostu ruszyć z przysłowiowej kanapy własne TŁUSTE DUPSKO i wzięcie się za siebie. Innych cudów nie ma i nigdy nie będzie. Czekając na nie marnujemy tylko czas i w efekcie własne życie. Pozdrawiam 🙂
Moim zdaniem MUSI albo prostu JEST.Tak samo jak noc i dzień, czy życie i śmierć. Nie ma jednego bez drugiego, nie ma więc rozdzielenia. Tak jak wcześniej napisałeś: „Głęboko wierzę, że Prawda jest jedna”
Wiara, że może istnieć sukces bez porażki to kupa niepotrzebnego cierpienia, albo tak jak to ujął Wilber: Zinstytucjonalizowane niespełnienie
Piszemy o tym samym. Moja teza: człowiek nie musi obijać się od doła (porażka) to szczytów (sukces). Może czerpać i z jednego i z drugiego.
Bruce Lee powiedział (z pamięci) „ból jest najlepszym nauczycielem tylko nikt nie chce być jego uczniem”.
„Wiara, że może istnieć sukces bez porażki to kupa niepotrzebnego cierpienia, albo tak jak to ujął Wilber: Zinstytucjonalizowane niespełnienie” – pełna zgoda!
Kołacze mi się po głowie, że Kamil Stoch po wygranej powiedział, że ojciec mówił mu „trzeba 100 razy przegrać by raz wygrać” – piękne słowa!
stąd moje ulubione słowo: chillout ;))
„Usunąć negatywne to zarazem zniszczyć wszelką możliwość rozkoszowania się pozytywnym. Przeto im większe odnosimy sukcesy w tej przygodzie z postępem, tym dotkliwsza jest nasza faktyczna porażka i związane z tym poczucie całkowitego niespełnienia.”
– stad prosta droga do przyjecia osobistego wyobrazenia o zyciu bez zdrad, chorob, udrek, uposledzonych dzieci… Roszczenie i oczekiwanie tylko pozytywnego. Problemy z akceptacja i pogodzeniem sie z tym co sie przytrafia. Nie rozumienie tego, co sie przytrafia. Nie dawanie sobie przezycia tego, co sie przytrafia. Arcynierealistyczna koncepcja zycia sluzaca „postepowi”, a zatrzymujaca jednostke w rozwoju osobistym.