Już od kilku miesięcy poczuwam się w obowiązku doniesienia o swoich przemyśleniach w kwestii uchodźców. Nie to, żebym miał szczególną wiedzą albo szczególnie ciekawe pomysły na rozwiązania problemu. Mój umysł działa tak, że jak wszyscy o czymś gadają to on też chce. Dotychczas udawało mi się zapędy chorego umysłu powstrzymywać, ale nadszedł czas afery w Parku Wodnym Koszalin. Koszalin to moje miasto rodzinne. Nic to nie zmienia w mojej wiedzy o uchodźcach, ale mój umysł jest przekonany, że argument miasta rodzinnego rozstrzyga sprawę. Nie mam już siły walczyć z tym durniem. O to, co gada:
Uchodźcy to cały czas danie główne życia internetowego. Ludzie, którzy potrzebują nienawiści jak tlenu, mogę się wyżyć do woli. Moje odkrywcze przemyślenia sprowadzają się do „prawda jest po środku”. Nie jestem hurra-lewicowy. Nie jestem nawet lewicowy. Lewica utknęła w bagnie poprawności politycznej. Chcemy być dobrzy jak Jezus i ugościć wędrowca. W swojej retoryce traktujemy fakt udzielenia gościny jak oczywistość. Myślę, że nawet Jezus nie byłby tak kategoryczny. Gdyby Matka Jezusa postanowiła ugościć w domu całą rzymską armię, to Jezus zamiast wpadać w och-achy nad dobrym sercem rodzicielki, powiedziałby raczej „Mamo, musimy ten pomysł przegadać” . W koszalińskim basenie pojawiła się osoba w arabskim stroju kąpielowym, burkini. Jeśli ktoś był w kraju arabskim to wie, że to normalna sprawa. W Polsce burkini to jak wejście do basenu w pełnym ubraniu. Parę lat temu nie wpuszczono mnie na basen w Warszawie z powodu zbyt długich szortów. Nie było żadnej sensacji, po prostu wróciłem do domu.
Agresja to zaklęty krąg, który trudno zatrzymać. Dobrze ukazuje to grafika, „prawda naukowa o bombach”, ty bombardujesz ludzi -> ludzie są źli -> ludzie bombardują ciebie -> ty jesteś zły. I od nowa, tylko mocniej. Dla wielu osób słynna sprawa z angielskiego Rotherham, gdzie pakistański gang przez wiele lat porywał, gwałcił i torturował białe dzieci, a władze reagowały wyjątkowo opieszale, bojąc się podsycania nastrojów rasistowskich (liczbę ofiar gangu szacuje się na 1400 dzieci) jest koronnym argumentem przeciw przyjmowaniu uchodźców. Dla mnie jest to koronny przykład zamętu spowodowanego przez agresję. Gdyby nie było całej nagonki na uchodźców, ruchów narodowo-faszystowskich to władze miasta Rotherham mogłyby szybko, spokojnie i skutecznie zakończyć sprawę. Widmo agresji spowodowało paraliż. Łamanie regulaminu na basenie w Koszalinie to identyczny mechanizm.
Fundamentem naszego dobrobytu jest okiełzanie agresji. To, że to udało, to cud tak wielki, że wystarczy do wiary w istnienie Boga. Nawet rozsądni i spokojni ludzie potrafią publicznie wygłaszać sądy, że tego i owego należy powiesić za jaja albo przeciągnąć po asfalcie przywiązanego do samochodu. To ogromny cud, że przy takim nastawieniu jednostek, jako społeczeństwo potrafimy każdego przestępcę, nawet mordercę dzieci osądzić spokojnie i bez agresji. Przy pomocy logiki szukamy rozwiązań, które ograniczą cierpienie. Osiągnęliśmy to, o czym mówili wielcy przywódcy religijni, w praktyce stosujemy fakt, że nie ma ludzi złych, są tylko ludzie chorzy. Izolacja to ratunek też dla nich. Dzięki temu mamy sytuację, że wyjście z domu nie oznacza sporego prawdopodobieństwo zgonu. Niektórym taki stan się nie podoba. Nie rozumiem dlaczego, ale domyślam się, że chodzi o to, że bez agresji jest nudno. Być może chodzi o kompleksy. Jeśli nie można nikogo bezwzględnie poniżyć to samemu nie można poczuć się lepiej. Nic tak nie podnosi poczucia własnej wartości jak publiczna egzekucja na rynku miasteczka. Czasy spokoju i dobroci to dla niektórych frustracja nie do przeżycia. Fala uchodźców to wspaniała okazja aby bombę kiszonej nienawiści odpalić. Jest cel to do poniżania i obrażania.
To ruchy narodowe-faszystowskie niszczą Europę. Wymęczeni światem, gdzie nie można mordercy (albo sąsiada, co krzywo spojrzał) zlinczować na ulicy, walczą o powrót do średniowiecza. Walczą o świat, gdzie cierpienie i srogie kary są na porządku dziennym. Walczą o świat, gdzie ktoś jest gorszy, gdzie kogoś można zabić, poniżyć, zniszczyć. Zdecydowana większość społeczeństwa widzi to kroczące zło. I nie jest obojętna! W sercu człowieka instynktownie rodzi się potrzeba zrobienia czegoś przeciwko agresji. I tak zaczyna się tuszowanie gwałtów w Rotherham. Bronimy się przed falą złości i nienawiści. Aktem samoobrony naszej cywilizacji jest udowadnianie, że chora tkanka nie ma racji. Efekt jest odwrotny. Tuszujmy zbrodnie, wpuszczamy na basen w niedozwolonym stroju i dajemy kolejne argumenty dla siewców nienawiści. Gra w nienawiść nie ma zwycięzcy. Są tylko coraz mocniejsze ciosy. Na chorobę agresji i faszyzmu jest tylko jeden sposób: nie grać w to! Nie można traktować ich poważnie! Nie można z nimi dyskutować na argumenty. Niech skaczą, łamią drzewka, plują na wyimaginowanych wrogów, toczą bitwy w chorych głowach. To element krajobrazu, tak samo jak mżący deszcz albo kruki na polu. To było jest i będzie, natura uznała, że promil ludzi z takim podejściem musi istnieć. Nie należy się tym przejmować. Nie należy wdawać się w polemikę i udowadniać, że nie mają racji. Należy w końcu przejąć się problemem. A problem jest ogromny! Domek naprawdę nie jest zbyt duży, a ruch prawostronny ma inne zasady niż ruch lewostronny. Nie wszystko da się pięknie połączyć. Europa musi coś zrobić. Na razie jest zajęta udowadnianiem, że banda chorych na agresję zombie nie ma racji. Taka taktyka tylko zwiększa epidemię.
Zgadzam sie z Toba w kwestii agresji. Sam jestem blizszy prawej stronie lecz mam swiadomosc ze jej jezyk powoduje agresje. I ze to do niczego dobrego nie prowadzi.
Lecz w przypadku imigrantów powiem tylko tak patrzy jak wyglada sytuacja na zachodzie i północy. Po prostu jako badacze to przeanalizujmy, wyciagnijmy wnioski i podejmijmy odpowiednie dzialania.
Patrzy jak np. wyglada dzis Szwecja. Porozmawiajmy ze Szwedami, co mysla. To sa ludzie wolni od agresji, od kwestii o ktorych mowisz. Zobaczmy jak wyglada dzis ich kraj.
Piszesz: walczą o powrót do średniowiecza. Walczą o świat, gdzie cierpienie i srogie kary są na porządku dziennym. – niestety ale to te mozna powiedziec o wielu Muzulmanach w Europie, w Turcji.
Trzeba tez otwarcie mowic ze ludzie z poludnia wychowali sie w innej kulturze. Kulturze w duzej mierze obcej idea ktore Ty reprezentujesz. Nie ma wegan – mamy mieso halal, kwestia podejscia do mniejszosci sexualnych. Spytajmy sie np. gejow w Kolonii czy Berlinie jak sie czuja, czy czuja sie dzis bezpieczni na ulicy. Paradoks moze byc tak ze w narodowej Polsce roznej masci mniejszosci moga czuc sie bezpieczniej niz w wielu rejonach zachodniej Europy. Uwazam, ze wiekszosc nowych przybyszow ma za nic wartosci i zasady zachodniej Europy. Plus to samo widze w UK. Oni sie malo co integruja. Zyja w swoich skupiskach.
Nasuwa sie pytanie czemu Europa ma byc otwarta akurat na ten kierunek migracji ? Czemu biedni ludzie z Wietnamu, Filipin czy nawet Ukrainy i Rosji nie maja takich mozliwosci jak ludzie z poludnia ? Czemu Hindus nie dostanie wizy a nielegalny emigrant ma dostac mieszkanie i na wiele lat zasilek ?
Poza tym pamietajmy ze te migracje wpłyna na to jaka bedzie Europa w przyszlosci. Te mniejszosci beda z czasem rzadzic w wielu miejscach. Ja ludzi z poludnia, Muzulmanow nazwalbym skrajna prawica… Wiec nie rozumiem skad u ludzi ktorzy maja serce „blizej lewej strony” taka otwartosc akurat na ten kierunek migracji…
ps przepraszam za brak polskich znakow, pzdr z UK, pisane na szybko…
Ciekaw jestem dlaczego dobroć tak trudno połączyć z mądrością ? Nie powinno być różnicy między jednym a drugim ale „udając” dobroć (myśląc tylko,że jesteśmy dobrzy) nie stajemy się rozsądni , jesteśmy głupi. Kierowanie się złością jest zawsze głupie ale to zawsze maskujemy moralnością czy koniecznością wyższą (moja racja jest najmojsza).
Ćwiczenie dobroci i mądrości jest mądre , bez jednego nie ma drugiego , dzięki współczuciu, dobroci , mądrości istniejemy i jakoś się kręci, choć to słabo reklamowane:)
Strój kąpielowy: aspekty kulturowo-sanitarne
Gdybyś zapytał muzułmanina, czy islam jest religią lepszą o chrześcijaństwa, odpowiedziałby zapewne, że tak. Gdybyś zapytał go dlaczego, jego odpowiedź dla Twojego liberalnego, otwartego na przestrzał umysłu byłaby zapewne zaskakująca: w islamie zakazana jest kąpiel kobiet bez zasłoniętego ciała, gdyż prowokuje to mężczyzn do czynów lubieżnych i występnych. W tym miejscu śpieszę z ratunkiem dla Twojego sybarydzkiego umysłu: otóż jest to argument fałszywy. Uzasadnienie nie będzie już niestety hedonistyczne, sorry 🙂 W chrześcijaństwie kobieta może się kąpać bez zakrytego całego ciała, co daje mężczyznom możliwość ćwiczenia i hartowania swojej duszy poprzez narzucenie ciału dyscypliny wstrzemięźliwości, co jest znacznie trudniejsze. Dlatego muzułmanie są bardziej skorzy do gwałtów niż chrześcijanie, a wynika to chociażby z braku lub znacznie ograniczonego zakresu tego typu ćwiczeń duchowych w kulturze muzułmańskiej, gdyż system zakazów i nakazów w którym żyją w znacznym stopniu ogranicza liczbę pokus, jakim są poddawani.
Jako aktywny sportowiec, powinieneś to rozumieć intuicyjnie – moralność, podobnie jak tężyzna fizyczna, wymaga ćwiczenia i hartowania, aby być silną i mocną. Można powiedzieć, że nakłanianie do przyjmowania „uchodźców” (którzy BTW uchodźcami nie są nawet na poziomie legalizmu prawnego) jest sprzeczne z promowanym przez Ciebie aktywnym trybem życia, który oprócz ćwiczeń fizycznych, zakładać powinien również hartowanie ducha i duszy, prawda? Dostrzegam jednocześnie dysproporcję graniczącą z dyskryminacją z jaką traktujesz ćwiczenia duszy na tym blogu. Proponuję zacząć podchodzić do aktywnego trybu życia w sposób holistyczny/całościowy, a nie wycinkowy, zredukowany wyłącznie do wymiaru fizycznego. Tematu nie wyczerpiesz promowaniem wyłącznie zdrowego odżywiania i biegania.
Jeszcze jednym aspektem jest wymiar sanitarny, a mianowicie: z naukowego faktu, że ubranie zwiększa ryzyko skażenia wody, nie wolno wywodzić ideologicznych miazmatów i uprzedzeń. Minimalizm w zakresie mody kąpielowej jest bowiem wymogiem higieny, a nie religii. Jest to zrozumiałe dla katolików, dla muzułmanów już nie, gdyż ich wyobrażenie o polityce zakłada jej pełne podporządkowanie prawu religijnemu. Państwa muzułmańskie nie respektują chrześcijańskiej koncepcji rozdziału władzy państwowej od władzy duchownej. W tym miejscu przechodzimy gładko do następnego zagadnienia.
Profilaktyka jest lepsza od leczenia skutków, reaktywność jest gorsza od proaktywności.
Godzenie się na narzucenie nam z zewnątrz kwot pseudo-uchodźców jest nie tylko działaniem anty-państwowym (uderzającym bezpośrednio w godność państwa jako suwerennego bytu na arenie międzynarodowej), ale także działaniem narażającym Polskę i Polaków na powstanie konfliktów społecznych. Polacy jako naród są monolitem kulturowo-etnicznym, co jest ich wielką zaletą, gdyż ryzyko konfliktów na tym tle jest nikłe. To co nie jest już tak oczywiste dla wszystkich to to, że sprowadzanie pseudo-uchodźców jest wyśmienitym pretekstem dla dywersji ideologicznej i prowokacji ze strony tych, którym stan kulturowo-etnicznej spójności i jedności Polaków nie odpowiada, a więc całej gamie goszystów lub ludzi złej woli, którym dobro Polski i Polaków nie jest na rękę. Każdy, kto ma jakieś pojęcie o kwestiach socjologicznych, powinien o tym mówić, a ten, kto tego nie wie, powinien mieć szansę na uświadomienie sobie tego faktu, gdyż w grę wchodzi nie tylko ich własny los, ale także los ich dzieci i wnuków i dalszych pokoleń. O dywersji ideologicznej więcej tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=-exPJdU4_kU
„Prawda leży pośrodku”, czyli luźne strzępki teorii wszystkiego
Slogan „prawda leży pośrodku” jest typowym przykładem „mądrości ludowej”, czyli łatką którą tak ochoczo przypinasz innym, najczęściej w sposób demagogiczny i merytorycznie nieuzasadniony (abstrahuję w tym miejscu od Twoich histerycznych i podszytych goryczą oskarżeń, czy też ojkofobicznych insynuacji i żalów pod adresem rzeczywistości za to, że jest tym, czym jest). W przestrzeni publicznej Twojego bloga postawa „prawdy leżącej pośrodku” jest w połowie postawą bierności czy nawet tchórzostwa, najczęściej poznawczego (zamiast włożyć energię w dogłębne poznanie jakiegoś problemu, masz tendencję do trzymania „równego dystansu” i nieopowiadania się po żadnej ze stron, co w konsekwencji prowadzi Cię do stanu permanentnego dystansu od prawdy w każdym przypadku, gdy używasz tego sloganu), w połowie wygodną maską mędrka-populisty aspirującego do miana mentora, a raczej doktrynera (świadomego cynika lub nieświadomego pożytecznego idioty, któremu do twarzy z maską osoby tolerancyjnej, otwartej i skorej do kompromisu nawet tam, gdzie jest on niemożliwy), w całości zaś postawą kłamstwa sprzedawanego pod postacią pozorowanej prawdy – prawda nie leży bowiem pośrodku dwóch kłamstw (w sensie: jest wypadkową dwóch kłamstw) lecz tam, gdzie leży. Prawe serce odnajdzie prawdę tam gdzie ona jest, lewe serce ją ominie lub będzie jej szukało w gąszczu matactw i krętactw. Dzieje się tak, gdy ideologia przesłania rzeczywistość i nie pozwala dostrzec rzeczy takimi, jakimi są.
Wbrew obiegowej opinii („mądrości ludowej” :-)) kompromis nie jest optymalną postawą, ponieważ oznacza konieczność rezygnacji z części interesów każdej ze stron – skoro prawda jest jedna, nie może być mowy o kompromisie w jej przypadku tak, jak kobieta nie może być w ciąży do połowy. Pamiętaj też, że kompromis może być także synonimem oportunizmu i konformizmu, jeżeli jest osiągany kosztem wartości lub celów nadrzędnych dla procesu osiągania porozumienia. Oczywiście nie dotyczy to osób, którzy nie wyznają żadnych wartości i celów nadrzędnych, ale wierzę, że nie należysz do tej kategorii osobo-zwierząt.
Polityczna poprawność jako kodeks językowo-opiniotwórczy lewicy
Arku, Twoja fałszywa skromność nie pozwala Ci dostrzec faktu, że polityczna poprawność jest nie tylko orężem wojującej lewicy, ale jej wytworem. Jest ich kodeksem postępowania opartym na fałszywie przedstawianej postawie „antydyskryminacyjnej”, którą wykorzystują dla realizacji swoich politycznych i ideologicznych ambicji. Tak jak PZPR był partią jedynie z nazwy robotniczą, a tak naprawdę partią kontr-robotniczą (przypomnę, że komunizm został obalony przez robotników (sic!)), tak goszyści są stronnictwem ideologicznym jedynie pozornie „antydyskryminacyjnym”, a w istocie przesiąkniętym duchem dyskryminacji i nienawiści czy to klasowej/stanowej (socjalizm/komunizm), czy rasowej (nazizm), czy też kulturowej (genderyzm). Oczywiście można powiedzieć, że tak samo, jak każdy fałszywy motor ideologiczny, tak samo polityczna poprawność staje się wcześniej, czy później gwoździem do trumny ideologi, którą napędza, niemniej powinniśmy robić wszystko, co możliwe, aby ten niebezpieczny interwał czasowy ograniczyć do zera, dlatego tak ważne jest wyplenianie go w zalążku, zanim wypączkuje, gdyż wtedy jest z reguły za późno i nie obchodzi się bez milionowych strat w ludziach.
Autorem pojęcia politycznej poprawności jest lewicowy antropolog kulturowy – Franz Boas, który je stworzył i upowszechnił w latach 60-tych XX wieku. W antropologii kulturowej był autorem m.in. relatywizmu kulturowego.
Polit-poprawność, podobnie jak wszystkie fundamenty lewicowej dogmatyki, jest postawą popadającą w wewnętrzne sprzeczności. Jej rysem niezmiernie charakterystycznym jest sprzeczność pomiędzy hałaśliwie deklarowanym celem eliminowania wszelkich uprzedzeń i mowy nienawiści, a faktycznym i nagminnym znieważaniem przez jej aktywistów wszystkich niepoprawnych oraz przypisywaniem im najgorszych cech i intencji. Podobnym paradoksem jest sprzeczność pomiędzy rzekomo bezkompromisową obroną wolności słowa i nienawiścią do wszelkich form cenzury, a stale wykazywanym dążeniem poprawnościowych „czerezwyczajek” do zakazywania wypowiadania opinii oraz zachowań „politycznie niepoprawnych”, a nawet ich kryminalizowania (BTW: czy zdejmiesz wreszcie cenzurę z mojego wpisu pod Twoim tekstem „Liga piłkarska – idealne połączenie lewicy i prawicy”? Link do tekstu tutaj: https://pasjavspraca.com/2015/11/20/liga-pilkarska-idealne-polaczenie-lewicy-i-prawicy/). Zdradza to nad wyraz bezwzględne, agresywne i fanatyczne dążenie do nieograniczonej władzy — także nad językiem i umysłami (logokracji). Metodą temu służącą jest dążenie do zastraszenia i obezwładnienia przeciwników za pomocą słów-wytrychów o celowo niesprecyzowanej treści, które mają wytworzyć poczucie niepewności i strachu przed czymś nieokreślonym. Człowiek atakowany propagandą politycznej poprawności, niczym homo sovieticus, winien wykazywać nieustanną czujność nie tylko w stosunku do innych, już wskazanych i napiętnowanych jako rasiści, czy seksiści, ale również wobec samego siebie, ponieważ takie same demony mogą gnieździć się w jego własnym umyśle. Stąd polityczna poprawność staje się przyczyną narastającej samonienawiści i samooskarżania, nieustającego napięcia i rozedrgania ludzkiego sumienia ograbionego przez politruków polit-poprawności z konkretnej, niezmiennej, bezwzględnej i bezkompromisowej busoli moralnej.
Paliwem politycznej-poprawności był wewnętrzny kryzys starej (marksistowskiej) lewicy, zawiedzionej nierewolucyjnością rzesz robotników i zdruzgotanej polityczną oraz moralną klęską komunizmu sowieckiego. Zrodziło to potrzebę poszukiwania nowego, zastępczego proletariatu, który można i należy wyzwolić, a proletariatem tym mogą być (łącznie bądź z osobna) kobiety, dzieci, homoseksualiści, kolorowi, nasi bracia/siostry-zwierzęta, a nawet całość ubóstwionej Natury, uciskanej przez człowieka.
Najogólniejszym praźródłem postaw, na których zrodziło się zjawisko politycznej poprawności jest wrogi wszelkiemu zróżnicowaniu i dążący do ściągnięcia wszystkich w dół egalitaryzm (dążący do zrównania wszystkich w biedzie i upodleniu), a emocją wyrażającą to dążenie jest uczucie zawiści wobec wszystkiego, co ponad ten najniższy wspólny mianownik ośmiela się wyrastać (zawiść, na której opiera się polityczna poprawność jest elementem wspólnym z szeroko rozumianym socjalizmem, którego motto osadza się na stwierdzeniu: „trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam, on ma, a ja nie mam”).
Najtrafniejszym określeniem fenomenu jakim jest polityczna poprawność wydaje się więc nihilizm w stanie czystym, czyli nienawiść do dobra za to, że jest dobrem.
O antyfaszystowskich mitach, fobiach i uprzedzeniach
Nie będę się pastwił – to byłoby zbyt proste, dlatego ograniczę się do 3 ciekawostek i jednego paradoksu:
Ciekawostka nr 1: czy wiecie, że – w przeciwieństwie do socjalizmu – faszyzm nie posiadał scentralizowanej i podporządkowanej jednemu ośrodkowi struktury „międzynarodówkowej”, pozostając w zasadzie zjawiskiem partykularnym i autonomicznym w każdym kraju? Można więc powiedzieć, że komunizm był w swym wymiarze i zakresie bardziej faszystowski od faszyzmu oraz w odróżnieniu od faszyzmu był wirusem o znacznie większej sferze oddziaływania poprzez zinstytucjonalizowane umiędzynarodowienie rewolucji, którą głosił i wyznawał.
Ciekawostka nr 2: czy wiecie, że stygmat faszysty został wymyślony i wdrożony w życie dla potrzeb politycznych przez komunistów sowieckich w 1926 roku – miał piętnować wszelkie konkurencyjne ruchy rewolucyjne, mogące zagrozić bolszewizmowi na drodze do podbicia świata.
Ciekawostka nr 3: czy wiecie, że współczesna filozofia postmodernistyczna zidentyfikowała jako faszystowski każdy system metafizyczny zakładający obiektywność i „prawdziwość” prawdy oraz możliwość jej odkrycia? Tym samym, w opinii postmodernistów, odsłonięte zostało „faszystowskie oblicze” m.in. Platona, Arystotelesa, św. Tomasza z Akwinu i Kartezjusza. Nieznanym postmodernistom prekursorem tego przekonania był jednak warszawski marksista Tadeusz Kroński, który już w 1942 roku odkrył, że źródłem „faszystowskiej wrogości do człowieka” były klasyczne systemu filozoficzne (z Platonem i Arystotelesem na czele) oraz myśl scholastyczna średniowiecza (sic!). Symptomatyczne: Kroński został pochowany na Powązkach, a Czesław Miłosz poświęcił mu rozdział pt. „Tygrys” w swojej książce „Rodzinna Europa”.
Zdaniem postmodernistów, powoływanie się na istnienie prawdy obiektywnej jest drogą prowadzącą do obozów koncentracyjnych, co jest ostatecznym dowodem na ich immanentną niemożność odróżniania prawdy od kłamstwa oraz dobra od zła, co w konsekwencji dyskwalifikuje ten nurt myślowy i pozycjonuje w obszarze pseudo-intelektualnego bełkotu. W swojej własnej ocenie postmoderniści używają mniej bezkompromisowych, a tak naprawdę nic niemówiących określeń wartościujących w stylu „elastyczny” i „otwarty” – oto przykład, w jaki sposób goszyści zafałszowują i relatywizują rzeczywistość na gruncie znaczeń i pojęć nawet w odniesieniu do własnej anty-filozofii, którą wyznają.
Paradoks: czy wiecie, że stygmat faszysty zbiega się z interesem prawdziwych faszystów, którzy z ochotą przyjmują twierdzenie o faszystowskich korzeniach cywilizacji łacińskiej, nadając mu jedynie dodatni znak wartości i wykorzystując to kłamstwo do własnych celów politycznych (patrz Oswald Mosley)?