Arkadiusz Jakubik, kiedyś aktor w niezbyt błyskotliwym serialu teraz reżyser, muzyk (Doktor Misio), performer i fan Banksy’ego powiedział, że chciałby zaszczepić trochę energii w tym „nieznośnie ponurym kraju nad Wisłą”. Według mnie ponury kraj to taki, w którym ludziom wycięto z mózgów entuzjastyczną i bezinteresowną tkankę a wszczepiono papkę o sukcesie, ambicji i wielkiej potrzebie tego: $$$$$. W ponurym kraju ludzie pozbyli się swojej szalonej osobowości i mają osobowość prawną. Są małymi spółkami, kierują się tylko i wyłącznie zyskiem. W głowie siedzi posępny pan prezes, który non stop kalkuluje co się opłaci, a co nie.
„Quid pro quo”, czyli „coś za coś” to choroba, glejak takich społeczeństw. Bycie interesownym jest w niektórych sytuacjach bardzo potrzebne i nie jest złe. Jednak to „coś za coś” zamiast pilnować swoich nudnych spraw rozrosło się do dominującej postawy życiowej. Nie chodzi tu tylko o wzajemne relacje ale przede wszystkim o stosunek do siebie samego. Pozwalamy sobie tylko na to co ma sens i przynosi korzyść. Wymagamy od siebie bezwzględnego „Quid pro quo” .
Prosty przykład jak to działa. Mamy modę na zdrowie i modę na aktywność fizyczną. Ja się dużo ruszam i często słyszę potrzebę ruchu wyrażaną przez napotkane osoby. „Muszę zacząć coś robić”, „muszę zrzucić tłuszczyk po zimie” – moja szczera rada, dajcie sobie spokój. Takie myślenie zawsze zaprowadzi w to samo miejsce gdzie jesteście teraz. Dokładnie tak działa „quid pro quo”. Tak naprawdę nie chcesz się ruszać tylko chcesz mieć zgrabną pupę czy zaimponować znajomym. Jakby badania wykazały niezbicie, że ćwiczenia fizyczne nie redukują tkanki tłuszczowej to w ciągu miesiąca upadłyby wszystkie fitness kluby. Jakby ogłosić, że bieganie na przerwie w podstawówce nie powoduje… czego? Ha! nic tu nie można wstawić. Dzieciak biegający za piłką nie myśli i nie wie po co to wszystko. Cieszy się i nic więcej. Taki stan to prawdziwa natura człowieka i jak nie czujesz tego cudownego braku powodu biegając, grając w tenisa czy czytając książkę to jesteś robotem, zombie. Maszyną, która umie już tylko inwestować i czekać na rezultaty.
Jeśli jednak masz jeszcze w głowie taki żywy obszar, coś co niczym czynny wulkan wyrzuca dziwne pomysły to znaczy, że jeszcze żyjesz, że masz pasje. Jeżeli jest jakaś miara dla pasji to jest nią bezinteresowność. Powód dla którego warto byłoby to zrobić nie istnieje. Najczęściej jest nawet dokładnie na odwrót: istnieje cała armia powodów dla których warto byłoby tego nie robić. Twoja pasja gwiżdże sobie na to całe „coś za coś”. Twojej pasji wystarczy jeden zwolennik i nie przeszkodzi 6,8 miliarda przeciwników.
Pytanie brzmi: czy często sobie na to pozwalamy? Albo raczej dlaczego sobie na to nie pozwalamy? Najwyraźniej komuś zależy na tym żeby trzymać nasze dziwne pomysły z daleka od naszych głów. Najprostszy manewr to wszczepić tam jeden mega- pomysł. Pomysł wytrych, który otworzy wszystkie zamki. Pomysł, że pieniądze dadzą wszystko i są najprostszym rozwiązaniem. Pracuj a będziesz miał to, to i jeszcze to. Pracuj jeszcze ciężej a będziesz miał nawet tamto, a to podwójnie. System ten działa perfekcyjnie, im szybciej się kręci karuzela tym trudniej zeskoczyć. Im więcej będziesz miał tym bardziej będziesz się o to wszystko bał. Czasem przyjdzie refleksja, że byłeś szczęśliwy gdy miałeś mniej. Ale nic z tej refleksji nie wyniknie. Każdy alkoholik i każdy narkoman ma taką refleksje i każdy nie wyobraża sobie życia bez swojego nałogu.
Eric Hoffer, amerykański pisarz powiedział: „Życie to jazda autobusem na plac egzekucyjny: przez całą drogę kłócimy się i walczymy o miejsca, i zanim się zorientujemy, dojeżdżamy„. Jednak Eric Hoffer nie marudził i nie narzekał. Był typem arcyciekawego nonkonformisty. Arek Jakubik też nie narzeka, że Polska jest ponurym krajem – tylko cieszy się, że przed nim tyle do zrobienia. Pisząc tu te swoje wygibasy chciałbym dokładnie tego samego, co Arek Jakubik. Wypchnąć to nudne, nieznośnie ponure i zbutwiałe „Quid pro quo” na swoje miejsce. Niech nam zajmie kilka godzin dziennie, ale potem nich sobie idzie precz, niech ustąpi miejsca. A wtedy niech pojawia się w naszej głowie coś co przypomina bieganie dzieciaka po boisku szkolnym.
i się zgadzam w całej rozciągłości, wydaje mi sie ze ja zarażam 🙂
Zgadzam się z Tobą w 100%
Brawa za ten tekst!
Problem w tym, że my, Polacy, na ogół za bardzo przejmujemy się tym, co robią i mają inni – i ci z Zachodu, i ci zza naszego płotu.
Nie chcemy ani być, ani CZUĆ SIĘ gorsi od innych. Kompleks niższości? Pewnie tak. Najpierw było porównywanie się naszych elit z innymi narodami (tymi na Zachodzie, które zwykle nas wyprzedzały), potem – pod koniec XVIII wieku – nastąpiła utrata niepodległości (poczucie nie tylko żalu, ale i wstydu, że jej nie obroniliśmy), a następnie wybuchały powstania narodowe, w większości przegrane. To wszystko musiało zrodzić ów kompleks.
Od 1989 roku możemy dość swobodnie nabywać różnorakie dobra i bogacić się. Niejeden od tego czasu myśli: „Czemu z tego nareszcie nie skorzystać?” Jesteśmy spragnieni nabywania tego rodzaju dóbr, do których przez całe lata biedy, wojny i komunizmu nie mieliśmy dostępu. Wolno było o nich jedynie marzyć.
Rozbudzone pragnienia i niezdrowa ambicja pchają nas jednak do bezkrytycznego lub zbyt mało krytycznego doganiania pod względem posiadania ludzi Zachodu i własnych sąsiadów, czyli tych wszystkich, którzy nas wyprzedzili w zdobywaniu czegoś albo może wyprzedzą, jeśli „zaśpimy”. Na marginesie, a więc nieważni dla większości, pozostają ci, którzy z tej pogoni rezygnują.
Nie bez znaczenia w podgrzewaniu atmosfery zaspokajania ambicji są media z ich wszechobecnymi reklamami pod wspólnym hasłem: „MUSISZ to mieć”. Tylko że to przecież uleganie CUDZYM ambicjom – producentów i handlowców, jakim jest pozyskiwanie przez nich klienta i uzyskanie jak najlepszych wyników sprzedaży („Jesteśmy lepsi od konkurencji!”). Na ogół jednak nie myślimy, że za tym wszystkim kryje się coś bardzo małego – pospolita CHCIWOŚĆ.
Uświadomienie sobie przez większość konsumentów, że są ofiarami manipulacji, z pewnością z pewnością przysłuży się i tej reszcie, co tego nie widzi. Na razie jednak niewielu sobie uświadamia, o co chodzi, a jeszcze mniejsza grupa nie poddaje się takiemu działaniu.
Podatność ludzi na manipulację jest naprawdę wielka, a co za tym idzie wręcz przerażająca i przytłaczająca. Myślę, że aż 8-9 na 10 ludzi jej ulega.
„Im więcej będziesz miał, tym bardziej będziesz się o to wszystko bał”.
To jest i mój wniosek, dlatego lepiej nie zabiegać o zbyt wiele. Z tego powodu na wszelki wypadek nie gram w LOTTO ani w inne gry o pieniądze. 🙂 Straciłabym poczucie wolności i spokój. Za wysoka to cena, bym chciała ją płacić.