Cześć 2. Ekologia vs. PKB

Ekologia to słowo nadużywane i wieloznaczne. Warto ustalić, co autor ma na myśli, kiedy decyduje się je użyć.  Gdy słyszę słowo „ekologia” od razu mam przed oczami George’a Carlin’a i jego wyśmianie naszego megalomańskiego podejścia do ekologii planety Ziemia. Zgadzam się z nim całkowicie. Histeryczne nawoływanie do ratowania planety przypomina wymysł bakterii, która przed sekundą pojawiła się na moim małym palcu, że musi ratować swojego gospodarza. Otóż planeta radziła sobie doskonale bez nas w przeszłości. Będzie też sobie radzić bez nas w przyszłości. Czeka ją cała masa ciekawych przygód. A w końcu koniec, czyli zamiana w coś innego. Nasza rola jest w tym wszystkim bardzo, bardzo, baaaaardzo mała.

Takie myślenie o ekologii nie znaczy, że nie jestem proekologiczny. Jestem. Staram się być bardzo proekologiczny. Tylko nie definiuje ekologii jako czegoś wzniosłego. Dla mnie ekologia to zwyczajne dbanie o własną pupę. Coś bardzo podobnego do higieny osobistej.

Zaleta Nr. 2 „Minimalizm jest ekologiczny”

Niedługo przekroczymy magiczną barierę, po której zaczniemy szybciej zużywać „zasoby Ziemi”, niż potrafią się one odnawiać. Tak przynajmniej twierdzą jacyś naukowcy. Mało osób zdaje sobie sprawę, jak to zużycie zasobów rzeczywiście wygląda.  Uśredniony homo sapiens zużywa 99% i niedługo osiągnie to groźne 101%.  Średnia jest jednak  bardzo nieczytelną miarą. Myślimy, że nasza konsumpcja jest jeszcze OK. Tymczasem gdy przeliczymy to na różne regiony to się okazuje, że w USA zużywa się ponad 500% zasobów Ziemi na mieszkańca, a w Afryce tylko 30%.

Obywatel USA potrzebuje takiego samego powietrza i takich samych kalorii jak Afrykańczyk. Jego „przeżycie” uzależnione jest jednak od kilku dodatkowych czynników. Musi wymieniać zupełnie sprawny samochód na nowy, musi też mieć więcej powierzchni domu niż kolega z pracy, czy lepszą kosiarkę do trawy niż sąsiad. Musi dużo konsumować.

Tak jak już było na wstępie, zużywanie „zasobów Ziemi”, tak samo interesuje Ziemię, jak mnie owa bakteria na palcu. Być może właśnie umarła z głodu, jeśli źle na tym palcu gospodarzyła. Gospodarka zasobami potrzebnymi do życia, to sprawa ludzkości. Jak się zrobi z tym nieciekawie wywoła to całą masę ludzkich dramatów. Ja, jako jednostka mogę mieć to w nosie. Mogę też myśleć, o tym, że jeśli mogę coś zmienić to tylko swoją postawą.

Ekologia może być dobrą motywacją do skoku w minimalizm. Każdy nasz zakup to zużycie środków produkcji, środków transportu, powierzchni magazynowej i handlowej. Refleksja nad tym może spowodować, że odłożymy to niesamowicie-piękne-coś na półkę.

Wada Nr. 2 „Minimalizm to zbrodnia dla PKB”

W książce „Shantaram” główny bohater, niedługo przy przyjeździe do Indii odkrył, że po to aby mógł wziąć kąpiel pracownicy hotelu muszą wnosić wiadrami wodę do zbiornika na dachu. Opowiada o tym przyjacielowi, Hindusowi , z wyrzutami sumienia mówi „o Boże, a ja brałem kąpiel trzy razy dziennie” i słyszy „Ty nic nie rozumiesz Lin, powinieneś brać kąpiel pięć razy dziennie”.

Na samym początku bloga pisałem o teorii amerykańskiego antropologa Arjuna Appadurai,  że konsumpcja stała się najważniejszą pracą jaką wykonujemy. Konsumpcja to pańszczyzna, którą każdy porządny obywatel powinien odrobić. Rozwój technologiczny plus kult pracy to w konsekwencji gigantyczna powódź produktów i wszyscy, kolektywnie powinniśmy wziąć na siebie odpowiedzialność. Przyjąć te produkty „na klatę”.

Minimalizm to kij w szprychy tego systemu. Gdyby minimalizm stał się nagle, tak naprawdę popularny to wskaźnik PKB poszybowałby w dół. Wiele firm by zbankrutowało, wielu ludzi straciłoby pracę. Taka jest smutna prawda.

Podsumowanie

Ekologia czy wzrost PKB? Codziennie dokonujemy tu drobnych  wyborów. Lubię myśleć, że jest na świecie zdrowa równowaga. Niektórzy z poczuciem ważnej misji, co rusz zmieniają meble w swoich wielkich domach, inni wykonują szlachetne misje ekologiczne, ograniczając zużycie zasobów do butelki piwa i ławeczki, na której można je wypić.

Moje wnioski z takich rozważań są subiektywne, ponieważ prawda jest taka, że wybrałem minimalizm. A minimalizm prowadzi do przekonania, że między wzrostem PKB, a dobrą i zdrową gospodarką nie ma znaku równości. Wskaźniki ekonomiczna pomijają ekologię i traktują zasoby Ziemi jak studnie bez dna, co może okazać się zgubne(przypomnę dla nas, ludzi, a nie dla Ziemi). Brakuje też dyskusji o sensie ciągłej walki o wzrost PKB. Opinia, że wzrost PKB jest dobry funkcjonuje jako dogmat. A przecież wprost oznacza to, że wszyscy powinniśmy  wydawać całą masę pieniędzy na produkty, których nie potrzebujemy lub nie mamy czasu używać, ponieważ musimy pracować aby na nie zarobić, powinniśmy dojeżdżać wszędzie samochodem, marnować jedzenie czy wręcz dewastować ławki w parku. Innymi słowy robić wszystko tak aby wszyscy mieli, co robić.

Najciekawsze jest to, że ten system jakoś działa. Przypomina to jednak leczenie objawów. Pacjent jest utrzymywany w jako-takiej kondycji. Zyje w permanentnym stresie, że kolejny, większy atak choroby nastąpi lada moment, ale jeszcze żyje.

Minimalizm to sposób na leczenie choroby zamiast leczenia objawowego.

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Cześć 2. Ekologia vs. PKB

  1. Tomek pisze:

    Co do PKB i pogoni za nim uważam to za dramat, że istnieje taki kapitalistyczny dogmat (coraz wyższy PKB), podobnie jak to że jedynym wyznacznikiem sukcesu firmy jako jednostki jest to jak duża ona jest i czy nie może być większa, bogatsza, posiadać więcej rynku itd.

    Gdyby PKB nie traktować jako bożka, to moim zdaniem nie byłoby katastrofy, ludzie wróciliby do wielozadaniowości i z powodu braku pieniędzy (wiadomo – niższe PKB) nauczyliby się radzić sobie sami albo wymieniać umiejętności pomiędzy sobą (jak to robią np. amisze, tam każdy dom jest budowany wspólnie przez całą społeczność bez zapłaty za pracę, jedynie za materiały, na zasadzie ja dziś Tobie, ty jutro mi). Wyeliminowałoby to moim zdaniem pogoń za pieniędzmi, posiadaniem itp. bo ważniejsze byłyby dobre kontakty ze społeczeństwem, sąsiadami, współmieszkańcami, gdyż w razie potrzeby społeczeństwo wyciągnęłoby pomocną dłoń i nie zależałoby to od ilości pieniędzy które jednostka posiada.

    Oczywiście taka sytuacja ma też wady, społeczeństwa mają to do siebie że nie tolerują inności, więc indywidualiści, ludzie o innych poglądach itp. mieliby trudniej, choć patrząc chociażby na tolerancję religijną na polskich ziemiach na przestrzeni wieków (a były okresy gdzie prześladowani z powodu religii z całej Europy emigrowali do Korony gdzie nie doznawali prześladowań) myślę, że nie byłoby tak źle, jesteśmy jako społeczeństwo już na innym etapie rozwoju.

  2. Ja również ratowanie gospodarki przed załamaniem pozostawiam innym. Nie kręci mnie kupowanie coraz to nowych rzeczy, gdyż zwykle te które już kupuję są głęboko przemyślane i całkowicie mi odpowiadające.

    „Globalne ocieplenie” od którego „ekologia” się zaczęła już dawno temu obalono. Jestem „ekologiczny” na ile przemawia za tym ekonomia i pragmatyzm.

  3. ANIA pisze:

    Niestety zakup podstawowych produktów żywnościowych: np. mąka, cukier, pasztet, mleko; to wszystko jest pakowane w kartony i folię lub samą folię. Tak my, sprzedawcy to rozpakujemy i co z tym robimy? Mi powiedziano, że plastiki się pali (!). Ja wolę je wyrzucić niż spalać za sklepem. Chociaż to też nie jest żadne rozwiązanie. Ale ja nic na to poradzić nie mogę. A może coś mogę?

  4. Pingback: Minimalizm. Pełna lista wad i zalet | Pasja vs. Praca

  5. waldek pisze:

    To ważny temat (a właściwie dramat – nie widzę w tej chwili dobrego rozwiązania). Takie przykładowe przemyślenia:
    – to PKB to jest czysto abstrakcyjny wymysł człowieka, nikt nie może powiedzieć że jest to jakieś objawienie (niestety tak to funkcjonuje), a może cała ekonomia powinna być zrewidowana. W każdym razie jeszcze jakiś czas to będzie jeszcze działać (może setki lat), ale wydaje mi się że zakładanie ciągłego wzrostu wszystkiego jako normy jest po prostu głupie. Powinien być chyba obrany inny sens istnienia cywilizacji, hehe.
    – Ekologia to dla mnie sprawa, nie tego co zrobią przysze pokolenia, bo to mnie średnio obchodzi. Dla mnie to sprawa moralności, tego że dominuje okropny egoizm gatunkowy. Tzn. człowiek ma zawsze rację i tylko jego korzyść się liczy. Próba, której zostanie ludzkość poddana to będzie samoograniczenie, i jak na razie widać to że ludzkość tej próby nie przejdzie.
    Przepraszam za misjonarski ton 🙂

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s