Minimalizm = Maksymalizm

Minimalizm to tylko nazwa. I jak każda nazwa, trochę pomaga, a trochę wprowadza w błąd. Często spotykam się ze stwierdzeniami typu „jak na minimalistę dużo podróżujesz” albo „czy ktoś, kto nie potrafi usiedzieć spokojnie na tyłku może być nazwany minimalistą”. Zaprowadziło mnie to wniosku, że minimalizm to przecież maksymalizm. Gdyby taka nazwa się przyjęła to również byłaby trochę pomocna i trochę wprowadzała w błąd.

Glebą, w której operuje minimalizm jest czas. A czas ma to do siebie, że nie jest ani rozszerzalny, ani ściskalny. Dokładnie o tej sekundy, wszyscy mam przed sobą takie samo pięć minut, godzinę, miesiąc, rok. Prezent utrzymujemy dokładnie taki sam. Jak zaczniemy tym prezentem manipulować to jedno jest pewne: jak przydusimy w jednym miejscu to nam wyskoczy w drugim.

Krótki przykład.

Załóżmy, że minimalizm przyjął się jako nazwa dla ruchu, który rozmyśla o tym, że ludzie za dużo śpią. Jest XXIII wiek, wszystkie prace wykonują roboty, większość ludzi jest w apatii i ma skłonność do spędzania kilkunastu godzin w łóżku. Życie poza snem to rutynowe kilka godzin przed ekranem, potem powrót do łóżka. Minimaliści rozprawiają o powrocie do 7-8 godzinnego snu. Twierdzą, że taki sen jest całkowicie wystarczający. Ponad to jest  również zdrowszy i umożliwiający szczęśliwsze życie. Nazwa minimalizm dobrze koresponduje do czasu poświęconego na chrapanie. Ale zminimalizowanie czasu w łóżku przyniesie zmaksymalizowanie czasu na odwiedzenie przyjaciół, spacer po lesie, przeczytanie książki, ciekawą dyskusje z nieznajomym na przystanku autobusowym czy gapienie się w niebo.

Minimaliści to maksymaliści to w wielu sprawach i minimaliści w kilku innych. Niemniej nazwa to tylko nazwa.

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Antyporadnik i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na „Minimalizm = Maksymalizm

  1. Piotr pisze:

    Mam trudność z przebywaniem na poczcie – tam czas płynie rozciągnięty ,ciekawe może ktoś ma sposób aby jego strumień przepływu skierować na inne czynności by go nie brakowało.

    • jola pisze:

      inne czynności…:))) to nauka odpowiedzialności!!!

    • OlaG pisze:

      Ja wypracowałam coś takiego: w długich podróżach pociągiem bardzo mi się czas dłuży. Są takie czynności w których z kolei czasu jest stale za mało – nie dlatego że są przyjemne, ale dlatego że są czasochłonne; w moim przypadku jest to np. czytanie trudnych rzeczy, albo prac studentów. No i jak się w takim czasie który rozciąga się w nieskończoność robi czynność która normalnie niepostrzeżenie zajmuje masę czasu (minęły trzy godziny a ja przeczytałam dopiero 5 stron pracy) to to się jakoś wyrównuje. Normalnie czuć jak czas drży w napięciu. Jest to porównywalne z fenomenem perpetuum mobile w postaci kota do którego grzbietu przymocowano chleb posmarowany masłem (masłem do góry). Dziękuję za uwagę.

  2. koleżanka z przedszkola pisze:

    Cześć Arku,
    zobaczyłam Cię wczoraj w tvn24 🙂 Ja również przeżywam swoją przygodę z minimalizmem, całkiem od niedawna, i w lekko innym wydaniu niż Twoje. Odradzam się na nowo, ale jak widać my, ludzie po 30-tce tak mamy. Mój Mąż pokochał hasło : „Leo Babauta” , choć dla niego znaczy ono jedynie grubszy portfel 😉 Dla mnie to zupełnie nowa jakość. Fajnie zobaczyć znajomego sprzed wielu wielu lat w kontekście czegoś , co się samemu odkrywa… pozdrawiam i życzę wytrwałości w Twoich pasjach życiowych!

  3. az pisze:

    khmm.. zasadniczo sympatyzuje z blogiem, autorem i koncepcja, sam wyrwalem sie z mordoru (moja nazwa zoo) w wersji lagodniejszej (pod pewnymi wzgledami ostrzejszej) urzedniczej. Moge kiedys o tym opowiedziec.
    Ale…
    1) lepiej nie powolywac sie w roku 2012 na futurologiczne przepowiednie o tym ze wraz z rozwojem techniki ludzie straca prace. Ja wiem ze to tylko sluzy analogii, ale mimo wszystko. Ta przepowiednia to jedna z wiekszych bzdur jakie czlowiek wymyslil. (oczywiscie przesadzam, jest jeszcze 90% filozofii, solipsyzm, platonizm, heglizm i satki innych bredni) Od setek lat zycie codziennie weryfikuje negatywnie ten chory wytwor umyslu.
    2) uwaga powazniejsza- orajac w biurze zauwazylem wazne zjawisko-> ludzie w sporej czesci pracuja nie dla siebie i dla swojej „wyimaginowanej” satysfakcji, (co to za satysfakcja do cholery jak musisz byc codziennie w tym samym miejscu przez 3/4 dnia???) ale dla innych. a konkretnie dla swoich dzieci. Zeby im zapewnic utrzymanie. I sa z tego dumni. I to sa ci normalniejsi i paraoksalnie weselsi, bo maja racje dla swojej orki i mysla nie tylko o tym zeby sie dobrze bawic w zyciu, ale tez o innych. W tym punkcie w osobistej perspektywie orka zaczyna nabierac sensu.
    I tak to dziala. I w ten sposob mozna usprawiedliwic zapisanie sie do systemu niewolniczego zwanego etatem 5 razy 8(?) h w tygodniu
    Natomiast zupelnie nie rozumiem po jaka cholere zapisywac sie do tego systemu jak sie jest singlem bez planow na rodzine. Totalna abstgrakcja dla mnie.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s