Martin Amis pisał o odwróceniu czasu (Strzała czasu), Kurt Vonnegut o powtórce ostatnich dziesięciu lat (Trzęsienie czasu), Stanisław Lem o podwójnej śmierci, jednej przed urodzinami i drugiej po zgonie (Dzienniki Gwiazdowe). Wszystkie takie zabawy z czasem są moim zdaniem bardzo wartościowe. Czas to coś tak pewnego, tak stałego, tak przewidywalnego, że aż się prosi aby skruszyć nasze betonowe podejście do tematu. Parę lat temu, przez ekrany kin przewinął się film o tytule „Mr.Nobody”. Film mocno zakręcony. Wiele osób uznało, że autor specjalnie wszystko zakręcił i pokręcił, ponieważ teraz tak się najlepiej sprzedaje. Wielu innych doszło do wielce „odkrywczego” wniosku, że film jest o tym, że wszystko, co robimy ma jakiś wpływ na naszą przyszłość, czyli zabawa ze słynnym „efektem motyla”. Mi się natomiast uroiło, że film jest zaproszeniem do zabawy z czasem.
Nie wiem czy moja interpretacja jest „jedynie-słuszna”, nie sprawdzałem w necie, nie czytałem wywiadów z autorem – ale układanka pasuje idealnie. Film jest o odwróceniu czasu i o tym, jak na takie odwrócenie zareaguje nasz umysł. Na początku film pokazany jest eksperyment z gołębiem. Morał z tego eksperymentu jest taki, że nawet jeśli nie wywieramy wpływu na rzeczywistość to wyrabiamy sobie nawyki, które dają nam złudzenie, że mamy wpływ. Eksperyment „przesądy u gołębi” zrobił trochę zamieszania w psychologii, zaczęto się zastanawiać nad tym, jak często, my ludzie tak postępujemy. Ale co jeśli nie rozważać „jak często” tylko przyjąć hipotezę, że „zawsze”.
Jak już niektórzy się pewnie domyślili to „zawsze” może oznaczać „wszystko”. Skoro ludzie są przekonani, że to, co robią zawsze wywiera wpływ na rzeczywistość, nigdy nie mogą odkryć, że go nie wywierają (jak wielce złożona jest ludzka świadomość, która potrafi odkryć, że czegoś nie jest w stanie odkryć!). To przekonanie o wywieraniu wpływu owocuje szeregiem kategorycznych poglądów o świecie. Jednym z takich poglądów jest liniowość czasu.
Film Mr.Nobody obala liniowość czasu i pokazuje, że czas może śmigać sobie w te i we wte. Ale przecież byśmy zaraz to odkryli? No właśnie nie. Tak samo jak gołąb z eksperymentu zawsze myślimy, że wywieramy wpływ. Gdy czas zostanie odwrócony to zaczniemy chodzić do tyłu (jak bohater filmu w ostatniej scenie), młodnieć, a nie starzeć, ale najważniejsze: znowu wytłumaczymy sobie, że wszystko robimy na serio! Będziemy przeżywać szalone emocje i podejmować trudne decyzje w przekonaniu, że kreujemy rzeczywistość. Tak samo jak teraz przyszłość, tak wtedy przeszłość będzie podlegała naszym wyobrażeniom i marzeniom. Będziemy mogli tworzyć dowolną ilość przeszłości, pod warunkiem, że oprzemy nasze wizje, na tym, co już wiemy z przyszłości. Tak samo jak teraz mogę mieć wiele wizji przyszłości , ale nie, że zajdę w ciążę i urodzę trojaczki. Zaraz po śmierci/urodzeniu wszystko będzie jeszcze otwarte, będziemy panem nikim.
Długo myślałem o tym, że przy takim postawieniu spawy jedno nie trzyma się kupy. Przecież wszyscy by wiedzieli kiedy i jak umrą, ponieważ tak łatwo określić kiedy dziecko ma rok, a kiedy jeden miesiąc. Ale potem pomyślałem, że w tym moim toku myślenia jest wręcz idealny przykład do zrozumienia „gołębich przesądów”! Jeśli dla nas znamiona urodzin są oczywiste i czytelne, a śmierci tajemnicze i niespodziewane, to dla „odwróconych” będzie na odwrót. My mamy swoje przesądy, które ugruntowały naszą wiedzę o świecie, „oni” będą mieć swoje.
Odwrócenie czasu pachnie determinizmem, ale może sobie pachnięć jak tylko chce, ponieważ absolutnie nie zachęcam aby w taką głupotę wierzyć. To tylko jedna z miliardów możliwości. To do czego zachęcam, to rozważanie faktu, że każda głupota, w którą wierzymy to tylko jedna z miliardów możliwości.
Co ma ten film do minimalizmu?
1. tylko minimalista moze miec czas na tákie przemyslenia, czyt. pierdoly.
2. minimalista nie postrzega koniecznie czasu liniowo, a kolowo i w te i we wte.
3. Minimalista ma niezle zasoby intelektu, ze jest w stanie ruszyc taki filozoficzno-psychologiczny rebus.
Haha. Wszystkie odpowiedzi są dobre. Albo niedobre. A tak na serio to nie jest blog tylko o minimalizmie, choć tak mocno poszedł w tą stronę, że można by przemienić go w „minimalizm vs. wszystko”. Niemniej czasami tematy wychodzą poza minimalistyczny obszar. Na początku było na odwrót, to czasami pojawiał się minimalizm.
Ten post jest o otwartości umysłu, o tym, że warto sobie uświadomić jak mało wiemy, jak łatwo możemy wysunąć błędne wnioski. Pytanie po co robić taką gimnastykę? Aby nie wpadać w pułapki fanatyzmu, na przykład w pułapkę, że praca jest ważna, a reszta to pierdoły, albo, że konsumpcja jest dobra na wszystko, albo w jeszcze bardziej podstępną: że minimalizm jest dobry na wszystko.
Słuchaj Arek, dobre z tym czasem. Nie mógłbyś podjechać do ZUS i wytłumaczyć im, że wcale nie muszę do 10 płacić składki? 😉
Mogę pocieszyć Cię tylko tym, że jak czas będzie biegł w druga stronę, to ZUS zacznie płacić Tobie 🙂