nie wiem jak to się stało ale od ponad miesiąca nie jem potraw mięsnych, a właściwie jem potrawy niemięsne
niby to to samo ale jednak różnica jest w podejściu
od roku (lat?) zmniejszałem świadomie ilość jedzonego (ze smakiem najczęściej mięsa) aż w końcu zdałem sobie sprawę że już nie ma co ograniczać
dzieciom nadal przygotowuję tradycyjne jedzenie (choć z automatu jest tam mniej mięsa), żona się przystosowała (tzn. nie dziwi się że czegoś nie jem, albo coś sobie dokładam do talerza)
przeszło też całkiem śmiesznie pierwsze „ucztowanie” z rodzicami (tata był mocno sarkastyczny)
a tak generalnie to lepiej się czuję, wydaje mi się że zmienia mi się smak, wyostrza
właściwie to nie wiem po co Ci o tym piszę, ani to żadne postanowienie, ani nie jestem z tego dumny, tak po prostu
nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że u osób przestających jeść mięso na początku wystepuje jakiś taki syndrom zniewieścienia, rozmemłania, zmiękczenia…jakby zaczynali czuć ból tego świata albo inna romantyczna cholera.
Haha, jeśli uważasz, że to znaczy, że jest mniejsza szansa, że zdemolują przystanek albo pobiją przechodnia to zapewne masz rację 🙂
Jeśli jednak chodzi o energię życiową, a nawet o testosteron to mylisz się mocno. Zresztą to, co opisujesz to jest WRAŻLIWOŚĆ. Ja mam teorię, że nawet najbardziej agresywny kibol jest w głębi duszy wrażliwym człowiekiem. Tylko nauczył się wrażliwość ukrywać, bo ktoś mu wbił w umysł, że to nie męskie. W pewnych sytuacjach, np na pogrzebie ukochanej babci, wrażliwość przerwie tamę i wypłynie w niekontrolowany sposób. Kierowanie emocjami jest jak latanie samolotem, uczymy się tego, nabieramy doświadczenia. Jeśli emocja jest skrywana, to nie wiemy jak ją kierować i gdy nagle dojdzie do głosu, to niczym na filmie jesteśmy w kokpicie pilota i nie mamy pojęcia, co robić.
Moim zdaniem to bardzo niemęskie i tchórzliwe WRAŻLIWOŚĆ skrywać. Wegetarianie muszą wykazać się odwagą, ponieważ społecznie będą piętnowani. Może za tą pierwszą odwagą pojawiają się kolejne.
Możemy to nazwać wrażliwością. Wtedy moja wypowiedź zabrzmi tak: ….jakieś taki wzrost wrażliwości, co w skrajnych przypadkach rodzi wrażliwca, który nie da zjeść kanapki z miodem bo pszczoły się tyle wycierpiały.
PS. ukrywanie wrażliwości uważam za chore i boję się ludzi fałszujących swoje JA. Czy niejedzenie mięsa podnosi wrażliwość? Pewnie tak, ale to tak jak wielokrotnie tutaj pisano, świadome odżywianie czyni człowieka bardziej czujnym, zainteresowanym,…wrażliwym.
Odwaga to jest przyznanie sie dziewczynom w pracy do niejedzenia slodyczy i bezwartosciowych rzeczy typu biale pieczywo. Uwierz mi -SAJGON.
A jakbym sobie zajadala dziennie sucha bulke z nutellla ( uu moglabym byc wege) to nikt by nie zwrocil uwagi:D
święte słowa
drobne sprostowanie od autora listu, bo autor bloga o tym doskonale wie
-nadal pozostaję krytykiem i kontestatorem ideologii wege, a zwłaszcza wojujących „królików”
-nie mam nic przeciwko zabijaniu zwierząt w celach konsumpcyjnych, jem ryby
-w czasie nawet zajadłej polemiki mówiłem, że być może kiedyś sam nie będę jadał mięcha
-nie wiem i nie mam pewności, czy kiedyś nie będę ponownie zjadał ze smakiem zwierzęce mięśnie i wnętrzności
p.s.- odnośnie pierwszego komentarza to raczej moja „wkurwliwość” wzrosła i głośniejszy jestem niż kiedyś, ale po pierwsze to opinia współlokatorów, a po drugie nie wiadomo od kiedy mierzyć
Nie rozumiem wegetarian. Jak można nie jeść mięsa?! Skąd czerpać białko! Wiem, wiem jest w warzywach strączkowych, ale gorzej przyswajalne. Ja uwielbiam jeść mięso. Wyśmienity kotlet z ziemniakami, sosem i surówką na obiad. Mniam.
Tak myślałam do niedawna. Teraz mam trochę inne podejście. Miesiąc temu przeszłam na dietę dr. Ewy Dąbrowskiej. Jadłam same warzywa i owoce przez 2 tyg. Coś się we mnie zmieniło. Jak mam zjeść mięso to coś mnie powstrzymuje. Jakby organizm starał się mi powiedzieć, że tego nie potrzebuję.
Parafrazując autora: Nie wiem, dlaczego piszę to do was. Tak po prostu 🙂
Ja z moim wegetarianizmem idę przez życie już od kilkunastu lat. Różne przybiera on formy – od radykalnej po bardzo liberalną. I pomimo, że „prawdziwym” wegetarianinem bym się nie nazwał, coś o wegetarianizmie na pewno wiem: a mianowicie, że jest doskonałym sposobem, żeby zbliżyć się do świadomości, kim tak naprawdę jesteśmy – bo nie jest według mnie bujdą powiedzenie, że jesteśmy tym co jemy… Ja na przykład jestem ostatnio selerem naciowym. No i ziemniakiem. To zawsze 🙂
http://biegajsercem.blogspot.com/2014/02/wege-biegacze.html