Ktoś mi powiedział, że moje teksty „o braku znaczenia” to przepis na zostanie nieczułą kłodą drewna. Kimś wyzbytym uczuć i emocji. Kimś, kogo nic nie rusza, nic nie wzrusza. Może tak być, jeśli patrzy się na to z pewnej perspektywy (czyt. iluzji). Ale ciekawe jak należy zdefiniować osobę reagującą na zdarzenia zewnętrzne w sposób w 100% przewidywalny? Spróbujmy ustalić definicję kłody drewna.
Stworzymy naszą własną leśną encyklopedię. Do wyboru dwie definicje. Błędną definicje należy skreślić. W poprawnej się zakochać 🙂
1.Kłoda drewna – osoba zaprogramowana na interpretowanie świata w kategoriach zdarzenia pozytywne i oczekiwane versus zdarzenia negatywne i unikane. Software powoduje, że reakcją na „coś” pozytywnego jest radość, a na „coś” negatywnego jest smutek. Taki pstryczek-elektryczek, zewnętrzny przełączniki „szczęśliwy/nieszczęśliwy”. Można sobie nim pstrykać, pociągać odpowiednie sznureczki i obserwować jak kukiełka się cieszy lub martwi. Można przewiedzieć reakcję takiej osoby z dokładnością do czwartego miejsca po przecinku. Można sterować nią równie prosto jak konsolą do gier komputerowych. Kłoda drewna, kukiełka, robot, zombie. Ktoś kto zrezygnował z obserwacji świata, z używania własnej inteligencji i zastąpił to narzuconym z zewnątrz schematem. Bo tak jest łatwiej i bezpieczniej.
2. Kłoda drewna – ktoś bardzo nieczuły i nieodpowiedzialny ponieważ ma uszkodzony przełącznik „szczęśliwy/nieszczęśliwy”. Ktoś mało wrażliwy ponieważ nie martwi się gdy powinien się martwić i nie cieszy gdy powinien się cieszyć. Ktoś kto nie ma ani pozytywnego, ani negatywnego nastawienia do ludzi, rzeczy, zjawisk. Ktoś kto nie wykazuje odpowiedniej pogardy dla bezdomnego i nie czyni odpowiednich skłonów przed prezesem czy arcybiskupem. Ktoś kto nie dba odpowiednio bardziej o przedmioty lub ludzi ponieważ są „swoje”. Ktoś nieprzewidywalny niczym kłoda drewna (hihi). Ktoś napędzany wewnętrzną energią, wewnętrzną pasją, której nie da się społecznie kontrolować. Kukiełka, robot, zombie.
wybieram opcje nr 2 🙂
Ja też jestem za numerem 2 🙂
Ja również jestem nr 2. 😉 Szczęście jest we mnie, nie w rzeczach, zdarzeniach, ludziach. Wiele razy zdarzyło mi się przeżyć coś „negatywnego” i właśnie to wzbogaciło mnie, rozszerzyło moje widzenie rzeczywistości, sprawiło że doświadczyłam prawdy o sobie. Było „pozytywne”. Dzięki, Arek!
Rysunek o relacjach męsko – damskich, randka w ciemno?
Ruszaj się kołku czy jesteś jak kłoda? Jeśli chodzi o wybór 1 a 2, najbardziej odpowiada mi być drwalem 🙂
Arek, czy przypadkiem Twój brat nie miał sporego wpływu na Twoje poglądy? Wydaje mi się, że musiałeś z nim dużo rozmawiać na ten temat…Kiedyś jeszcze przez „Adventure” trafiłam na jego stronę i bardzo dużo pozytywnych treści z niej wyniosłam…
Na pewno miał. Ale na ogół odwrotny z zamierzonym 🙂 Jesteśmy bardzo różni. W dyskusji raczej się nie zgadzamy. Jeśli nawet dochodzimy do tych samych wniosków to zupełnie inną drogą.
Poza tym uważam, że to ja jestem nieporównywalnie bardziej uduchowiony… niezły tupet tak mówić gdy ma się brata Jezuitę, a samemu jest się „cywilem” i w dodatku lekkoduchem 🙂 Ale moim zdaniem tak jest. Mój brat jest człowiekiem bardzo twardo stąpającym po ziemi, bardzo konkretnym, doskonałym organizatorem – świetnie się czuje we wszystkim co materialne, w naturalny sposób potrafi materią zarządzać. W kwestiach niematerialnych już nie ma takiej naturalnej lekkości. Wiem, że kosztuje go to bardzo dużo wysiłku i pracy.
U mnie jest dokładnie na odwrót.
Bardzo podoba mi się w definicji „kłody” nr 2 odporność na manipulacje zewnętrzne…ale czasem to jest bardzo trudne… mam na myśli np. szantaż emocjonalny zwłaszcza bliskich osób – rodziny, przyjaciół… jakieś obrażania się itp. które często powoduja, że postępujemy wbrew sobie… i z tym jest kłopot, bo odporność na naciski mediów czy obcych ludzi to często nawet frajda 🙂
„Ktoś kto nie wykazuje odpowiedniej pogardy dla bezdomnego i nie czyni odpowiednich skłonów przed prezesem czy arcybiskupem.”
ani na odwrót.