Zarówno „wygoda” jak i „wolność” są słowami, które mają pozytywne znaczenie. Słowa te przedstawiają stany, które są oczekiwane przez każde stworzenie, które określane jest jako homo sapiens. Problem polega na tym, że każda nawet najmniejsza decyzja w równym stopniu zwiększa wygodę jak i zmniejsza wolność. Lub na odwrót.
Człowiek poszukujący wolności musi tracić wygodę. Człowiek poszukujący wygody musi tracić wolność. Ludzie jednakże oczekują od życia zarówno wolności jak i wygody.
Świadomość tej prostej zależności pozwoliłaby uniknąć większości napięć i wewnętrznych konfliktów. Zamiast rozważać nieustannie czy zostać w pracy, która daje dużo korzyści finansowych ale jest bardzo nieprzyjemna – należałoby się zastanowić czego w tym momencie bardziej potrzebuję wygody czy wolności. Zamiast rozważać czy zrobię to, na co mam ochotę, czy też coś nieprzyjemnego, o co prosi mnie mąż – należałoby się zastanowić czy w danej chwili potrzebuję wygody czy wolności. Nie potrafimy podjąć decyzji ponieważ główkujemy nad rozwiązaniem, które zachowa i jedno i drugie.
W Indiach żyją asceci, którzy jednoznacznie postawili na wolność. W świecie wschodnim pojęcie wolności jest dużo bardziej filozoficzne. Dlatego prosta myśl, że każdy przedmiot, który posiadam jest ograniczeniem mojej wolności jest powszechnie przyjętą prawdą życiową. Człowiek zachodni zanim to zrozumie, musi poświęcić sporo czasu na zastanowienie. Indyjscy asceci szkolą się w odrzuceniu wszystkiego, co może ich ograniczyć. Ponieważ kolejną znaną wschodnią prawdą jest to, że człowiek nigdy nie będzie wolny, chociażby dlatego, że ma takie a nie inne ciało, które go w bardzo wyraźny sposób ogranicza – asceci próbują odrzucić rękę, czy nogę i jej po prostu nie używać.
Z zachodniej perspektywy zachowania ascetów wydają się bardzo komiczne. Komiczne jednak nie są. Są konsekwentną drogą w kierunku wolności. Inna sprawa czy jest to dobra droga. Książę Siddahartha, zwany Buddą najpierw poznał drogę wygody (dworskie życie) potem wiele lat był ascetą. I doszedł do prostego wniosku: obie drogi nie działają.
Tak naprawdę dużo bardziej komiczni od ascetów są ludzie żyjący w zachodnim świecie. Asceci nawet jeśli postępują dziwacznie to robią to świadomie. Asceta, który by narzekał, że jego życie nie jest wygodne nadawałby się do skeczu Monty Pythona. Większość ludzi zachodu wybrało przeciwną ścieżkę. Ścieżkę wygody. Są w niej równie konsekwentni jak indyjscy asceci. W poważnych sprawach zawsze przedkładają wygodę nad wolnością. W tym się jednak różnią od ascetów, że potrafią marudzić jak to nie mają na nic czasu, jakie to życie jest trudne – jak to brakuje im wolności.
Napisałem tu już posta o poszukiwaniu drogi między dwoma biegunami. W tym tekście próbuję te bieguny nazwać. Wniosek jest jednakowoż taki sam. Wewnętrzne szczęście leży między biegunami wolności i wygody. I niekoniecznie jest to równik. Każdy ma swój inny, wewnętrzny, bardzo intymny równoleżnik. Ten równoleżnik nie jest też wartością stałą. Zmienia się przez całe życie. Dlatego zabawy w decydowanie „czy w tej drobnej sprawie wybieram wygodę… a może wolność” nigdy się nie skończą.
…nie powstrzymam się jednak i szepnę jeszcze do wszystkich zapracowanych, zabieganych, zestresowanych: „wolność… jest też takie coś jak wolność”
Po raz pierwszy zetknęłam się z tym problemem w nieco innym kontekście. Czytając „Sztukę życia i przetrwania” Meissnera natknęłam się na taki fragment, że piechur udający się w dłuższą wędrówkę zawsze wygodę na postoju przypłaci niewygodami w marszu. Wiele lat myślałam nad tymi słowami. Niedawno zrozumiałam, że odnoszą się one nie tylko do włóczenia się z plecakiem… mogą być metaforą czy też ładnym zobrazowaniem tematu, który poruszyłeś 🙂 Pozdrawiam.