Ten Pan Przychylny

Świat idzie do przodu. Nic nie zatrzyma zmian. Prędkość zmian jest jaka jest, ani za szybka, ani za wolna. Dla przykładu, powiedzmy, że 10 km/h.  To jak myślimy o życiu, o religii, o rodzinie, o człowieku, o sensie egzystencji ulega przeobrażeniu. Na przestrzeni roku zmiany są minimalne, w kilka dekad większe, w kilka wieków ogromne.  Kilka wieków temu można było na rynku miasta spalić na stosie dziecko osoby podejrzanej o czary, teraz nie można kopać psa. Nastąpiło wiele zmian w naszym myśleniu. Kilka wieków temu na stosie skończyłby również autor tego bloga, za swój pęd do szybszych zmian. Na stosie spłonąłbym również, Pan Przychylny, krytyczny komentator mojego bloga – za swój skrajny konserwatyzm. Obaj próbujemy manipulować przy tempie jazdy ludzkość, a odbiegających od normy najwygodniej likwidować. Na szczęście społeczeństwo nie może nas spalić na stosie za poglądy. Dobrze, że nie zawsze rządzą konserwatyści.

Przychylny to gorliwy komentator mojego bloga. Komentarzy Przychylnego jest dużo i są niewiarygodnie długie. Najczęściej dłuższe od tekstu. Przychylny jest kłopotliwym gościem. Mam wrażenie, że próbuje zawłaszczyć mój dom. Nie chodzi o odmienność poglądów, ale o kwiecistą i przewlekłą formę. Komentarze są również agresywne, ale to nie jest wielką wadą, w krótkiej formie drapieżność byłaby atrakcyjna. Wielokrotnie zastanawiałem się, czy usuwać komentarze Przychylnego.  Proszę teraz wszystkich o radę.  Co zrobić? Kasować? Ignorować? Zostawić i szanować?

Dlaczego kasować? Myślę, że długie komentarze zabijają dyskusję na blogu. Po, co pisać kolejny komentarz, skoro nikt nie przebrnie przez pierwszy. Zmieniony jest też temat dyskusji. Treść mojego tekstu przestaje się liczyć, a w świetle jupiterów stają przerażające poglądy Przychylnego.  Zaczyna się polemika z Przychylnym, która przybiera formę walki na długość komentarza, a to szybko innych nudzi. Dyskusja umiera.

Było kilka argumentów przeciw, teraz kilka argumentów za. Pierwszy to trening cierpliwości, szacunku… dla bredni, znaczy poglądów. Szczególnie dla mnie. Nie jest to proste. Nie jestem istotą na zbyt wysokim szczeblu świadomości, szybko wpadam w gniew. Powinienem dużo trenować i mam okazję. Drugi to świadomość. Są tacy ludzi na świecie i mają taką wizję, usunięcie komentarzy tego nie zmieni. Trzeci, to dobra robota dla treści bloga. Komentarze Przychylnego są tak pisane jakby specjalnie próbowały obrzydzić konserwatywne poglądy. Kolejny argument to nowa treść. Odkąd piszę felietony do „Urody Życia” blog jest ubogi w treść, to co krąży mi w głowie, leci do felietonu. Najwyraźniej nie ma tego aż tak dużo, ponieważ na blog zostaje mało 🙂 Może to dobrze, że ktoś dużo, dużo, dużo,bardzo dużo liter dorzuca.

Jako gospodarz muszę coś postanowić w kwestii kłopotliwego gościa.  Beka, pierdzi,  wrzeszczy na innych. Jednocześnie, co trzeba wyraźnie podkreślić, to bardzo inteligentna bestia. Tu dodam bardzo ważny fakt, że znamy się osobiście. I to całkiem dobrze. Znamy się z czasów, gdy Przychylny jeszcze nie był taki jak teraz jest, był bardziej normalny. Zresztą ja też nie byłem taki jak jestem teraz, też byłem bardziej normalny. Teraz spotykamy się rzadko, ale potrafimy wypić razem piwo bez skakania sobie do gardeł, a nawet przeciwnie, jest przyjemnie. A moim stosunku do komentarzy nikt nie wspominałem w bezpośredniej rozmowie, nie powiedziałem „pisz krótsze”, „w ogóle nie pisz”, „załóż swojego bloga”. Ale w samych komentarzach odpisywałem ostro. Oddzielamy kwestie rozmowy prywatnej i publicznej, niczym politycy z przeciwnych partii.

Odnośnie meritum konfliktu pomiędzy treścią bloga, a poglądami Przychylnego, czyli czy świat powinien zasuwać 100 km/h, czy też 1 cm/h nie będę tu pisał. Moje argumenty za szybszymi zmianami można wyczytać w każdym wpisie. Przychylny nie jest chyba nawet za prędkością 1cm/h, tylko chce wrzucić wsteczny. Ostatnio Robert Biedroń przeforsował nazwanie ronda w Słupsku imieniem okrutnie zamordowanej kobiety. Był tak torturowana, że kilka razy próbowała popełnić samobójstwo. Co z nią wyprawiano może zadziwić twórców horrorów. Wiemy, że była niewinna, no chyba, że za dobitny dowód winy uznamy znamię na pośladku. Co na to Fronda? „Na stos z Biedroniem! Rehabilituje czarownice!!!” Na serio. Przychylny też jest na serio. Chce świata, który bardziej mu pasuje. Identycznie jak ja. Różnica poglądów nie jest tu problemem. Problemem jest forma komentarzy. No to czekam na Wasze opinie.

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na „Ten Pan Przychylny

  1. przychylny pisze:

    Co do formy komentarzy i ich treści, to przypominam wolnym osobom, że można ich nie czytać 🙂

    Arku, nie zaprzęgaj innych osób do swojej propagandy pogardy w postaci Orwellowskiej cenzury, czyli zamilczenia adwersarza. Ocenzurowałeś już jeden mój wpis (a dokładnie moją odpowiedź na Twój wpis tutaj https://pasjavspraca.com/2015/11/20/liga-pilkarska-idealne-polaczenie-lewicy-i-prawicy/) i widzę, że eskalujesz próbując nałożyć na mnie całkowitego bana legitymizując go opiniami osób obserwujących Twojego bloga. Zamiast unieść się odwagą i przyznać, że nie masz kontrargumentów, próbujesz ocenzurować moje wpisy tchórzliwie zasłaniając się opiniami innych. Typowa postawa każdego fanatycznego lewaka, który skonfrontowany z rzeczywistością, tchórzliwie ucieka się do tak nikczemnych metod, jak cenzurowanie wypowiedzi wszystkich osób niewygodnych, czyli nie popierających entuzjastycznie ich ideologicznego doktrynerstwa.

    Jak widzisz, Arku, każdy socjalista w pewnym momencie zaprzęga totalitarystyczne metody do swojej walki politycznej, aby móc kontynuować swój niecny chocholi taniec. Najpierw cenzurowanie, później więzienie, na końcu krwawa łaźnia dla każdego, kto popełni myślo-zbrodnię.

    Ku refleksji.
    +

  2. Arku, oczekujesz rad i sugestii od czytelników – co zrobić z „Przychylnym” ? Masz pełne prawo po prostu nie publikować jego sążnistych wypowiedzi, ale pytasz czytelników, myślę, że to szlachetny ruch 🙂
    Teza komentatora „Przychylnego” o braku argumentów z Twojej strony to bzdura. Argumentowałeś nie raz, trafnie i konkretnie – choć nie tak kwieciście jak adwersarz. Niestety Twoje argumenty zostawały zawsze przytłoczone, stłamszone wręcz przez formę wypowiedzi , nie przez treść.
    Komentator „Przychylny” to osoba w której spotykają się, niewątpliwa inteligencja, erudycja, wysokie umiejętności retoryczne i pisarskie z podręcznikowym, czystym jak łza fanatyzmem religijnym, z obsesją na punkcie nienawiści do wszystkiego co lewicowe czy lewackie oraz jak myślę z całkowitym brakiem refleksji. Nie wiem czy to taka poza „Przychylnego” , może jego trening polemiczny i intelektualny albo jakaś forma autoterapii. A może taki po prostu jest.
    Pisałem kiedyś „Przychylnemu”, że dobrze, że pisze swoje komentarze, bo ożywiają ten blog. Jednak tak było na początku „budziły” intelektualnie to nasze towarzystwo wzajemnej adoracji; teraz już tak nie myślę, teraz budzą jedynie… np. mój niesmak.
    Podzielam również Twoją opinię, że „Przychylny” robi „złą robotę” na rzecz normalnego, umiarkowanego konserwatyzmu – naprawdę potrafi do niego zniechęcić.
    W związku z powyższym skoro oczekujesz rady, to moim skromnym zdaniem nie publikuj komentarzy kolegi „Przychylnego”.

    • przychylny pisze:

      Cenzura jest formą dyskryminacji, a nie szlachetnym gestem. Neomarksiści jako spadkobiercy w linii prostej jakobinów nie rozumieją tego po dziś dzień. Czyżby złe skłonności nie podlegały jednak postępowym zmianom?

  3. marmez pisze:

    Nigdy wcześniej komentarzy Przychylnego nie czytałem, bo w ogóle komentarzy nie czytam, nawet same wpisy coraz mniej dla mnie są interesujące i tylko je przeglądam w czytniku RSSów, tym razem jednak wszedłem na stronę i przejrzałem (bo czytać mi się takich długaśnych nie chciało – szanuję swój czas 😉 ) i nie widzę powodu by cenzurować. Choć nie chciało by mi się z nimi polemizować – jeżeli ktoś chce tak czas tracić, niech traci, choć odradzam. Reasumując po prostu bym zaczął ignorować.

    Pozdrawiam.

  4. franeqblog pisze:

    Arku, to co zrobisz z komentarzami Przychylnego niewiele mnie obchodzi. Natomiast mam prośbę, żebyś swoje wypowiedzi miał bardziej logiczne. Nie mówię, że aż tak logiczne jak Przychylny ale np. jak piszesz „świat idzie do przodu”, tzn. z czym lub gdzie? Wrzucasz hasło o mieście i paleniu na stosie. Jakie konkretnie miasto masz na myśli? Słupsk? Tak, ta kobieta bruździła w interesach chyba aptekarzowi, więc postarał się, żeby ją skasować. Jesteś pewien, że teraz w Słupsku nie ma gości, którzy by Cię szybciej „usprzątnęli” niż rzeczoną panią Katarzynę? A jak było w Słupsku w 1926 r. albo 1945 r.?
    Wyjdźmy jednak z naszej wsi spokojnej – jak wyglądała Libia, Syria w 2010 r.? Pomijam Irak czy Jemen. Na pewno te kraje zrobiły duży krok do przodu. Niestety w przepaść …

    • arrec pisze:

      To, że świat idzie do przodu znaczy, że się zmienia. Ocena tych zmian to już sprawa indywidualnych preferencji. Jeśli zmienia się w cieplej, a ktoś woli zimniej to mu się nie będzie podobać. Ostatnio czytałem książkę, której autor snuł tezę, jak to jest coraz gorzej w kwestii silnych psychicznych odchyleń u ludzi, żeby to udowodnić sprawdził statystki ciężkich przestępstw. Ku swojemu zdumieniu odkrył, że jest ciągły i bardzo wyraźny spadek przestępstw. Był o tyle szczery, że podał prawdziwe dane, a potem jakoś lawirował, żeby bronić swojej tezy. Z drugiej strony na przykład w kwestii traktowania zwierząt tak źle nigdy nie było. Skrajnie okrutne tortury na niepojętą skalę, a przy tym rekordowa znieczulica. Są różne plusy i minusy, jednak moja prywatna ocena jest taka, że jest o wiele lepiej niż sto lub dwieście lat temu – głównie dzięki lewicowym przemianom, zwiększeniu elastyczności i tolerancji, powolnym odchodzeniem od fanatyzmów i dogmatów. Żyjemy w znaczeniu świeższym powietrzu niż ludzie wiele lat temu (oczywiście nie dosłownie :). Wystarczy poczytać książki z przed wieków aby zrozumieć jak ciasny był gorset konwenansów, różnych „bo tak trzeba”. Rozumiem, że wiele osób, tak jak Przychylny uważa, że im silniejszy rdzeń sztywnych dogmatów tym silniejsze społeczeństwo, dlatego, w ten sposób myślący ludzie tak się boją się Islamu. Tam widzą siłę, a na swoim podwórku słabość. Zupełnie inaczej patrzą ludzie o lewicowych poglądach, widzą słabość fanatyzmu, bardziej współczują i próbują pomóc wyjść z tego wstecznego stanu. Wiedzą, że Europa też miała wiele wieków piekła dogmatów (palenie na stosie za seks z szatanem – bo za to została skazana ta biedna kobieta z Słupska) i że można z tego wyrosnąć.

      Chyba największy problem polega na tym, że fanatycy nie mają wątpliwości, dlatego, tak ciężko z nimi wygrać. Ja, którym jestem zwolennikiem tego, o czym śpiewał John Lennon w piosence „Imagine” ze smutkiem patrzę, że robimy krok wstecz na mądrej drodze. Ale potrafię zrozumieć, że taki krok jest konieczny. Potrafię zrozumieć, że zmiany były za szybkie, że wiele osób potrzebuje więcej czasu. Nawet nie jestem pewien czy wizje z „imagine” są realne. Może nie są. Mam wiele wątpliwości. Fanatycy ich nie mają. Dobry przykład to jak Przychylny pisze teraz o cenzurze. Cenzura jest wtedy kiedy fanatyk nie może głosić poglądów. Gdy cenzura jest wprowadzona w imię obrony dogmatów fanatyka to nie jest to cenzura, bo to oczywiste, że fanatycznych świętości nie można szargać.

  5. franeqblog pisze:

    Tak, zgadzam się. Wyjaśnij tylko jak rozstrzygasz kiedy ktoś jest fanatykiem – niewolnikiem konwenansów, a osobą, która po wielu rozterkach, wątpliwościach i rozmyślaniach uznała pewne wartości lub poglądy za prawdziwe, sensowne i swoje?

    • arrec pisze:

      Niewolnikami konwenansów są wszyscy. Może tylko nie psychopaci i święci 🙂 Gorset konwenansów jest potrzebny, kwestia tylko, jak ciasny. Ostatnio zauważam, że opisując komuś swój kierunek w myśleniu wpada się pułapkę zasięgu, tak jakby człowiek, który chce schudnąć był rozumiany, że chce umrzeć na śmierć głodową. Ten problem pojawia się przy wielu dyskusjach o minimalizmie, tak jakby minimalista dążył do stanu zero. Jest też argumentem prawicy do walki z lewicą, ponieważ lewicowe postulaty wydłużane w nieskończoność też zamieniają się rozsądnego pomysłu żeby schudnąć w karykaturalny aby się zagłodzić.

      Odnośnie fanatyzmu to nie odpowiem, ponieważ nie potrafię. Tak jest z alkoholizmem, seksoholizmem, bardzo ciężko jest określić granice, kryteria diagnostyczne. Dla mnie fanatyzm to totalne zaślepienie. Fanatyczny nazista mógł zabijać dzieci i kobiety, a potem wracać do swojej rodziny, gdzie był idealnym ojcem, potem modlić się w swojej parafii i jeszcze szczodrze wspierać wszelką dobroczynność. Fanatyzm to tak dużo wiary, że nie ma już miejsca na jakiekolwiek myślenie. Fanatyzm to wielka wiara. Wiele organizacji uważa, że im większa wiara tym większa cnota. Prym wiodą w tym religie. Prosty efekt to wojny religijne. Oczywiście nie znaczy to, że religie są złe. W każdej religii jest wiele osób, które widzą problem fanatyzmu, problem zbyt dużej wiary. Często są to silne jednostki, które potrafię wiele zmienić, wiele naprawić. Na pewno jedynym lekarstwem na fanatyzm jest myślenie i stawianie pytań. I tu też odnośnie Twojego ostatniego zdania, myślę, że jedyne lekarstwo na fanatyzm to nigdy nie uznawać danych poglądów za „prawdziwe, sensowne, moje”. No może „sensowne” jeszcze ujdzie 🙂 No moją wiedzę dzisiaj, na moje doświadczenie dzisiaj jest to sensowne, tak bym chciał pilnować swoich poglądów. Nie zawsze się jednak udaje, też osobiście mam duży problem z własnym fanatyzmem.

  6. franeqblog pisze:

    Chyba rozumiem co masz na myśli ale ten przykład z nazistą jest strasznie „kulawy” przy tej definicji, bo o wiele większymi fanatykami (wierzącymi, wyznawcami) byli Dietrich Bonhoeffer czy Maksymilian Kolbe. Stawiasz „=” pomiędzy Rudolfem Höss’em, a Danką Siedzikówną?

  7. magidagi pisze:

    „…jedyne lekarstwo na fanatyzm to nigdy nie uznawać danych poglądów za „prawdziwe, sensowne, moje”.”
    Raczysz sobie żartować. Wiara polega na tym, że jej przedmiot przyjmuje się za prawdę. W takim wypadku każda głęboko wierząca osoba jest fanatykiem. Mimo wszystko nie uważam się za fanatyczkę, wydaje mi się, że w inaczej moje małżeństwo z ateistą byłoby niemożliwe.

  8. arrec pisze:

    To włożyłem kij w mrowisko. Zachowałem instynkt samozachowawczy tylko na początku, deklarując, że nie odpowiem co to fanatyzm, a potem odpowiedziałem. I znowu byłem nieścisły. Dziękuję Wam, magidagi i franeqblog, że obydwoje to zauważyliście. Oczywiście głęboka wiara nie oznacza od razu fanatyzmu. A nawet więcej, zdecydowana większość głęboko wierzący ludzi nie ma nic wspólnego z fanatyzmem. Doskonały przykład to mąż ateista, fanatyk by tego udźwignął, nie potrafił kochać, szanować.

    Moja nieścisłość ma zaletę, że prowokuje ciekawe dyskusje i sam się tym przy nich uczę. Jest subtelna różnica pomiędzy bardzo głęboką wiarą i fanatyzmem. Zastanawiam się z czego ona wynika i dochodzę do wniosku, że to kwestia rozumu, który potrafi utrzymać lejce wiary. Jeśli
    wiara przekracza możliwości intelektualne to pojawia się fanatyzm. Pewność własnych poglądów bez cienia wątpliwości, bez tego jednego ziarenka soli, które podpowiada, a może to wszystko jest inaczej. To, że to kwestia rozumu nie znaczy, że osoby inteligentne są wolne od fanatyzmu. Wiara może okazać się silniejsza niż najtęższy rozum. Z rozumem i inteligencją to tylko teoria. Może to kwestia intuicji, szóstego zmysłu. Na pewno jest tak, że jest wiele osób bardzo głęboko wierzących i pełnych tolerancji, a wręcz miłości dla przeciwnych poglądów. Niestety sporo jest też takich, dla których największą radością jest wyobrażanie sobie jak myślący inaczej wyją z bólu w piekle. Doskonały przykład to to jak Przychylny pisze o lewicowych filozofiach. Czysta pogarda.

    • Czytając definicje fanatyzmu:
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Fanatyzm
      http://sjp.pl/fanatyzm

      To wypisz, wymaluj wypowiedzi komentatora „Przychylnego”.
      Oczywiście, że można być głęboko wierzącą osobą nie będąc fanatykiem. Przyjmuję pewne prawdy jako swoje i jednocześnie rozumiem i toleruję inny punkt widzenia. Nie narzucam niczego. Chyba potrzebne jest do tego konkretne poczucie własnej wartości i wartości drugiej osoby. Jak to osiągnąć? – nie wiem.
      Chciałbym również zaznaczyć, że według powyższych definicji, fanatyzm nie musi mieć nic wspólnego z irracjonalizmem.

  9. franeqblog pisze:

    Ja bym to w ogóle odwrócił. To wiara, światopogląd trzyma w ryzach „rozumowanie”. Nazista katuje ludzi, żeby pokazać jak bardzo jest nazi bo to jego praca, Hitler przywrócił porządek, dał pracę, ludzie poszli za nim, tak samo jak jadą do przysłowiowej Anglii na przysłowiowy zmywak.

    • przychylny pisze:

      „Wiara i rozum (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie (por. Wj 33, 18; Ps 27 [26], 8-9; 63 [62], 2-3; J 14, 8; 1 J 3, 2).”
      ~ Św. Jan Paweł II, Encyklika „FIDES ET RATIO”.

      Warunkiem przyjęcia powyższej sentencji jako prawdziwej jest zaakceptowanie faktu, że obiektywna Prawda rzeczywiście istnieje, a to osobom o lewicowych poglądach nastręcza niemałych problemów :-). Dlatego też szamoczą się w jałowej ruchawce ideologicznej, rozgryzają siebie w nieskończoność, podejrzliwie śledzą swoje motywacje, nicują swoje myślenie, w nieskończoność kwestionują swoje intencje, itd. itp.. Wszystko dla nich jest rzeczywiste jedynie o ile jest płynne, wszystko jest relatywne i złudne – do czasu aż zderzą się z rzeczywistością, nie potrafią stąpać twardo po ziemi lecz błogo lewitują w oparach absurdu, który z uporem maniaka starają się wtłoczyć innym do ich głów.

      Jest taki żart (trochę czarnego humoru na koniec nie zaszkodzi): „W jaki sposób udowodnić relatywiście, że żyje w poznawczym błędzie? Pozwolić mu podjąć decyzję o uskoczeniu lub pozostaniu na torach w sytuacji nadjeżdżającego z naprzeciwka pociągu” :-). Wtedy właśnie relatywista doznaje olśnienia i zauważa, że twierdzenie o braku obiektywnej Prawdy jest paralogizmem, gdyż aby było prawdziwe, musiałoby być najpierw fałszywe :-).

      Taka filozoficzna dygresja.

      Pax et Bonum, Arku i Wszystkim na tym blogu +

  10. mariuszdots pisze:

    Parafrazując popularny żart: dyskutowanie z Panem Przychylnym jest jak gra w szachy z gołębiem. Nieważne jak dobrze grasz, gołąb i tak przewróci wszystkie figury, nasra na szachownicę i będzie dumny z wygranej.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s