Kto ma pieniądze?

Na pewno nie ma ich rząd, państwo, kraj. Tak przynajmniej twierdziła pewna baronessa z Wielkiej Brytanii, słynna żelazna pani premier. Wiele osób lubi cytaty baronessy powtarzać. O Boże jakie to mądre: Rząd nie ma pieniędzy, rząd żeby mieć pieniądze musi zabrać obywatelom. Moim zdaniem trzeba wysilić się na skrajną bezmyślność żeby w to wierzyć. Wielu ludzi podejmuje wysiłek.

Dlaczego rząd nie ma pieniędzy? Kto ma pieniądze? Co to są pieniądze? Nie ma prostych odpowiedzi. Analiza różnych aspektów to stromy i kręty tor przeszkód. Jednak na pewno skrajne podejścia: rząd nie ma pieniędzy, albo rząd ma wszystkie pieniądze są bez sensu.

Będę próbował sprawę maksymalnie uprościć, zacznijmy od tego, że pieniądze to majątek. Czy kraj ma majątek? Oczywiście, że ma. Państwo jest najbogatsze w państwie. W Polsce jakby zrobić wykres to za majątkiem państwa długo, długo nic, potem Kościół Katolicki, potem znowu długo nic, a potem największe firmy.

Czy można widzieć oczywistą oczywistość, że państwo jest bogate i powtarzać głupotę, że państwo nie ma pieniędzy. Można, patrz pani Margaret. To, że państwo może przesadnie łupić obywateli podatkami to inna sprawa. Szlachcic łupił głodujących chłopów, ale to nie znaczy, że nie miał pieniędzy.

Możemy też podejść do problemu od strony dochodowej. Państwa nie zarabia. Tu już nie ma tak oczywistego przekłamania, no chyba, że mówimy o Katarze czy Norwegii, gdzie państwa zarabiają doskonale, ale i Polska może zarabiać i zarabia. Przede wszystkim zarabianie pieniędzy wiążę się z majątkiem, a skoro majątek jest duży to można na nim zarabiać. Państwo może też prowadzić biznesy i robi to. Z mniejszymi i większymi sukcesami. Biznesy prowadzone przez państwo przy pomocy kruczków prawnych (np bezpieczeństwo narodowe) mogą być super dochodowe. I często są.

Trzeci argument za tym, że państwo jednak ma pieniądze, jest taki, że państwo ma pieniądze w garści tak ogólnie. To państwo drukuje kasę i zarządza kasą. Nie jest to argument szczególnie istotny, bo w polityce monetarnej nie chodzi o drukowanie, ale jeśli już zadać pytanie: kto ma pieniądze obywatel Kowalski czy Polska? No to trochę bardziej Polska, ale w sumie obie wersje Polska nie ma pieniędzy, pieniądze mają obywatele, oraz vice versa są debilne.

Mamy ustalone, że kraj jest bogaty i jeszcze może dobrze zarabiać, to dlaczego pcha łapy w nasze kieszenie? Płacimy vaty, sraty, dochodowe, eksperci wyliczają, że pół roku pracujemy na państwo. Odpowiedź jest prosta: płacimy bo korzystamy. Już po wyjściu z domu zaczynasz korzystać z publicznej drogi. Czy pani Margaret powiedziała o Coca-Coli, że potężna firma z Atlanty nie ma swoich pieniędzy, tylko musi pieniądze zabrać klientem? Jaki by miały sens takie słowa? W kwestii płacenia za usługi państwa pojawia się śmieszny pan z muszką z teorią, że gdyby drogi były prywatne byłyby lepsze i tańsze. Pan z muszką ma jednak też swoje publiczne hamulce, według niego wojsko i policja, powinny zostać publiczne. Nie wiem jak straż pożarna. Straż pożarna to ciekawy temat, w USA, w niektórych hrabstwach jednostki są sprywatyzowane, wozy strażackie podjeżdżają na pożar, telefon z centrali, abonament nieopłacony, strażacy odjeżdżają z super sprzętem, podczas gdy zrozpaczeni ludzie i sąsiedzi walczą w pożarem z wiadrami. Nie chcę tu jednak wchodzić w bardzo delikatną debatę jakie usługi powinny być prywatne a jakie publiczne, bardzo polecam książkę profesora Harvardu „Czego nie można kupić za pieniądze?” (Micheal Sandel) o tym jak pieniądze, komercjalizacja niszczą ludzką solidarność i emocje.

Sens mojego tekstu to pytanie: po co uczyć ludzi kłamliwej mantry, że państwo nie ma pieniędzy? Odpowiedź na to pytanie znajduje się na zdjęciu:

Hillary Clinton odwiedza zwyczajne mieszkanie. Na twarzy szok. Ludzie tak żyją? Tak! Tak naprawdę żyjemy. My wszyscy. W małych mieszkaniach, z kredytami, jak stracimy pracę nie mamy na jedzenie. Nie wszyscy mają kilka posiadłości, jachty, pałace, służbę, miliony w papierach wartościowych.
Wiecie, co różni nas, zwykłych ludzi i oderwanych od codziennych problemów pań Hillary czy polska Kidawa? Oni wiedzą, że państwo ma dużo pieniędzy. Jak tylko coś odrobinę zagraża bogatym elitom, to nie mają najmniejszych skrupułów z tekstem „państwo dawaj kasiorę, coś mi zagraża”. A jak nam coś zagraża to nie mamy prawo nic żądać, bo nauczono nas szczekania „państwo nie ma pieniędzy, państwo najpierw ci zabiera, żeby potem ci dać”.

Trzeba oddać sprawiedliwość panią Hillary i Kidawa, że próbują zrozumieć. Hillary weszła do mieszkania, chciała zobaczyć zwykłe życie. Kidawa też nieporadnie próbuje się odnieść do problemów zwykłych ludzi. Taki Trump nie próbuje ani trochę. Dla mnie bajka o nowoczesnym świecie wygląda tak: przez wiele lat elity bez cienia skrupułów żerowały na państwie, natomiast szarych ludzi szkolono w skrupułach. Nie można za dużo polegać na państwie! to zła metoda! bardzo zła! I tak szare masy stały się mistrzami skrupułów wobec państwa. Perfekcyjnie wyszkolone w podejściu „Państwo nie ma pieniędzy” w USA wybrały na prezydenta guru taktyki „jak najmniej państwa w państwie”*

Prawicowi ekonomiści lubią powtarzać, że rynek wyreguluje nawet działalność charytatywną. W razie problemów wielcy bogacze rzucą się z pomocą dla biednych. No i mają 100% racji tylko w jednym, że się „rzucą”, tylko, że nie z pomocą, a wołaniem o pomoc. Mamy teraz wielki kryzys i wielkie firmy, wielcy bogacze będą potrzebowali bardzo dużo pomocy, oj, bardzo dużo.

*taktyka „jak najmniej państwa w państwie” dotyczy tylko i wyłącznie pomocy słabszym, biednym, normalnym. Bo to socjalizm. Według tej prawicowej taktyki bogatym elitom państwo może i musi pomagać.

EDIT: Pomyślałem, że warto wrzucić słynny cytat Margaret Thatcher, o którym piszę w tekście:  „Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.”

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na „Kto ma pieniądze?

  1. przychylny pisze:

    Ani komunizm (patrz tragiczna historia XX wieku), ani turbo-kapitalizm (XIX wiek) nie zwolnią nas z konieczności osobistego nawrócenia, którego objawem i skutkiem są dzieła miłosierdzia wobec ciała i duszy. Państwowy, socjalistyczny dystrybucjonizm/etatyzm nie jest miłosierdziem, gdyż filantropia cudzymi pieniędzmi nie spełnia definicji miłosierdzia. Nie oznacza to rzecz jasna zwolnienia państwa z odpowiedzialności za słabszych, chorych i potrzebujących, gdyż zawsze należy pamiętać o złotych zasadach subsydiarności i solidarności na poziomie całej wspólnoty i państwa.

  2. przychylny pisze:

    Stary bon mot o komunistach: „Jeżeli komunista mówi, że zabierze, to zabierze. Jeżeli mówi, że da, to tylko mówi.” 🙂

  3. franeqblog pisze:

    Wpis Arka jak zwykle poruszający ale by zejść z poziomu żonglerki sloganami do rzeczywistości trzeba zrozumieć tzw. system z Bretton Woods. Jest to jednak zbyt nużące w dobie morowego powietrza. Zatem dużo zdrowia wszystkim i miłej rozrywki 🙂

  4. arrec pisze:

    Przyjaciel skomentował mój tekst na fb: „Ja inaczej interpretują słowa Thatcher – „My tylko zrobiliśmy zrzutkę i Państwo dysponuje naszą kasą i ma się rozliczać”. Można powiedzieć – jesteśmy akcjonariuszami. Albo inaczej – członkami spółdzielni. I Ci na górze są obserwowani. Droga nie należy do Państwa – tylko do obywateli. To, że jest jakiś zarząd dróg miejskich to też częsć umowy. Umowy z nami czyli użytkownikami.”

    Odpisałem, że jeśli sensem cytatu jest „odpowiedzialność rządu za wspólny budżet” to się z Margaret w 100% zgadzam, ale nie uważam, żeby to był akcent słów. Oczywiście każdy może rozumieć cytat po swojemu, ale można sprawdzić jak ludzie używają cytatu. Nie musiałem długo czekać, chwilę po publikacji trafiłem na facebookowe przemyślenia o ciężkim losie przedsiębiorców z użyciem cytatu Pani Margaret. Nie były oczywiście użyte w sensie „odpowiedzialnego zarządzania budżetem” tylko w sensie, „państwo nie rozwiąże problemów, państwo jest problemem”, a nawet wprost pojawiła się obronna miliarderów: „Każdy z nas płaci podatki i każdy z nas dorzuca się do wspólnego worka, kto dorzuca się najwięcej? Czy nie przypadkiem ten kto najwięcej zarabia?”

    Cały tekst był o ciężkim losie przedsiębiorców Z ciężkim losem przedsiębiorców zgadzam się w pełni. Szczególnie mikro przedsiębiorcy są grupą, która pracuje najwięcej godzin, ma największe obciążenia i najmniejszą pomoc zwrotną od państwa. Nie ma też szans na poprawę losu póki się nie obudzi i zmieni liderów od facebookowych przemyśleń, którzy wbijają do głów – państwo tu nie pomoże. Otóż, tylko państwo, społeczeństwo, regulacje mogą tu pomóc. Patrz górnicy, można? Można! Cała gospodarka jest wielki tort, a państwo ustala reguły podziału. Połowa dla miliarderów, sporo dla swoich elit, sporo dla grup uprzywilejowanych i okruchy dla Was na dziką walkę o byt. Każdy by się zbuntował na taką niesprawiedliwość, no chyba, że się go ogłupi bajeczką, że „państwo tu nic nie pomoże, to własnie państwo jest problemem”

  5. Pingback: Pomoc wielkim biznesom – czy to się opłaca? | Pasja vs. Praca

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s