Przyjaciel o prawicowych poglądach polecił mi filmik, który rzetelnie i ciekawie opisuje neoliberalizm. Większość ekspertów (a może i 100%) występujących w filmie to słynni lewicowcy, nie przeszkadza to autorom pozycji, ani mojemu koledze, na konkluzję, że receptą na odmianę jest prawica. To jakby 90 minut filmu o korzyściach diety roślinnej podsumować „Teraz już rozumiesz czemu trzeba jeść mięso?”. O co chodzi?
Najpierw miałem optymistyczną teorię, że lewicowa korekta jest blisko, z tym, że odbędzie się pod prawicową flagą. Wielki kapitał wytresowały masy, że lewactwo jest złe, po to żeby masy były grzeczne i się nie buntowały. Masy niezdolne do zaakceptowania lewicy po prostu pozmieniają nazwy. Teoria ładna, książkowa, złego władcę pokona najwierniejszy sługa. Jednak dużo w układance nie pasowało. Przede wszystkim fakt, że prawicowy bunt na elity jest dziwaczny, atakuje tylko tam, gdzie nie zagraża miliarderom, np mniejszości seksualne czy ekologów. Długo myślałem, dyskutowałem i w końcu znalazłem brakujący element układanki. Odkryłem siłę lewicy.
Moje dotychczasowe przekonanie to silna prawica i bezradna lewica. Tak mówią parametry ekonomiczne. Przede wszystkim rosnące różnice majątkowe. Nikt nie znalazł sposobu aby proces wzrostu różnic majątkowych wyhamować, a co dopiero odwrócić. Ostatnie poważne sukcesy lewicy (np 8-godzinny dzień pracy czy urlopy) mają już dziesiątki lat. Lewica jest na tak głębokim dnie, że właściwie nie istnieje. Pokrzykiwania prawicowych mediów o terrorze lewicy traktowałem jak propagandę wbrew oczywistym faktom. Oceniałem siłę lewicy przez pryzmat wpływu na rzeczywistość. Uniwersalna prawda jest jednak taka, że nie ma ciepła bez zimna, nie ma światła bez ciemności, nie ma szczęścia bez nieszczęścia. Wraz z rekordową tyranią prawicy musi istnieć rekordowa reakcja lewicy. I nie tylko istnieje, ale istnieje głośno.
Bardzo głośno i bardzo nieskutecznie. Dlaczego lewicowy bunt na władzę nic nie zmienia, dlaczego system staje się coraz silniejszy? Trudne pytanie i teorii może być mnóstwo. Na pewno system nauczył się lewicowego buntu nie bać. Zamiast niszczyć ogniska krytyki, władza pozwala na każdy bunt, akceptuje, bije brawo, inkorporuje, liczy, że będą nowe zyski. I są nowe zyski. W ten sposób, każdy bunt tylko podnosi siłę władzy. A cały mechanizm pokazuje dlaczego mamy (prawicowy) bunt na bunt.
Aby zrozumieć na czym polega paradoks zaproponuję pytanie: „Czy Greta Thunberg to elity?”. A następnie drugie pytanie, ważniejsze pytanie: „Czy Greta Thunberg to elity mające wpływ na rzeczywistość?”. I tu jest cały sekret do zrozumienia świata, ponieważ odpowiedź jest różna. Najpierw TAK, a potem NIE. Greta okazała się być utalentowanym sprawozdawcą z zagrożenia wynikającego z ludzkiego wpływu na zmianę klimatu. Neoliberalizm zrobił z Gretą to samo, co robi z każdym dobrym buntem. Bije brawo, hołubi, podnosi na piedestał i próbuje zarobić. Greta ma dostęp do najważniejszych ludzi, do mediów, wygląda na to, że „może robić, co chce”. Bezsprzecznie należy do elit. I tu prawica ma rację. Jednak faktyczna władza Grety jest żadna. Gdyby Greta dostała władzę, załóżmy, że została Królową Świata z władzą absolutną to można sobie wyobrazić, co by zrobiła. Zmiany byłby ogromne i natychmiastowe, a sposób życia ludzkości zmieniłby się drastycznie. Greta władzy nie ma jednak żadnej.
Zbuntowane na władzę lewicowe elity są widoczne, a prawdziwi władcy, wielcy miliarderzy całkowicie ukryci (można nawet zaryzykować tezę, że ich nie ma, „neoliberalny system” leci siłą rozpędu, a każdy jest tylko trybikiem). Gdy prawica widzi jak Leonarda DiCaprio angażuje się w sprawy klimatyczne, myśli, że oto władca świata coś kombinuje, członek elit chce zarobić na biednych głupcach. Tymczasem Leonardo DiCaprio robi tyle, ile może zrobić, a może tak mało, że bliższe prawdy będzie „nic”, niż „prawie nic”. Leonardo nie ma żadnego wpływu na legislację. Może wydać trochę własnych pieniędzy na propagandę lewicową, ale każda wielka korporacja może wydać setki razy więcej na znacznie skuteczniejszą propagandę, bo działającą na emocje, a nie na rozum.
Warto zwrócić uwagę, że prawicowy atak na Gretę w jednym ma bezsprzeczną rację: lewicowy bunt jest nieskuteczny. Greta jest nieskuteczna. Leonardo jest nieskuteczny. Lewicowe elity mądrzą się, co powinno być zrobione, ale nic robione nie jest. Za prawicową krytyką nie idzie żaden pomysł jak naprawić świat, na razie są skoncentrowani na pierwszym kroku „Greta ma się zamknąć”. Prawicowy sposób myślenia można odczytać tak: „Halo, lewicowa elito, wasza walka z władcami świata jest nieskuteczna, a nawet jest przeciw skuteczna, tylko wzmacnia władzę – także przestańcie!” Co potem nie wiadomo, ale może rzeczywiście żeby coś z tym bałaganem zrobić, najpierw trzeba przestać robić to, co jest nieskuteczne.
Próbuję zrozumieć prawicowe podejście, ale dalej się z nim nie zgadzam. Uważam, że oddanie władzy takim ludziom jak Greta dałoby doskonały efekt. A problem tkwi w fakcie, że Greta władzy nie ma, a jak już ludzie typu Greta do władzy dojdą to wielki kapitał tak ich omami/nastraszy/przekupi, że to co powinno być zrobione, robione nie jest. Trik neoliberalnej władzy polega na chwaleniu Grety. W dawnych czasach atak na system groził więzieniem i śmiercią, teraz im lepszy jakościowo atak na system, tym system głośniej bije brawo. Można to nazwać ugotowaniem buntu, coś co powinno boleć, wymuszać trudną zmianę, robi się przyjemne, fajne, trendy. Najważniejsze w całej zabawie są media, które mają za zadanie utrzymać nas w transie samozadowolenia. Potrafię wyobrazić sobie, że ktoś jest jednocześnie wielkim fanem Grety i mięsnej diety. Można tak? Można, jak media ugotowały bunt i uśpiły ludzi. To jak być złodziejem, który działa w sąsiedzkiej samopomocy do walki ze złodziejami. Jeśli jeszcze jest to robione uczciwe, na zasadzie szukajania pomocy „jestem za słaby aby się powstrzymać, takich jak ja trzeba zmusić przepisami i restrykcjami” to ma to sens, ale na ogół poparcie działań Grety nie jest formą bolesnego „mea culpea”, tylko czymś dokładnie odwrotnym, sposobem żeby dalej kraść i czuć się z tym bardzo dobrze „jak to ja nic nie robię dla klimatu?! Wspieram Gretę!” Prawica celnie punktuje to zakłamanie.
Góra wygląda inaczej z każdej strony, opisy tego samego zjawiska mogą być drastycznie różne, a pozostanie to to samo zjawisko. Prawicowe trolle szydzą z Grety i społecznie wrażliwych ludzi to denerwuje. A może lewicowcy powinni szydzić jeszcze głośniej: „Hej Greta tyle gadasz, a ja ciągle mam to wszystko w dupie! Wszyscy mamy to w dupie! Postaraj się bardziej dziewczyno!”.
Co byśmy nie robili i tak nas zaczipują …
Popatrzcie jaka jest presja na eliminowanie płacenia gotówką.
Jakie znaczenie ma ideologia siłę ma tylko pieniądz (jego producenci).
No, to jeszcze zabiorę głos w tej gorącej dyskusji … 🙂
Wszystko wskazuje na to, że odnośnie Grety, mamy do czynienia z podręcznikowym przykładem „fałszywej flagi”.
Porównajcie to sobie ze sprawą lekarza Huberta Czerniaka – jak są poniewierane autentyczne, oddolne głosy sprzeciwu.
Popularny na prawicowym internecie był mem porównujący Gretę do młodego naukowca. Świat jest zły, bo wszyscy znają Gretę, a nikt młodego geniusza. Zapewne autorzy mema znają płynnie Noblistów z fizyki czy chemii, a może jednak nie, tylko po prostu nie lubią Grety, jak uważasz Franeq? Ja myślę, że takie porównania są infantylne, a wręcz groteskowe, na tej samej zasadzie można się wściekać, że piłka nożna jest bardziej popularna niż kolarstwo 🙂 Myślę, że nie trzeba nawet szukać wśród naukowców czy ludzi walczących z przemysłem farmaceutycznym, po stronie obrońców klimatu są setki, jak nie tysiące osób o ciekawszych życiorysach, większym poświęceniu, używających mądrzejszej argumentacji niż Greta. Kurt Vonnegut napisał kiedyś opowiadanie o planecie, gdzie, co roku losuje się najlepsze książki, najlepsze obrazy, najlepsze utwory muzyczne z puli wszystkich dostępnych utworów. Po wylosowaniu wszyscy się podniecają i podziwiają wylosowane dzieła sztuki, zapominając o całej reszcie. Jest to oczywiście przesadzony obraz, ale prawo tłumu tak mniej więcej działa. W przypadku Grety nie ma tak naprawdę znaczenia, kim ona jest, tylko co mówi, a przekaz jest prosty: świat nauki pokazuje zagrożenie, świat polityków nie reaguje.
Nie …, no spokojnie …
Absolutnie nie napisałem, żeby porównywać kogokolwiek z czymkolwiek, więc nie wiem skąd to zacietrzewienie?
To „zestawienie” ma potwierdzić twoją tezę, że Greta jest pionkiem w grze lub nawet umyślnie spreparowaną wydmuszką. Hołubienie Grety w mediach głównego nurtu świadczy o tym, że jest „komuś do czegoś potrzebna”. Natomiast prawdziwi rebelianci: Czerniak, Petelicki, Lepper , Kurdowie, dostają od razu po łapach albo w czapę …
Cześć Arek,
bardzo chciałbym obejrzeć załączony film z BaldTv, ale niedawno obejrzałem „Bajkę o Grecie” tegoż, i niestety nie dostrzegłem tam merytorycznej argumentacji.
Czy Twoje pierwsze zdanie jest ironią, czy jednak warto obejrzeć ten film?
Inną sprawą jest to, że, wobec postępującej katastrofy informacyjnej i komunikacyjnej, wymagam jakości źródeł i weryfikacji – autor BaldTV jest w zasadzie anonimowy.
Cześć Łukasz,
Nie była ta ironia, naprawdę polecam film. Łatwiej jest dostrzec fake newsy i katastrofę informacyjną po drugiej stronie barykady, dlatego mam pełną świadomość jak manipuluje prawicowy internet. Jednak ten film jest wyjątkowy, moim zdaniem opis mechanizmu, który doprowadza do kryzysu jest prawidłowy i rzetelny. Nieprawidłowa jest konkluzja. Tak jak to porównałem w tekście, to jakby zrobić film o wynikach badań, że mięso znacząco zwiększa ryzyko raka, cukrzycy i chorób serca, a potem umieścić film w serwisie który głosi, że mięso jest dobre, a dieta wege jest zła. W tekście próbuję zrozumieć mechanizm dziwnej konkluzji. Hipotez może być sporo, znowu wracając do mięsa, może świat pełen długowiecznych 90-latków to wcale nie tak dobrze dla społeczeństwa, może lepiej żeby ludzi żyli krócej.
Tu sprawa polega moim zdaniem na kącie patrzenia na elity. Lewica widzi dwa typy elit, elity walczące o zmianę i elity konserwatywne pilnujące starego porządku. Prawica nie rozpoznaje różnicy, widzi jeden typ elit, ten walczący o zmianę jest bardziej widoczny, więc to jest dla prawicy przyczyna zła.
Można porównać do bajki, jest szlachta i chłopi, szlachta bierze część plonów dla siebie, reszta biorą chłopi. Szlachta jest zbyt zachłanna, chłopi głodują, mamy kryzys (do tej pory jest pełna zgoda prawicy i lewicy odnośnie przyczyn kryzysu). Część szlachty widzi problem i próbuje dokonać zmian w systemie aby naprawić sytuację. Nazwijmy tą część „Młodą szlachtą”, w kontrze jest „Stara szlachta”, które nie che zmian, nie che ograniczyć swojej władzy i przywilejów. Stara szlachta jest dużo potężniejsza, tak dezinformuje chłopów, że ich głód i cierpienie jest przez młodą szlachtę, że zmiany są kosztowne i niepotrzebne, nie dajcie się na to nabrać chłopi! No i chłopi dają się nabrać na ten trik starej szlachty
Panowie, jaki, według was, jest aktualnie najbardziej palący problem?
Pytam poważnie.
No, to skoro nie ma żadnych problemów, to może wybierzemy coś z „ostatniego” Davos? Czy raczej „na nich” też nie zwracać uwagi?
No i nikt nie chce ze mną gadać 😦 🙂
Arrec, taka dygresja, wiem, że nie ta liga ale biegam rekreacyjnie, tak z 5, 7km po 2, 3 razy w tygodniu. Ostatnio bolą mnie nogi ale nie zakwasy tylko takie kłucie w mięśniach. Może to jakiś reumatyzm. Myślisz, że odstawienie mięsa albo głodówka mogła by coś pomóc?
Hej Franek, ważne pytanie od kiedy biegasz? Gdy pracowałem w dużej firmie wiele osób zaczynało biegać i każda po krótkim czasie wpadła w kontuzję, porównuję to do wyjęcia z garażu starego grata, który 20 lat nie jeździł i użycie go do jazdy na czas po torze wyścigowym, zagadka nie polega na tym czy coś się zepsuje tylko co się zepsuje. Dobra wiadomość jest taka, że po pierwszej kontuzji pojawiała się mądrość i ostrożność i większość nie ma drugiej kontuzji. Ale nie poznałem przypadku uniknięcia pierwszej kontuzji u osoby, która nic nie robi i nagle zaczyna biegać, włącznie z sobą samym. Nie będę analizował, co się dzieje z Twoim bolidem, może to zrobić tylko specjalista. Mogę tylko powiedzieć, że bieganie uczy dialogu ze swoim ciałem, nie każdy, nawet ostry ból świadczy o kontuzji. Na biegach ultra pojawia się i znika wiele różnych dolegliwości, czasem bardzo ostrych. Z nabieraniem doświadczenia można zignorować bardzo ostry ból, bo wiesz, że jest nieistotny, ale przejąć się minimalną dolegliwością, bo wiesz że to coś niebezpiecznego i trzeba dać ciału odpocząć. To są rzeczy podświadome i nie mogę dobrze ich opisać, kwestia praktyki, praktyki i jeszcze raz praktyki. Może jeszcze napiszę, że z lekarzami też trzeba być ostrożnym, większość lekarzy bez specjalizacji sportowej nie ma bladego pojęcia o bieganiu i zawsze będzie kazała odpocząć i nie biegać. Strategia na doraźną ulgę i szybszą śmierć na zawał. Z kolei lekarzy sportowi są drodzy i niedostępni. Bardzo rozsądna grupa to fizjoterapeuci, najczęściej mają większą wiedzę i rozsądek niż lekarze. Pozdrawiam Arek
Zacząłem „biegać” w sierpniu ubiegłego roku. Z tym, że wcześniej miałem epizody biegowe (krótkie dystanse + kulturystyka). Początek bardzo delikatny od 1km. Przebieżki w pon, wt, czw i sob. Trzymałem się tego do listopada, w którym biegałem po 5-7 km, a łącznie 114 km. Natomiast w grudniu porażka, ledwo 69 km. Teraz begam dwa razy w tygodniu. Tydzień temu zrobiłem 7 km w 4:58 min/km ale w następne dni miałem problemy z chodzeniem. Przedwczoraj 5 km w 5:04 ale dziś mogę biegać. Martwi mnie to, że nie zabijam wagi – aktualnie 85 kg/1,73 m wzrostu. Bywało i 96 kg 🙂 Rocznik „grata” 1978 🙂