Ostatni artykuł wywołał dyskusję o funkcji strachu i odwagi. Rozmyślałem nad tym intensywnie.Wiedziałem, że minimalizm to zwycięstwo w walce z własnymi lękami, ale z drugiej strony jakoś nie zgadzam się z tym, że minimalizm to odwaga. Pewnie głowił bym się nad tym bardzo długo, gdyby Kasia nie napisała komentarza: „Jeśli robię coś ale się nie boję, czy można mówić wtedy o odwadze”. Dzięki Kasiu! Momentalnie zrozumiałem. Odpowiedź jest taka prosta: jak nie ma strachu, to nie ma też odwagi.
W Zen istnieje opowieść o pomyleniu liny z wężem. W wersji uwspółcześnionej lina jest zastąpiona krawatem. Jeśli mam przejść przez pokój, na środku, którego leży wąż to moje zachowanie definiowane jest przez strach i odwagę. W zależności od tego, które z dwojga okaże się silniejsze wykonam zadanie lub stchórzę. Jeśli jednak odkryję swoją pomyłkę, zobaczę, że to nie waż tylko krawat, to nie tylko znika cały mój strach, ale znika też odwaga.
Całe to rozważanie, choć wydaje się bardzo filozoficzne i teoretyczne ma podstawowy wpływ na nasze życie. Jeśli próbujemy żyć wolniej, mieć więcej wolnego czasu, nie dawać się wpuszczać w maliny specom od marketingu, nie pożądać wszystkiego na własność, nie pozwalać sobie wstrzykiwać ton głupich informacji to proces może odbywać się dwojako:
- ze strachem (i odwagą)
- naturalnie, całkowicie bezstresowo
Oczywiście to drugie jest dużo lepsze. Ale minimalizm nie jest dla tych, którzy naturalnie radzą sobie z manią posiadania. Tak jak kiedyś pisałem, minimalizm jest dla tych, którzy uciekli z zoo, dla tych którzy chorowali ciężko na fascynacje chciwością i konsumpcją, a teraz odkrywają, że coś tu nie gra. Innymi słowy, minimalizm jest dla tych, którzy widzą węża zamiast krawata. W ostatnim tekście napisałem, że „najpierw przestać się bać, a potem minimalizm” ale być może powinienem napisać, że minimalizm jest „przestawaniem się bać”. Jest podchodzeniem do tego groźnego węża i powolnym odkrywaniem, że to wcale nie wąż. Czyli najpierw jest to sprawa wielkiego strachu i brawurowej odwagi, ale potem zarówna strach i odwaga znikają. Tak może być przy każdym z tych ruchów:
- pozbyciu się telewizora
- zamiany samochodu na rower, czy komunikację miejską
- ograniczenie liczby ciuchów do kilku ulubionych
- zamianą mieszkania na mniejsze
- zmianą pracy na mniej płatną i mniej stresującą
- wykorzystywaniem oszczędności na baaardzo długi odpoczynek zamiast kupna akcji, obligacji czy kolejnego mieszkania pod wynajem
Wielu z nas czuje, że żyłoby się znacznie lepiej gdyby mieć odwagę robić takie rzeczy, ale zarazem myśli, że każdy z tych pomysłów to wąż, który z czasem ukąsi tak, że będzie bardzo bolało. Właściwie to słowo „myśli” jest błędne. Tak samo jak z lękiem wysokości, tu nie chodzi o świadome myślenie, tylko jakiś podświadomy, irracjonalny strach. My wiemy, że ten wąż tam siedzi i nas załatwi, i nic – nawet bardzo elokwentny minimalista 🙂 – nie przekona nas, że jest inaczej.
W Zen opowieść o wężu i krawacie pomaga zrozumieć fakt jak ciężko jest pomóc osobie, która żyje w iluzji. Jak wiele wyczucia i mądrości trzeba żeby zdecydować, czy ostrożnie usunąć „krawat-węża” z z drogi takiej osoby, czy też już czas krzyknąć „Głupcze! Obudź się! To nie jest wąż”. Mi z całą pewnością tego wyczucia brakuje, dlatego po raz kolejny walnę z prosto mostu: „boimy się węży, których nie ma”. Amen.
Ogladalam na yt na temat m.in.teorii spiskowych. Jak podejdziesz do tematu, ze najwiecej dobr, pieniedzy no i wladzy jest w posiadaniu nielicznych bogatych rodzin Rockefellerow i innych, ktorych nazwisk nie pamietam? Czy im nie na reke, ze jest moda na minimalizm, cieszenie se malym i duchowosc jako opium, zeby nie patrzec wladzom i koneksjom na rece, bo nawet nie wiemy co robia, poniewaz wyrzucilismy tv i inne zrodla informacji? Czy dzialamy wtedy rzeczywiscie w swoim interesie, w interesie zwyklych obywateli? Dodam jeszcze, ze wielu ludzi nawet nie wie, ze jest minimalistami, nie stac ich na ciuchy, samochod, co dopiero wakacje. Nie znaczy, ze jak nie wiedza, to chca tego co ich omija, ale zwykle chca doswiadczyc. Taka propagowanie minimalizmu tez moze byc podejrzane.Jak sie myle to mnie popraw.
Bogatym nie jest na rękę minimalizm. Jeśli ludzie przestaną konsumować ponad stan i zadowolą się małym to kto będzie utrzymywał te fortuny?
– Upadną szmirowate czasopisma i portale internetowe promujące tandetę, jeśli przestaniemy interesować się życiem celebrytów.
– Co zrobią banki bez kredytów konsumpcyjnych?
– Nikt nie będzie kupował coraz nowszych samochodów, szybszych komputerów, bardziej płaskich telewizorów.
– Szejkowie naftowi będą dostawali wysypki na słowo rower.
– Jeśli minimalizm obejmie jedzenie to padną fortuny związane z przemysłem chemicznym i farmaceutycznym dbające do tej pory o to, żeby produkcja rolna działała jak fabryka.
I każdy pewnie potrafi dodać kolejną gałąź gospodarki którą zniszczy minimalizm. Na pewno dotknie też zwykłych ludzi, którzy stracą pracę.
Jak się tak zastanowić to minimalizm jest dobry dla jednostki, ale globalnie spowoduje katastrofę ekonomiczną. Chyba, że damy bardzo długi okres przejściowy (tak ze sto lat) zanim go wprowadzimy.;-)
Ps. Ubóstwo z wyboru może być minimalizmem. Brak pieniędzy na ciuchy, samochód czy wakacje to po prostu brak pieniędzy.
dzieki za odp.Alek 🙂
No to w ciągu następnych 1,2,3 lat czeka nas szybki przyrost minimalistów z powodów ekonomicznych….I co wtedy – minimalista to ten, co ma problem ekonomiczny ( po ludzku brak kasy na cokolwiek poza żarciem na co dzień) – czytaj minimalista wymuszony z postu powyżej; czy ten, co ma kasy jak lodu, więc go stać na „programowy” status minimalisty ??
Łatwo jest być minimalistą z wyboru, gorzej trochę być minimalistą bo nie ma innego wyjścia, ale z odpowiednim nastawieniem i z brakiem kasy na swoje pasje też da się żyć. Trzeba tylko umieć się cieszyć z tego, że jedzie się na rowerze do swojego najbliższego lasu, a nie np. do Indii.
Czy masz czas dla siebie „nic nie robienie” , wyciszenie emocji ?
Co z moja odwaga i czasem w poszczegolnych pkt?
■pozbyciu się telewizora – od lat nie mam i nie ogladam, za to radio i internet 🙂
■zamiany samochodu na rower, czy komunikację miejską – od zawsze 2 rowery jeden miejski drugi wiejski 🙂
■ograniczenie liczby ciuchów do kilku ulubionych – zawsze tak bylo,minimalne zainteresowanie moda
■zamianą mieszkania na mniejsze – zawsze bylo male i minimalistycznie urzadzone -brak zmywarki np.
■zmianą pracy na mniej płatną i mniej stresującą – od po studiach kilka lat mam wolny zawod i malo zarabiam, ale praca = pasja
■wykorzystywaniem oszczędności na baaardzo długi odpoczynek zamiast kupna akcji, obligacji czy kolejnego mieszkania pod wynajem – brak oszczednosci
Dla mnie minimalizm, wiec to nic zwiazanego z odwaga do wyrzucenia tv czy jakis radykalnych krokow. Towarzyszyl mi zawsze. Teraz bym chciala go duchowo poglebic, bo intuicja mi mowi, ze minimalism to stan umyslu. To stan skupienia i rozpozniania wlasciwych potrzeb, to stan braku duchowego braku, brak kompulsywnych i nerwowowych akcji, zeby cos koniecznie osiagnac – w materii. Bieganie tez moze byc kompulsywne, zamiast tworcze i przyjemne. Poniewaz jak powiedzial Budda: w samsarze nie ma nieczego do osiagniecia. Brakuje w wpisow osob, ktore wychodza z podobnego poziomu „braku odwagi”. Wiec chyba sama o tym tez zaczne bloga 🙂
To nie takie proste 🙂 bo bez względu że „niczego” nie chcę to jednak żyje w samsarze i potrzebuję czegoś do życia , to jedna z właściwości samsary. Brak mi odwagi i kupiłem drzewo do kominka na zimę – samsara 😉
Racja, wyzej wala nie podskocze 🙂
Arku, nie ma za co.
Niektórych ludzi kole w oczy bogactwo innych i dlatego muszą wymyślać sobie teorie spiskowe. Pisze to pół żartem pół serio:) Nie chcę powiedzieć, że każdy bogaty jest uczciwy, ale tak naprawdę nawet nie znamy tych ludzi, a oceniamy ich po tym co usłyszymy w telewizji. Sama wiedza na temat tego, że coś złego się stało, niczego nie zmienia, skoro nie mamy możliwości i środków żeby pomóc. Jakby ludzie troszczyli się o siebie i swoich najbliższych i reagowali na sytuacje, które dzieją się wokół nich a nie gdzieś daleko to świat byłby lepszy. Nie mówię tutaj tego, żeby odciąć się od świata ale żeby zachować pewien dystans do rzeczywistości.
Gdyby każdy nagle przestał kupować rzeczy, które nie są mu potrzebne to jest to oczywiste, że jakaś grupa ludzi by na tym straciła. Co nie zmienia faktu, że tracimy również przez konsumpcjonizm. Myślę, ze to co dzieje się w dzisiejszym świecie można nazwać „powrotem, z komórką na drzewa”. Niby mamy nowoczesne technologie, dużo rzeczy które ułatwiają codzienne życie ale samoświadomości coraz mniej.
Do Arka („zielonego”) – minimalizm to stan umslu, a nie kieszeni… Pozdrawiam