Wyobraźmy sobie planetę, na której żyją humanoidzi, których największą ambicją jest dbanie o czystość swojego miejsca zamieszkania. Nazwijmy ich Purusami.
Przez większą część dnia Purusi zajmują się sprzątaniem domu. Wszystkie czynności i zachowanie są akceptowalne społecznie jeśli spełnią jeden warunek: przyczynią się do większego porządku w domu. Rozmowy, pragnienia, marzenia i myśli Purusów koncentrują się wokół tego kto, kiedy i jak doczyścił swoje lokum. Cały system edukacyjny skonstruowany jest tak, aby młodzi Purusi jak najlepiej poradzili sobie w sprzątaniu. Ci, co odnoszą sukcesy są obiektem zazdrości. Ci, którym ta sztuka mniej się udaje są permanentnie sfrustrowani. Jednakże nikt nie potrafi cieszyć się tym, co osiągnął ponieważ zawsze znajdzie się ktoś, kogo dom jest znacznie czystszy.
W takim świecie pojawiają się nieśmiałe głosy, że być może cała ta zabawa to niezbyt ciekawy sposób na życie. Głosy te zostają jednak określane jako propaganda bakterii, wirusów i śmiertelnie groźnych roztoczy. Niebezpieczne smęcenie osób, którym po prostu nie chce się sprzątać.
Wróćmy teraz na Ziemię.
Nie będzie to artykuł krytycznie nastawiony do sprzątania (aczkolwiek autor bloga może coś o tym niedługo napisze -ponieważ zgadza się z pewnym nieżyjącym już, doskonałym polskim publicystą, który uważał, że obsesja na punkcie środków czystości, to bardzo ciekawy przykład na to, jak przy pomocy skutecznej reklamy można wykreować całą dziedzinę żmudnych obowiązków, która nie są ludziom zbytnio potrzebne, a nawet im bardzo skutecznie szkodzą)
To będzie artykuł o pracy zarobkowej…
Zarówno sprzątanie domu jak i praca zarobkowa są to czynności konieczne do życia na naszej planecie. Jakoś trzeba zdobyć te dobra, które są niezbędne do przeżycia. A i po sobie sprzątnąć należy. Do tych prostych wniosków doszedłby kosmita po obserwacji psa, kota czy lisa. Czy listonosza.
Dyskusje o życiu w wolniejszym tempie, próby analizy powszechnego kultu chciwości odbierane jako krytyka zarabiania pieniędzy. Tymczasem negowanie pracy zarobkowej ma taki sens jak lamentowanie nad tym, że homo sapiens nie ma na plecach muszli, w której mógłby się ukryć w razie ulewy (nie potrzebowałby też namiotu na wyprawie).
Nie o negacje tu chodzi, ale o podkreślenie dziwnej obsesji jaką ta zwyczajna czynność wywołuje. Czy sprzątanie domu wywołuje takie emocje? Staje się najważniejszym priorytetem życiowym? Staje się skrótem myślowym „jemu to się powiodło”? Nie. To dlaczego tak jest z zarabianiem pieniędzy?
Przy pewnym wysiłku umysłowym i dystansie do siebie, ludzkości czy nawet do całej naszej planety dokonamy odkrycia, że zarabianie pieniędzy nie jest dla nas zarabianiem pieniędzy. Jest czymś dużo ważniejszym niż zwyczajnym zdobywaniem środków na utrzymanie. Społeczeństwo nałożyło na czynność zadanie dużo ważniejsze.
Zarabianie stało się areną na której możemy karmić swoje ambicje i leczyć kompleksy. Jest czymś, co daje poczucie sensu życia i wytycza jasne cele i priorytety. Jest drogowskazem, który w każdym momencie podpowie co jest ważniejsze, a co mniej ważne. Jest światopoglądem, filozofią życiową i religią w jednym. Na dodatek religią, która może poszczycić się tym, że jej wyznawcy wierzą naprawdę żarliwie i szczerze.
A być może to całkowity przypadek, że akurat TĄ czynnością jest zarabianie pieniędzy. Równie dobrze mogłoby nią być sprzątanie domu, pielenie ogródka czy przygotowywanie kolacji. Może to przypadek, że tak się sprawy potoczyły?
Można moje rozmyślanie podsumować tak: Co za różnica czy jest to przypadek, czy też nie? Tak to jest! Tak jest nasz świat ułożony. I albo grasz, albo nie plącz się pod nogami tylko zejdź z boiska.
Ja jednakże wierzę, że ludzie byliby znacznie szczęśliwsi gdyby zamiast obsesji, zamiast ślepej wiary, że „tak trzeba” włączyli świadomość. Nie chodzi nawet o to aby coś zmieniać. Człowiek świadomy może dalej się bawić. Może bawić się z wielką przyjemnością. Ale wie, że to tylko zabawa, a nie bitwa na „śmierć i życie”.
Jesteś niebezpiecznym wywrotowcem, Arek 🙂 Gdybyś miał większą tubę od tej tutaj, stanowiłbyś realne zagrożenie nie tylko dla Donka i jego budżetu 🙂 Majstrujesz przy trybikach misternej, wiekowej machiny, do której wpada się zaczynając edukację i wypada jako odpad poprodukcyjny, w procesie ekstrakcji, tego co napędza tę planetę 🙂 Twoja metoda, to praca u podstaw, jednak daje nadzieję na efekt, w przeciwieństwie do wbijania śrubokręta w machinę, gdzie można stać się z automatu talibem, wygrywając wczasy w Guantanamo 🙂
Arek,
To ja w myśl, traktowania pracy przyjaźnie, sympatycznie jednak z pogodnym dystansem, idę wreszcie na zapracowany urlop :-). Pojadę do kolejnego żródła, kontynuując swoja pracę u podstaw :-D.
pozdrawiam serdecznie
Monika
Źródła? Pracę u podstaw? Dokąd jedziesz, co robisz?
Tym razem pojechałam do Izraela i Jordanii. Lubię sprawdzić u źródła jak jest. Dlatego dużo podróżuje, spotykam ludzi, rozmawiam z nimi, ogladam, poznaje. Ciekawi mnie świat.
Bardzo trafny komentarz Bart!
Ja lubię swoją pracę – jak mam robotę, to mi się pali w rękach dosłownie. Czuję satysfakcję, jak coś zrobię. Ale nie lubię całej „otoczki” wokółpracowej…
„A być może to całkowity przypadek, że akurat TĄ czynnością jest zarabianie pieniędzy. Równie dobrze mogłoby nią być sprzątanie domu, pielenie ogródka czy przygotowywanie kolacji. Może to przypadek, że tak się sprawy potoczyły?”
Myślę, że to nie przypadek. Po prostu dzieje ludzkości potoczyły się tak, że to pieniądze są zasobem, który można w handlu wymiennym wymienić na wszelkie inne dobra materialne i niemal wszystkie usługi. Tak więc zarabiać duże pieniądze = posiadać duże pieniądze = mieć wszystko, co się człowiekowi zamarzy. Wszystko – tyle że ze świata materialnego. Ale żeby znać wartość rzeczy niematerialnych, uczuć, wartości rodziny, religii, trzeba mieć czas i chęć na głębszą refleksję i pójście w nieznane – bo nie da się uczuć zmierzyć, tak samo „uduchowienia” czy siły wiary. A więc trzeba *zaufać*, że to ma sens.
Tymczasem w świecie materialnym wszystko jest zważone, zmierzone – jeśli mam 100 000 złotych, to mam 100 000 (no chyba że przyjdzie hiperinflacja 😉 ) i wiem, jakie dobra mogę za nie nabyć.
Jak Wy to widzicie?
Ja obstaję przy swoim. To przypadek, że ludzie realizują swoje ambicje, swoje potrzeby wyróżnienia się z tłumu poprzez „środki płatnicze”
Tak naprawdę wszystko jest przypadkiem. Czytałem, że do powstania życia na Ziemi przyczynił się szereg tysięcy przypadków. Na przykład gdyby odległość księżyca od Ziemi była inna, nic by z tego nie wyszło. Ale nie o takiej ogólnej przypadkowości chce to mówić. Dla mnie sprawa wygląda tak:
Jeśli twierdzę, że to przypadek, że pieniądze są główną ambicją ludzi to znaczy, że uważam, że nie ma to logicznego uzasadnienia. Jest to wybór na chybił-trafił.
Jeśli twierdzę, że to nie przypadek, to znaczy, że uważam, że jest to racjonalne i logiczne zachowanie.