Na moim blogu próżno szukać praktycznych porad czy rozwiązań. Tak jak pisałem na samym początku, uważam, że poradniki są raczej śmieszne niż przydatne. To w czym się lubuję to mocno teoretyczne rozważania „o wszystkim i o niczym”. Nawet opisując Minimalizm, który jest czymś jak najbardziej praktycznym, trzymałem się myśli ogólnej, a nie konkretnych metod na ugryzienie tematu. Dzisiaj będzie jednak inaczej. Będzie metoda. Metoda na wieczorno-nocne objadanie.
Będą trzy podpunkty. Po co wymyślałem, co wymyśliłem i jak to się sprawdza. Nie mam pojęcia jak to zadziała w innym przypadku. Nie napiszę, że jest to dobra metoda na schudnięcie czy „lepsze życie”. Jest to po prostu jakaś metoda.
1. Po co wymyślałem
Nie jestem przekonany do powszechnej opinii dietetyków, że należy jeść dużo rano, a mało wieczorem. Uważam, że należy jeść wtedy gdy jest się głodnym. Wieczorno-nocne objadanie wadziło mi z innych powód. Najważniejszy jest taki, że takie jedzenie nie jest przyjemne. Należę do osób, które jak się czymś zachwycą to nie myślą o niczym innym. Należę też do osób, które zachwycają się często. Innymi słowy, wieczorne objadanie wynikało z faktu, że zapominałem o jedzeniu w ciągu dnia. Gdy zrobiło się ciszej i spokojniej, dochodził do mnie zachrypnięty głos jakiegoś neuropeptyda: „Do cholery, musisz coś zjeść!”. I wtedy był szał. Dużo. Bez smakowania. Bez sensu.
Drugi powód jest taki, że chciałem schudnąć. Niektórzy moi znajomi twierdzą, że niedługo zniknę. Moje odchudzanie może wydawać się śmieszne. Jednak ja sam uważam, że noszę na brzuchu kilka kilo, które w moich ulubionych czynnościach przeszkadzają. Śmieszne jest to, że pomimo tego, że ruszam się naprawdę dużo mam tendencje do brzucha. Winowajca jest jednak oczywisty. Wieczorne ataki obżarstwa.
2. Co wymyśliłem
Banalną głupotę „Nie będę jadł po 20.00”. Ale nie ze mną takie numery. Ustal jakąś procedurę, regulamin z takim typem jak ja, a jedno jest pewne: będzie bunt na pokładzie. Dołożyłem więc do tego moją ulubioną zabawę agon, czyli współzawodnictwo. Co prawda z samym sobą, ale takie współzawodnictwo też lubię. Może nawet najbardziej. Działa to tak: jak danego dnia uda się bez jedzenia po 20.00, punkt dla mnie, nie uda się, punkt dla tego drugiego mnie. Nie ma przymusu. Jest dobra zabawa.
Postanowiłem zagrać 3 sety, każdy do 30 punktów. Długo. Jeśli wynik będzie 3:2, a każdy set 30:29, to zabawa zajmie mi 295 dni. Ale jeśli chcę mój organizm przestawić to musi to być długi mecz.
3. Jak to się sprawdza
Wygrywam. Wynik 23:16. Dziś 40-ty dzień zabawy. Nie skończył się jeszcze pierwszy set.
Ale wynik nie jest ważny. Nie zacząłbym pisać tego tekstu gdybym nie był z zabawy zadowolony. Pierwszy tydzień to była prawdziwa walka. Chodziłem spać z bębniącym Maorysem w brzuchu. Ale z każdym dniem robiło się spokojniej. Dziki głód zamieniał się w oswojone zwierze. Po 40 dniach nie mam już najmniejszego problemu z niejedzeniem po 20.00. Oczywiście ciągle są dni, że tracę punkt. Może to być społeczna okazja, zawody sportowe, czy brak czasu na kolację przed 20.00. Niemniej nie są to napady głodu tylko normalne i spokojne posiłki. Udaje się to, co było najważniejsze. Nie ma objadania.
Prawdziwy efekt eksperymentu jest taki, że jedzenie w ciągu dnia stało się dla mnie dużo ważniejsze. Na początku wynikało to z samokontroli (jedz bo potem będziesz głodował) potem z potrzeby (organizm upominał się o kalorie, które zwykle dostawał nocą) a w końcu staje się naturalne. Mam taki charakter, że nigdy nie będę myślał z wyprzedzeniem, co na obiad. Ale przynajmniej nie zapominam o tym, że człowiek ma układ pokarmowy.
A co z tym schudnięciem? Coś widać. Ale bardzo subtelnie. Rozegram do końca trzy sety i napiszę więcej.
Jeszcze techniczna porada (grrr… napisałem to słowo): wynik zapisuję w telefonie. Mam na wierzchu notatkę. Wynik i data (żeby się nie zgubić). Np. „23:16 po 15.02”
Grasz ze sobą w swego rodzaju grę. Korzystasz z elementów gryfikacji.
Powodzenia!
Sprawdziłem na Wiki 🙂 No i wypada się w 100% zgodzić: „wykorzystanie mechaniki znanej np. z gier fabularnych i komputerowych, do modyfikowania zachowań ludzi w sytuacjach niebędących grami”
Świetna metoda. Może ją zapożyczę w celu wczesnego wstawania 😉
fajnie, polece dla swego meza, a sama moze zastosuje twoja metoe do innych aspektow zycia w ktorych ciagle z soba…przegrywam ): na poczatek sprobuje krotkie mecze, nie jestem dlugodystansowcem, dzieki za pomysl!
Odkryłam to jak byłam w podstawówce:P Miałam wurtualną koleżanke , która skakała ze mną na skakance. Najpierw skakałam za „Mariole ” a potem za siebie:) I zawsze miałam więcej skoków, no i schudłam 🙂
Pingback: Krótko ale treściwie – czyli MTB Mazovia w Karczewie « York System AT
Jestem 3 dzień bez cukru, to moje około 100 podejście do tego tematu.Mam plan 30 dniowy, musi się udać, chyba sobie znajdę wirtualną koleżankę która też odstawi cukier, trzymajcie kciuki!
hello , odstawiony cukier , ale miodzik pycha!!! czy zauwazyliście ,że żarcie. piszę stanowczo żarcie! a nie jedzenie zajmuje w Polsce bardzo dużo życia …prosty przykład imprezka w domu stół ugina się od paszy . w paśniku ludziska , przeciskają się i żrą i żrą .i piją i znów żrą , święta znów imprezka od śniadania do kolacji przy stole i żrą i te rozmowy ciągle o żarciu a jaki chlebek pieczesz .? jaki przepis ? jak to robisz a co dodajesz .a dziwne nie pytają czy zdrowo tak żreć ? lubię gotować, ale powoli meczę się .postrzeganiem wolnego czasu przez potrawy , które muszę wyprodukować ..