Podobno rozsądni mają plany, a wariaci opowieści. Spodnie, które miały już nie żyć, mają dużo opowieści. Swego czasu wygrały minimalistyczny Wimbledon. Pochodzą z pre-minimalistycznych czasów, w których tuziny par spodni prowadziły duszny i bezcelowy żywot. Właściciel nie wiedział, że te spodnie, to te ulubione. Mało wiedział o sobie. Żył w głębokiej nieświadomości. Poprawiał sobie humor kupnem nowych par, które lądowały w szafach, na stertach zapomnianych ubrań. Spodnie, które miały już nie żyć, też trafiły do kolekcji podczas takich zakupów. Kolejne, zwykłe, szare, nie drogie, mniej niż 100zł.
Pewnego dnia coś zmieniło, wszyscy wyszli z szafy, zaczął się turniej. Runda pierwsza nie ma połowy, rudna druga znowu znika połowa. Zostają najlepsi, dopasowani, wygodni, twarze budzące zaufanie. Nie było łatwo. Konkurencja silna, lepsze rankingi, droższe metki. Nikt nie zwraca uwagi na szarego konia. Ale powoli inni odpadali, a on zostawał. I w końcu szare spodnie wygrały. Nie, nie są jedyne. Czasem właściciel musi je uprać i nie biega wtedy z gołym tyłkiem. Są inne, tylko na rower, tylko do biegania, czy takie cienkie jak bibuła przydatne na wyprawy rowerowe. Ale te są tymi, które „są” najbardziej.
Spodnie zjeździły kawał świata, wlazły nawet na najwyższym punkt Afryki. Były w użyciu, gdy robione było zdjęcie właściciela na różowym tle, to powyżej. Spodnie lubią rower, lubią góry, lubią podbiec jeśli jest taka potrzeba. Mają tyle kieszeni, że potrafią zmieścić cały bagaż. No i pasują. Pasują właścicielowi całkowicie. Ale nic nie trwa wiecznie. Spodnie zaczęły chorować. Pokazywać, ze wszystko ma swój cykl, wszystko się kończy. Właściciel jednak się nie poddał. Pierwszy raz w swoim życiu poszedł do zakładu krawieckiego (!). Spodnie zostały wyleczone. Przeróbki je nawet wzmocniły. Druga młodość.
Ale druga młodość też się kończy. Tym razem było poważniej. Głosy mówią, że najwyższy czas na nowe spodnie. Właściciel się pogodził. Czas umierać wierny druhu. Zrobić miejsce nowej parze. Po drodze znowu był jednak ten zakład krawiecki. Diagnoza ta sama: nie warto inwestować lepiej kupić nowe. Ale jak pan się tak upiera, to możemy uratować, zrobić to i owo, będzie inny materiał, jeans, może być? Może. Będzie ciekawie. Dzisiaj właściciel odebrał spodnie. Zapłacił 25 złotych. Taka cena, za taaaaaaakie spodnie!!!
No to teraz pozostały już tylko by-passy
Też mam takie spodnie, też szare:) Ale zdobyte za darmo;) Mniej więcej 7 lat temu dostałam je od przyjaciółki, a ona… odziedziczyłą je po siostrze, która z kolei wyszperała je wieki temu w lumpeksie. A więc nie wiadomo, ile mają lat. na razie przeszły przed tegorocznymi wakacjami pierwszą operację, podobną do Twoich. Życzę im mega długiego życia, bo nie wyobrażam sobie bez nich lata:) Kiedyś HM robił niesamowite rzeczy…
Dzisiaj poszlam biegac nieco wczesniej niz zazwyczaj. Byl jeszcze spory ruch uliczny, biegne i patrze na ludzi z wlepionym wzrokiem w komorki, w jakies pewnie ifony z ostrym swiatlem, w jednej rece komora, w drugiej rece dymiacy papieros obowiazkowo, i tak bieglam i poczulam, ze normalnie z innego swiata sie wzielam 🙂
Też mam swoje ulubione spodnie i niestety przecierają się na szwie łączącym obie nogawki… pomiędzy nogami, żeby nie być wulgarnym 🙂 Tego chyba jakoś estetycznie naprawić się nie da, więc co jakiś czas trzeba jednak poszukać kolejnej ulubionej pary, bo mam tak z każdymi spodniami.
Do Adam Gołąbiewski
Da się załatać bardzo estetycznie.:)
Widać że krawcową to omija się szerokim łukiem hehehe