Pomoc wielkim biznesom – czy to się opłaca?

Prezes i właściciel wielkiej firmy woła z medialnych nagłówkach „nie przetrwamy miesiąca”. Firma z branży rozrywkowej, aktualnie odcięta od dochodów. Facet ma „stylówę” w typie „miesięczny budżet całej wsi na jedzenie”. Zastanawiam się, co ma na myśli w słowach „nie przetrwamy”, będzie głodował i spał pod mostem? a może będzie musiał sprzedać jacht? kilka mieszkań? ulubiony domek w górach?

Ratowanie firmy zacznie oczywiście od cięcia kosztów (najszybciej pracowniczych), dopiero potem będzie myśl o przesunięciu środków z jednej kieszeni do drugiej, czyli na przykład sprzedaży mieszkań, które ma na wynajem i pomoc własnej firmie. Gdy zacznie wyprzedawać nieruchomości spowoduje spadek cen na rynku. Kataklizm! Katastrofa pod nazwą „młodym ludziom będzie łatwiej o dach nad głową”. Państwo nie może na to pozwolić, wkroczymy z pomocą i nasze publiczne pieniądze ocalą jacht i domek w górach. Ok, tak na serio. Czy opłaca się ratować największe i najsilniejsze firmy? Zróbmy przykład konkretny. Załóżmy, że w mieście 100-tysięcznym jest ogromna restauracja. W centralnym miejscu, ładne wnętrza, mnóstwo sal, kuchnie z całego świata. Zatrudnia 500 osób, a mieszkańcy lubią się tu spotykać. Jest też kilkanaście innych knajpek, ale to kebaby typu bida z nędzą albo vege kafejki na dwa stoliki – żadnej poważnej konkurencji.

Pojawia się koronawirus. Właściciel wielkiej restauracji prosi o pomoc publiczną. Ma argumenty: 500 miejsc pracy, ogrom podatków, które odprowadza jego biznes, reputacja miejsca. Dwa warianty:

1. Państwo pomaga: wszystko zostaje po staremu, trochę kasy publicznej zamiast na nowe drogi, służbę zdrowia czy schronisko dla zwierząt poszło na pomoc dla biznesmena, ale państwo dużo nie zbiedniało, nie ma dramatu, najważniejsze, że udało się uniknąć chaosu, świat jest taki sam jak kiedyś.

2. Państwo nie pomaga: restaurator próbuje ratować biznes, albo się uda, albo nie. Jeśli nie to same straty: 500 ludzi bez pracy, miasto bez dobrego miejsca na kolację, państwo  bez wpływu z podatków. Ale istotne: 500 ludzi bez pracy z doświadczeniem w branży kulinarnej. To jakby 500 fryzjerów bez pracy i miasto gdzie nie ma fryzjera! Oczywiście nie da się przewidzieć, czy „scena kulinarna” miasteczka ulegnie poprawie czy pogorszeniu. Da się jednak przewidzieć, że się rozproszy, na pewno będzie więcej graczy, na pewno będzie się więcej działo.

Czyż nie jest esencją kapitalizmu duża ilość graczy, wolny rynek, konkurencja?  A komunizmu monopol? To dlaczego gdy komuś nie podoba się ratowanie monopoli jest nazywany komunistą? Pomaga się słabszym, a nie najsilniejszym. Pomoc najsilniejszym to po prostu KORUPCJA.

Myślę, że drugi tekst w krótkim czasie w tym samym temacie, może prowadzić do wniosku „uspokój się Arek, napij się piwa, może masz rację, może nie masz, ale podniecasz się niezdrowo”. W 100% się zgadzam! Ogłaszam wszem i wobec: podniecam się dla sportu, NIE MAM ŻADNYCH NADZIEI. Bogaty restaurator dostanie pomoc z publicznych pieniędzy, nie dlatego czy to dla społeczeństwa korzystne lub nie (aczkolwiek zachęcam tu do dyskusji – korzystne czy nie, jak myślicie?)  tylko dlatego, że zna burmistrza, posła, ministra. A reżimowe gazetki, o każdym, kto będzie myślał inaczej powiedzą „Komunista!”. Albo zrobią to jeszcze lepiej, ostatni trik propagandowy Gazety Wyborczej był tak bezczelny, a zarazem sprytny, że chylę czoło. Zrobiono tak:

Gazeta Wyborcza wrzuciła tweety Wencla i Śpiewaka o filantropii miliarderów z informacją, że niektórym nie podoba się charytatywny gest Lewandowskiego. Tekst był tak zmanipulowany jakby krytyczne uwagi były o naszej narodowej gwieździe.  Wencel i Śpiewk nie napisali konkretnie nazwisk, napisali o kombinacjach podatkowych bogatych i oddawaniu cząstki tego, co się ukradło. Czytam komentarze: jeden, drugi, trzeci, czterdziesty… wszystkie takie same! pełna jednomyślność! wszyscy rzucają się jak wilki w obronie piłkarza i wszyscy wyliczają jak mali i źli ludzie te Śpiewaki i Wencle. Jest pełno otwartej agresji, a nawet gróźb. Dosłownie 1 na 100 komentarzy próbuje prostować, że nie pisali o piłkarzu, tylko o systemie rajów podatkowych. Jest bardzo źle z nami. 99% ludzi nie ma żadnej potrzeby włączenia mózgu, nie mam nadziei. Piszę teksty, bo mam ochotę i nic więcej. Nic to nie zmieni.

Naprawdę pokłon dla Gazety Wyborczej, że doskonały ruch w obronie majątków luksembursko-cypryjskich, dobre „szach lewaki!”. Co nie odpowiedzą Wencel czy Śpiewak zabrzmi pokrętnie i niezrozumiale, jesli powiedzą, że nie pisali o Lewandowskim, to zabrzmi to dziwnie, bo też wielki bogacz, jeśli powiedzą, że pisali, no to zmiłuj się nad nimi Matko Boska! Wyborcza jest wyraźnie lepsza niż redaktor Tomasz Lis czy wielki mózg Balcerowicz, którzy na każdą sugestię, że żyjemy w świecie, gdzie garstka zgarnia tort, a reszta walczy o okruchy, mają jedną błyskotliwą ripostę „O Bosze Komunista!”. Identyczną jak mój kolega i komentator „Przychylny”, w każdej dyskusji o podziale tortu argumentuje „O Bosze Komunista!”.  Warto mieć świadomość,  że Newsweek i  różnego typu Legiony Maryi walczą po jednej stronie barykady. Albo nie warto, lepiej być w 99% niemyślących i łatwo uwierzyć, że Śpiewak pisał o Lewandowskim.

I jeszcze dodam wyważoną opinię, bardziej do poprzedniego tekstu, po słowach mądrego kolegi, doktora ekonomii doszło do mnie, że z dwóch opcji „ludzie mają za duże skrupuły w korzystaniu z państwa” i „ludzie mają nie mają żadnych skrupułów w korzystaniu z państwa” dużo bezpieczniejsza jest pierwsza opcja. Najlepsza byłaby wersja idealnie wypośrodkowana, „mądre korzystanie z państwa” ale świat nie jest idealny. Także ostrożnie Arku, bo naprawdę trochę pachną komunizmem twoje wypociny. Podkreślę tu wyraźnie, że szukając „drogi środka”, jestem zdecydowanie bardziej za kapitalizmem niż komunizmem. Po prostu lubię rywalizację, lubię się ścigać, świat „po równo” albo „wszyscy tak samo” były dla mnie strasznym piekłem. Zgadzam się w 100%, że bezpieczniej trzymać się kapitalistycznego krańca jezdni niż komunistycznego. Uważam jednak, że obecnie lecimy po kapitalistycznej bandzie i jak ktoś tylko odrobinę próbuje pociągnąć świat bliżej środka, to jest „O Bosze Komunista!”.

Podsumowując poprzedni tekst: lepiej nie akcentować tak mocno faktu, że jesteśmy wyszkoleni jak psy Pawłowa, że państwo nic ma, państwo nic nam nie da, państwo tylko zabiera, a bardziej fakt, że elity korzystają z „nic-nie-mającego-państwa” zdumiewająco lekko. Minimalizm. A raczej Adekwatyzm.

Na koniec żeby nie było tak pompatycznie, miły akcent muzyczny: Save the Rich

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Pomoc wielkim biznesom – czy to się opłaca?

  1. Bartosz Topczewski pisze:

    Arek, niestety ale z czasem coraz mniej Was lewicowych ideowców rozumiem. Jak tak będziecie przekonywać to nawet 1% myślących po Waszemu to będzie szczyt marzeń. Jak niby Lewandowski zarobił te miliony ? Ukradł komuś czy co. Nie, po prostu stał się mega, mega kompetentny w swojej dziedzinie. I dlatego to nie jest przykład bogacza krwiopijcy którego należy napiętnować tym bardziej gdy przekazuje coś na cele charytatywne. To jest kompletnie niezrozumiałe. I wyskakiwanie przez Śpiewaka w tym kontekście zaszkodziło sprawie.
    I nie ma co obrażać innych ze tylko 1% myśli jak się samemu nie jest w stanie z sensem wytłumaczyć ludziom własnych idei. Bo to trochę żenujące, podobne do pana w muszce.

    I pisze to z żalem bo Wam kibicuje. Złodziejstwo podatkowe trzeba ukrucic.

    • arrec pisze:

      Bartosz, ja niestety nie rozumiem dlaczego napisałeś, to co napisałeś. Napisałem wyraźnie, że Śpiwak nie pisał o Lewandowskim, pisał o tysiąckrotnie bogatszej rodzinie, której wszystkie biznesy były ubijane na transakcach z politykami, która nie miała żadnych skupółów przy dylmacie 1 milard podatku w Polsce czy 100 milionów w raju podatkowym. Napisałem wyraźnie, że Wyborcza wykorzystała koincydencji zdarzeń, bo jednocześnie owa rodzina i Lewandowski ogłosili pomoc finasową dla walki z koronawirusem.

      Wiem, co Śpiewak myśli o szemrancyh milarderach, nie wiem co myśli o Lewandowskim. Nie mam pojęcia. Mogę napisać, co ja myślę. Lewandowski nie doszedł do fortuny w wyniku bezczelności w kradzieży i kombinowaniu, tylko dzięki bardzo ciężkiej pracy i mistrzostwu w swoim fachu. Sport zawodowy to branża rozrywkowa, cyrk dla tłumów. Globalizacja spowdowała, że zamiast tysięcy cyrków, mamy jeden w tv, co powoduje, że zamiast tysięcy żonglerów oglądanych w tysiącach cyrków, jest jeden najlpeszy, w jednym najlepszym cyrku. Nic więc dziwnego, że zarabia on tyle, co kiedyś zarabiały tysiące. Można lewicowo myśleć, że to smutny i zbyt brutalny system, jeden wygrany i tysiące przegranych, ale Lewandowski nie jest tu nic winien, też jest ofiarą, bo nie może nawet odrobinę odpuścić, musi non stop bronić pozycji, wielu na jego miejscu nie wytrzymuje presji. Nie ma tu też żadnego sposobu na zmianę systemu, najlepszy cyrk jest dostępny w tv i nie można powiedzieć „zabaraniam Ci być fanem Realu Madryt, masz być fanem Ruchu Radzionków!”, jedyne co można to edukować, żeby wspierać mniejsze, lokalne to korzyść i rozwój dla społeczeństw. Jeśli Twój podziw, czas, pieniądze idzie na lokalnego piłkarza to będzie on miał kasę na wizytę w Twoim zakładzie fryzjerskim.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s