Wyprawa rowerowa: Wiedeń – Bari

Zaraz po przekroczeniu granicy austriacko-włoskiej, Olli mówi do mnie: „To miłe uczucie wyjechać w długą podróż z domu na rowerze”. Myślę, że to rzeczywiście musi być miłe. Po pół godziny dociera do mnie, że przecież ja też wyjechałem z domu na rowerze.

Co prawda, miałem krócej do Wiednia, tylko 7h pociągiem, ale wyjechaliśmy rano z warszawskich Bielan na Dworzec Centralny na rowerach. Olli ruszył rowerem ze swojego domu kilka dni wcześniej, na prom do Talina, potem bus do Wilna, potem pociąg do Warszawy, gdzie miał dzień przerwy, podczas którego należało pokazać Polskę z najlepszej strony. Padło na Radom. Dzień rowerowy, nawet lekki, to nie jest tak, że tylko Radom. Był jeszcze Zwoleń z tap roomem browaru Maryensztadt, zamek Janowiec i Puławy. A potem rano pociąg do Wiednia. W Wiedniu jesteśmy o 14:00, zaczynamy wyprawę. Plan to 90 km. Myślę, że nie zdążymy przed zmrokiem. Trasa cały dzień lekko pod górę i pod wiatr, a jeszcze jedziemy po krajowej trasie rowerowej. Mądrze to przemyślane, ale w Wiedniu tysiące zakrętów i sporo pieszych, przy których Olli zwalnia do 10 km/h. To zwalnianie to szaleństwo i test dla moich słabych hamulców, ale potem myślę o tych wszystkich burakach, co nie puszczają gazu przy rowerzyście (spłoniecie w piekle! I będziecie płonąć dłużej niż wieczność!), że może dokładnie tak powinno się robić mijając wolniejszych. Jednak puszczenie gazu, czy napędu w rowerze to jedno, a radykalne hamowanie drugie – sprawa do dyskusji.

Zamek Janowiec


Z pierwszego dnia najśmieszniejszy akcent to grupa ludzi, ciągnąca mały powóz z alkoholem na urokliwym bocznym górskim asfalcie. Okazuje się, że to 40-te urodziny. Nie można ominąć bez karnego szprycera lub piwa oraz wiwatów „Welcome to Austria”. Wesoło. Kolejne dwa dni przez Austrię to wielkie upały. Nigdy tak nie spaliłem sobie rąk aż tak. Olli oferuje mi rano krem do opalania, nie korzystam, gdy w połowie dnia czuję, że lewa ręka płonie, proszę o odrobinę, tylko tam gdzie pali, o dziwo wieczorem okazuje się, że bardziej spłonęła prawa. Nigdy nie miałem aż tak wypalone na zgięciach skóry w łokciu. Być może, oprócz żaru z nieba, przyczyną to też całodniowy przeciwny wiatr, który działał jak termoobieg w piekarniku.

Welcome to Austria

Gorąco – jak to w Alpach

W Villach stołujemy się w Villacher Brauerei. Jest lato, coś pod 30 stopni Celsjusza, wszyscy w w ciuchach noszonych w tropikach, radosny świat przed zagładą. Apokalipsa przyjdzie jutro, rano będzie tu mróz i burza śnieżna. I potem zima zostanie na dłuższy urlop. Nie jesteśmy przygotowani na zimowe kolarstwo, jedyny rozsądny plan, czyli pociąg Villach -Udine oznacza stratę bardzo pięknego etapu, trasę Alpe-Adria. Najlepiej byłoby po prostu jechać dalej do Włoch tego samego dnia, ale Olli zabookował wszystko z wielkim wyprzedzeniem. Dziś śpimy w Villach, jutro w Spilimbergo. O 21:00 aplikacja Ventusky aktualizuje prognozę pogody, zmiana jest istotna, armageddon zacznie się o nie w środku nocy, ale o 8:00 rano. Proponuję ruszyć o 5:00 i spróbować uciec. Olli jest sceptyczny, jego zaufane serwisy pogodowe nie potwierdzają zmiany, a poza tym pierwsze 40 km mamy pod górę i uważa, że i tak nie zdążymy, ale godzi się wstać i sprawdzić pogodę.

Poranna ucieczka z Villach

O 5:00 rano jest 15°C, bez deszczu, milutko, ruszamy. Przeprawa przez Alpy z pięknymi widokami i dreszczykiem emocji, niebo nad szczytami czarne, ale dojeżdżamy do hotelu w Spilimbergo na sucho, jeszcze nie ma południa, a my po robocie, 135 km. Prognozy mówiły, że tu też już powinny być wielkie burze, ale ich nie ma, jest ciepło i czyste niebo, szkoda dnia myślę, lepiej pójść na rower niż siedzieć na tyłku cały dzień w hotelu. Zostawiam bagaż, czyli ciepłe ciuchy, i ruszam z impetem, po 20 km, sprawy mają oczywisty obrót. Burza wyskoczyła nagle zza gór, w sekundę wichura i grad, na szczęście idealnie przy altanie nieczynnej tego dnia restauracji. Piorun za piorunem, wieje upiornie, na moich oczach restauracyjna flaga Włoch rwie się na strzępy. Po godzinie wczołguję do środka restauracji (da się pod jedną ścianą z namiotu) trochę tu cieplej, aczkolwiek można oskarżyć mnie o włamanie. Robię setki skrętoskłonów, setki przysiadów, słucham tysięcy piorunów. Po ponad 4 godzinach jest przerwa w ulewie, lekki deszcz, ruszam do hotelu, jadę z telepką, gubię portfel, ale to już przy wejściu do hotelu, gdy biorę prysznic, dzwonią z recepcji, że jakaś pani znalazła. Potem idziemy z Ollim na pizzę i do super pubu na piwo. Pub ma piwo z małego browaru położonego pod Spilimbergo, który widzieliśmy po drodze. Sprawdziliśmy, czy może można coś kupić, ale tap room, czynny po włosku, raz w tygodniu przez 90 minut, w soboty od 10:00 do 11:30. Mam 175 km dzisiaj, Olli tylko 135 km.

Trasa rowerowa Alpe-Adria

Nasza trasa z Villach do Spilimbergo na mapie prognozy pogody na 16 kwietnia 2024. Genialny plan pozwolił przejachać na sucho. Autor genialnego planu nie mógł pogodzić z tym sukcesem i postanowił solidnie się wymrozić.

Pub w Splimbergo, lokalne piwo, a na koszulce Olliego punkowa kapela Huora z Finlandii. Polecam obejrzeć teledysk: Pyörällä baariin (taksilla himaan). Na rowerze do pubu, taxi do domu 🙂

Kolejne dwa dni to idealna kolarska pogoda, czyli 15°C, lekki wiatr, lekkie słońce. Tylko szalone, wszystko zmieniające burze próbują zaburzać. Niemniej można wygrać, wszystko na sucho. Z Ollim rozstaję się w Rovigo, jedzie na południe, do Puglii, tam będzie się dłużej urlopował, czyli orał kwadraty, a ja zawracam na północ, do Wenecji, na lotnisko, po Kasię.

Część bardziej Adria trasy Alpe-Adria

Jeden dzień: 65 km z Ollim, 125 km solo i 25 km z Kasią. Kasia ląduje o 21:00, sama pięknie spakowała rower, szybko go skręcamy i uciekamy z turystycznej Wenecji na nocleg w Noale, ładne małe miasteczko.

Lotnisko Wenecja – bardzo dobre pod względem dojazdu rowerem

Kasia ma 3 dni czasu, w poniedziałek musi być w pracy, nie mamy planu trasy, ani biletu na powrót. Innym słowy, kończy się fińska część podróży, a zaczyna cygańska. Najbardziej uśmiechała nam się trasa do Lublany lub Zagrzebia, fajnie byłoby też Monachium lub Innsbruck, ale zimowe Alpy nie zapraszają, tania i rozsądna jest Bolonia. Ciekawostka, Kasia kupuje bilet w piątek wieczorem, na nieco ponad 2 doby przed lotem, w sobotę wieczorem, Kasia orientuje się, że coś poszło nie tak, nie ma biletu, musi kupić od nowa, i jest o 10 euro taniej.

Drewniany most w Bassano del Grappa

Pierwszego dnia jedziemy do Bassano del Grappa. Pogoda dalej piękna, burze można ominąć. Nocleg mamy 10 km od Bassano, na małym wzgórzu pośrodku niczego. Wystarczy jednak zejść 1 km do wioski, aby trafić na najfajniejsze miejsce we Włoszech: Punky Reggae Pub. Wszystko tu jest najlepsze – muzyka, ludzie, napoje, jedzenie. Mają tu piwo Hirter, mały browar w Austrii, przez który przyjechaliśmy z Ollim kilka dni wcześniej. Dosłownie przejechaliśmy – trasa szła przez środek browaru. Muzykę można puszczać z Jukebox – pół euro za dwie piosenki. Kasia puszcza Manu Chao i System of a Down. Przy Manu umiarkowany entuzjazm sali, przy System wielki. Gdy Kasia szuka drobnych na kolejny set, ktoś podbiega i wrzuca, żeby dalej puszczała muzykę. Gramy też w rzutki z Włochami – bardzo miły wieczór. Włoski punk to bardzo dobre zestawienie.

Najfajniejszy pub w Italii

Kolejnego dnia z Kasią, uciekając przed burzą, trafiamy do małej, bardzo wykwintnej restauracji przy drodze. Na wejściu są książki wydane przez szefa kuchni, który nas osobiście wita i zaprasza do stolika. Ceny są dwa razy wyższe niż normalnie – od 20 euro w górę za danie. Wybieramy najtańsze pozycje, ale dostajemy gratis przystawkę i deser 🙂 Wyjątkowo smaczne, pięknie zaprezentowane i opisane. Ciekawy jest fakt, że nasze rowerowe stroje nie budzą żadnych kontrowersji, a nawet przychylność. Inni klienci też są bardzo na luzie, za to obsługa bardzo elegancka. Na odwrót wieczorem. Trafiamy w miejsce typu włoski kicz, właściwie to tania knajpa, która udaje wielki świat. Knajpa jest pełna ludzi, którzy spędzili ostatnie 10 lat u kosmetyczek, fryzjerów i oszczędzaniu na ciuchy bez sensu drogie, bo mają jakieś śmieszne logo. Cała ta ferajna patrzy na nas jak na kosmitów. Na dodatek Kasia bez przerwy się śmieje.

Planeta German Gypsies from Poland 🙂

Inny ciekawy epizod, to święto Sikhów w Vincenza. Cały plac pełen muzyki i vanów z jedzeniem rozdawanym za darmo. Wchodzimy z rowerami w środek, wszyscy chcą nas karmić. Nie jesteśmy akurat głodni, ale pijemy mango lassi. Byłem w Amritsar w Indiach, stolicy Sikhów, mogę trochę powspominać.

Wpis w księdze pamiątkowej naszego nocelgu w Cologna Veneta. Piękny stary dom, bardzo miła gospdyni i super cena, więc polecamy: La Casa delle Zie.

Mieliśmy zbliżać się z Bassano do Bolonii, ale burze powodują, że lądujemy w Veronie. Tu trochę zbyt dużo ludzi, lepiej omijać takie miejsca. Z Verony pociąg do Bolonii i misja znalezienia kartonu w niedzielny późny wieczór. Wielki market sportowy, pan chciał dać Kasi karton, ale pani menadżerka zabroniła (bo dają klientom rowery z kartonami), hipermarket, pan chciał dać, ale okazuje się, że koledzy już zmiażdżyli w kostkę. Kupiliśmy wielkie worki na śmieci, a kartonu postawiliśmy szukać na romantycznym spacerze po bolońskich śmietnikach.

Arek: To truskawa, Kasia: to papryka nie ma tak wielkich truskawek. Trzeba było zejść z trasy rowerowej po wale i sprawdzić

Początek nie był udany, nie ma śmietników i kartonów na bolońskiej starówce, ale zobaczyliśmy Hindusa, najwyraźniej pracownika restauracji, wiozącego wózkiem całą górę kartonów. Uznaliśmy, że być może podąża do „świątyni kartonów”, może są tam nawet kartony rowerowe. Śledzenie było bardzo wesołe, niemniej śledzony nie doszedł do świątyni, tylko do zsypu, czyli nic lepszego niż kartony po jedzeniu w restauracji nie zdobędziemy. Podeszliśmy, zacząłem opowiadać o pakowaniu roweru i prosiłem o kartony. Powiedział yes, yes, po czym włożył pierwszy, naprawdę zacny karton w dziurę zsypu. Zdążyłem złapać karton i mówię, no, no – chcę to. Wróciliśmy do hotelu, rzuciliśmy górę kartonów na podłogę i poszliśmy na dobrą kolację. Potem było pakowanie i pobudka o 5:00 rano. Kasia pojechała z artystycznie spakowanym rowerem na lotnisko, a ja zostałem sam.

Sztuka pakowania roweru

Mój pierwotny plan na część solo był prosty: mam czas i siłę, aby w kilka dni wrócić do Polski. Nie aż do Warszawy, ale może złapać pociąg już za polską granicą. Jednak włoska sytuacja pogodowa polegała na tym, że w północnej Europie był zima, w Afryce gigantyczne upały, a nad Italią wojna frontów – wojna, którą Północ wygrywała. W podalpejskim Bassano w sobotę (zdjęcie na słynnym drewnianym moście) było ciągle ciepło, a w poniedziałek śnieg. Bolonia już była miejscem opanowanym przez północ. Pozostała ucieczka na południe, pociąg do Ancony. Poniedziałek i kolejne dwa dni to dużo kilometrów i mało postojów. Burze goniły, ja uciekałem na południe. W przerwie wielkiej ucieczki ustaliłem, że Olli ugości mnie jedną noc w wynajętym mieszkaniu w Acquaviva delle Fonti i kupiłem bilet Ryanair z Bari do Modlina, pomimo że na 2 dni przed lotem cena była dobra, 40 € za bilet i standardowe 60 € za rower. Lot był późno o 22:00, więc w dzień lotu był jeszcze czas na pętlę 128 km z Ollim. Trasa Acquaviva – Monopoli – Acquaviva. Bardzo ładny rejon Puglii, pełno małych, świetnych asfaltów, raj kwadraciarzy 🙂

Taki widok miałem za plecami przez 2 dni, jak zwalniałem zaczynało mnie łapać. Trzeba było jechać.

Drogi Puglii

Kto dotrwał do końca, powinien upomnieć się o piwo 🙂 Fajna to była wyprawa, dużo się działo. 5 dni z Ollim, 1 dzień z wszystkimi, 3 dni z Kasią, 3 dni solo, a na koniec znowu 1 dzień z Ollim. 13 dni na rowerze, 1931 kilometrów.

Opublikowano Bez kategorii | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Wywiad, który każdy powinien wysłuchać

Podczas podróży rowerowej przez Norwegię znalazłem schronienie na noc u pary gościnnych rowerzystów na pięknej wyspie. Wyspa była połączona z lądem z jednej strony mostem, a z drugiej tunelem. Po pysznej kolacji mieliśmy bardzo długie rozmowy, głównie o kulturze skandynawskiej. Pamiętam bardzo dobrze wywód, że gdyby ktoś na wyspie kupił szpanerski samochód, to reakcją pozostałych mieszkańców byłaby autentyczna troska o człowieka, który woła o pomoc. Świadomość, że bezsensownie drogi zakup tuszuje kompleksy i problemy nie jest domeną psychologów, tylko funkcjonuje powszechnie w norweskiej świadomości.

Taką samą troskę czuć w głosie Sławomira Sierakowskiego w stosunku do Kuby Wojewódzkiego. Kuba Wojewódzki jest dla mnie smutnym symbolem. Cały rozdział w książce „Moja Osoba”  poświęcił dziennikarzowi Łukasz Najder. Być może uwagi Najdera są zbyt brutalne, ale czyta się to bardzo dobrze. Problemem jest fakt, że z pozoru fajny rockendrollowiec, a każdym aspekcie życia zachowuje się jak typowy nowobogacki właściciel firmy Januszex. Postać Kuba jest jak wyrok „Polaku, nawet gdy będziesz miał w duszy dużo inteligentnego buntu, nawet gdy będziesz trochę punkiem, to i tak w przeważającej mierze jesteś zakompleksionym cebularzem”. Wyrok na szczęście nieprawdziwy,  większość ludzi, którzy znam jest o lata świetlne na wyższym poziomie niż Wojewódzki. 

Na wywiad, który prowadzi Wojewódzki bym nie spojrzał. Nie pomógł by nawet fakt, że jest też drugi dziennikarz, którego mało kojarzę. Jednak wywiad polecił Szymon, mój przyjaciel napisał tak: „Krzykliwe szołwywiady Wojewódzkiego to raczej nie moja bajka. (…) Jednak czasem zdarzają się perełki kiedy widzi że boksuje powyżej swojej wagi – truchleje i wtedy dobrze się tego słucha.” Po wysłuchaniu wywiadu w pełni się zgadzam, a nawet napisze, wielką zaletą rozmowy, jest fakt, że prowadzi ją ktoś taki jak Kuba Wojewódzki.

Szczególnie zabawne są fragmenty, w których Kuba dopytuje o homo sovieticus, oczywiście odnosząc się do wyborców Pis, w odpowiedzi dostaje szczegółowe wyjaśnienia jak działa kultura pogardy, jak ważne dla ludzi zakompleksionych, pogardzanych w przeszłości jest mieć kim gardzić teraz,  jak to działa na wielu stopniach w Polsce. Oczywiście Kuba cały czas widzi w opisie okropnych wyborców Pis, z których aż kipi nienawiść, do wszystkich i wszystkiego, co inne, ale powoli jakby odkrywa swoją pogardę, zagląda we własną duszę i być może dostrzega wielką potrzebę ustawienia się wyżej niż inni. Pięknie to się zgrywa z tym, co jest najważniejsze w wywiadzie, czyli zakrętem, w który wjeżdza Polska.

No tak, bo wszystkie memo-żarty, czy nawet poważne rozmowy o przaśnej polskości, która tak naprawdę niewiele się różni w podkarpackiej wsi i miasteczku Wilanów nie powinny przesłonić faktu, że kolejne wybory są kluczowe na wiele dekad. Tak, tak, tak, to już było, było już wiele nieuzasadnionej paniki za pierwszy razem jak wygrał PIS i dalej w mainstream 90% to zalew głupot, które tylko zniechęcają do jakiekolwiek udziału w życiu politycznym Polski. Ja tak miałem, zupełnie przestałem się interesować. To, co napisał Szymon jednak przykuło moją uwagę, a miałem akurat w planach 1,5 na rowerowym trenażerku. Kręciłem jak chomik na rowerze, słuchałem i otwierałem oczy. Nie wiedziałem, że jest aż tak. Naprawdę warto posłuchać: 

Tu WYWIAD

 

Opublikowano Kulturalne | Dodaj komentarz

Wiara w Kosmiczne Istoty

Minął ponad roku od ostatniego wpisu na blogu. Miał to być blog o minimalizmie, a był o filozofii, lenistwie, sporcie, wegetarianizmie i też czasem o minimalizmie. Był też rodzajem pamiętnika.  Nawet odnośnie minimalizmu, nie było to eksperckie podejście, tylko relacja z przejścia od wiary, że otyłość materialna jest dobra i pożądana, do wiary, że jest trudna do zwalczenia i trzeba mądrze się starać, żeby nie być otyłym. Dzisiaj, po długiej przerwie będzie nowy temat, będzie o kosmicznej miłości.

Czytaj dalej

Opublikowano Antyporadnik | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Mikroprzygoda

Tekst dla lubiących żyć aktywnie, im więcej poza kanapą, im więcej poza domem tym lepiej. Najlepszym czasem na wszelkie wypady, przygody, rajdy jest oczywiście urlop, ewentualnie weekend, ale dzisiaj będzie o przygodach w środku tygodnia, między jednym dniem roboczym a drugim. Jeśli policzymy standardowy dzień pracy, standardowy czas urlopu oraz 6 godzin snu dziennie (mało, ale ja tyle średnio śpię) oraz 2 godziny na niezbędne czynności takie jak jedzenie (dużo, u mnie chyba sporo mniej) to wyjdzie, że w ciągu roku mamy około 3800 godzin do dyspozycji. Jak to się rozkłada na urlop, weekendy, środek tygodnia:

  • Urlopy 12%
  • Weekendy 44%
  • Środek tygodnia 44%

Czytaj dalej

Opublikowano Bez kategorii | Otagowano , , , , | Dodaj komentarz

Trudna kwestia nieruchomości – nie tylko prezesa Orlenu

Gdy rozmyślam o etycznej stronie inwestowanie w nieruchomości zawsze mam w głowie dziennikarza, który zachwyca się faktem, że Agnieszka Radwańska inwestuje pieniądze zarobione na korcie w mieszkania w Krakowie. To było już dawno temu, ale obrazek do mnie wraca.  Dziennikarz był przekonany, że Agnieszka postępuje dobrze, mądrze, patriotycznie. Nie będę głosił tezy odwrotnej, że to źle i nie patriotycznie, ale powiem, że to temat trudny, wart zastanowienia. Czy dla pary młodych ludzi z Krakowa, którzy ukończyli studia, dostali pracę i wpadli na pomysł, że wezmą kredyt na mieszkanie byłoby  lepiej gdyby Agnieszka inwestowała pieniądze z dala od Krakowa, na przykład w Berlinie lub Londynie?  Czy dla murarza zatrudnionego w firmie budowlanej to lepiej, że jednak w Krakowie, bo dzięki temu ma pracę?

Czytaj dalej

Opublikowano Konsumpcjonizm, Pasyjne | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Książka i Zin – czyli dwie łapki w górę

Artykuł sponsorowany, reklama, grosze od Sorosza, czyli będzie rekomendowane. Oczywiście z groszami to żart, nic z tego nie mam, podzielę się dobrymi rzeczami do przeczytania za friko, a że na moim blogu, do czytania jest ostatnio mało, to taka rekompensata …zwłaszcza, że pod numerem dwa będzie ukryty mój bardzo osobisty tekst, który miał pójść na bloga, ale się nie odważyłem.

Czytaj dalej

Opublikowano Pasyjne | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Czy afera ze szczepionkami dla celebrytów może uratować życie Twojej mamie?

Tak. Oczywiście! Może uratować wiele osób i bardzo pomóc naszemu państwu w drodze do dojrzałego społeczeństwa. Człowiek siedzi w swoim sosie, wszyscy zgadzają się ze sobą, ludzie, którzy są za torturowaniem kobiet czy innymi reliktami dawnych czasów egzystują na innych orbitach, nuda. Miło czasem nie zgadzać się z większością swoich znajomych. A w tym przypadku afery szczepionek dla elit nie zgadzam się z opiniami mojego stada. Dlaczego?

Czytaj dalej

Opublikowano Pasyjne | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Orlen kupuje gazety czyli o wolnym rynku do Libków

Ostatni czas przyniósł dwa ciekawe wydarzenia do rozważań o regulacji rynku:

  • Uno: Lewica próbowała uregulować rynek prowizji dla dostawców żywności
  • Due: Państwowy Orlen kupił gazety lokalne 

Fakt, że największa sieć gazet lokalnych znajdowała się w jednych rękach powinien budzić wątpliwości. Myślę, że nawet najwięksi fani wolnego rynku przyznają, że sprawa jest dyskusyjna, w znaczeniu „warta dyskusji”. Za rządów PO żadnej debaty publicznej nie było. Stało się i koniec. PIS ma teraz dużo trudniej z kontrolą społeczną.  A przecież wykorzystuje tylko bałagan stworzony przez PO.

Kolega udostępnił na fb post słynnego ekonomisty Leszka B., że zakup gazet przez Orlen to rekord przesady, że PIS pojechał za grubo, to totalitaryzm w pełnym wydaniu itd, itd. Fajnie by było gdyby Leszek B. zamiast nudnych dyrdymałów wymyślił coś odkrywczego, albo przynajmniej prześledził proces. Gdyby PO nie pozwoliła na koncentrację mediów w jednych rękach to PIS nie miałby tak łatwo. A tak przyszedł na gotowe. Gdyby chcieli wykupić media sami, to nie mieliby takiej sprawności biznesowej, takiego przyzwolenia społecznego (lokalne społeczności mogłyby się wkurzać, że media będą stronnicze), słowem byłoby dużo trudniej. Co mogła zrobić PO, ale nie zrobiła, czyli schrzaniła sprawę? Regulować. 

Z regulowaniem rynku jest dokładnie tak samo jak z aborcją. Wiadomo, że lepiej tego nie robić. Korwin Mikke tak jak wielu innych populistów prawicowych wykorzystuje naiwność ludzi, tworząc iluzje zerojedynkowego świata. Regulacje rynku są złe lub dobre. Wystarczy podać przykład, że są złe i ludzie myślą, że populiści mają rację. Tymczasem każdy zabieg medyczny, w tym np aborcja jest zły w znaczeniu, że lepiej być zdrowym i nie potrzebować medycyny. Dokładnie tak samo jest z regulacjami. Lepiej żeby rynek był zdrowy i nie potrzebował leczenia. Być fanem regulacji to jak być fanem borowania we własnych zębach. Sekret to rozwaga i ostrożność. Ja jestem w kwestii regulacji lekko bardziej prawicowy niż lewicowy, ponieważ uważam, że z dwojga złego zawsze lepiej nie regulować (nie leczyć chorego rynku), niż niepotrzebnie regulować (zmieniać rynek zdrowy).

Łatwo zauważyć, że kluczowym elementem mądrego rządzenia państwem (czy też czymkolwiek innym) to mądra analiza czy wkraczać z regulacją. I tu mamy doskonały przykład z drugim wydarzeniem. Prowizje wielkich, zagranicznych koncernów za system dowozu żywności. Rynek jest bardzo chory, niesprawiedliwy totalnie, po prostu zły. Z punktu widzenia interesu Polski nie ma żadnych podstaw żeby pozwolić aby wielkiego koncerny bez ponoszenia żadnego ryzyka łupiły dziesiątki tysięcy małych polskich biznesów. Naprawdę w kwestii zalety vs wady regulacji rynku dostaw jedzenia jest tysiąc do zera. Na dodatek samo wprowadzenie regulacji jest banalnie proste, tak jak zażycie tabletki, a często wprowadzenie regulacji rynkowych przypomina operację na otwartym sercu. Lewica przygotowała projekt regulacji rynku dowozu żywności, który jednak szybko przepadł. Dlaczego? Mam tylko dwie teorie, albo totalna głupota polityków albo bardzo skuteczny lobbing (czyli korupcja). Gdy pomyślę o jak wielkie pieniądze chodziło, obstawiałbym to drugie.

Z chorobami często jest tak, że człowiek może nie wiedzieć, że jest chory, szczególnie gdy nie zna innego stanu. Przypomina mi się dyskusja z przyjacielem, był rok 2004, od roku regularnie biegaliśmy, zgubiliśmy po 15kg,  samopoczucie lepsze pod każdym względem, od snu do apetytu pełen upgrade, rozmawialiśmy o „odpowiedzialności” za nawracanie innych kanapowców. W pewnym sensie jest to agresywne i przykre, bo każde tłumaczenie, że może być lepiej, oznacza, to atak na to jak jest teraz, a ktoś może być perfekcyjnie szczęśliwy.  Dokładnie tak samo wygląda sprawa z chorobami rynków. Czasami nie ma świadomości, że istnieją lepsze możliwości.  Przy koncentracji mediów często porusza się aspekt narodowy, że to niebezpieczne, że w mediach rządzi niemiecki koncern, często paranoicznie podejrzewa się wymyślne strategie wrogich działań. Moje obserwacje wielkich koncernów pokazuje, że kapitał już od dawna ma w nosie takie drobnostki jak sympatie narodowe, liczy się zysk, zysk i jeszcze raz zysk. Regulacje rynkowe powinny mieć na celu dwa aspekty:

  • niesprawiedliwe łupienie słabszych
  • jakość usług na rynku

Co ciekawe obie sprawy najczęściej się łączą (oczywiście są wyjątki) i dobrze to widać w naszych przykładach. Gdyby systemy dostarczania żywności mniej łupiły małe restauracje to jakość jedzenia by skorzystała i tak samo przy mediach lokalnych, gdyby były bardziej niezależne, bardziej rozdrobnione, bardziej odporne na odgórne sterowanie to jakoś dziennikarstwa by zyskała. Nie mówiąc już o tym, że im większy biznes tym więcej sposób na oszczędzanie na jakości. Pewnego czasu wywiad ze mną okazał się we wszystkich gazetach lokalnych, ale udzieliłem tylko jednego. Na pewno spora oszczędność dla koncernu, a strata dla lokalnych różnic. 

Podsumowując historia wykupienia gazet lokalnych przez Orlen pięknie pokazuje efekty prania mózgów. PIS nie jest aż tak skuteczne, jego zdolności do manipulacji ludźmi pięknie widać w programach TVP.  To często jest bardziej toporne niż w Korei Północnej. Ale PIS pięknie wykorzystuje wszelkie wyrwy w rozsądnym myśleniu zbudowane przez poprzedników, a cała propaganda neoliberalizmu, całe to zachwalanie „wolnego rynku” to jedna wielka wyrwa w rozsądnym myśleniu. Neoliberalizm to: „jak my kraść od was to dobrze (tego nie można regulować), jak wy kraść od nas to źle (to trzeba regulować). I kupa mądrych ludzi wierzy to jak w religię. 

Rysunek na pierwszy rzut oko mało śmieszny, ale gdy się dobrze zastanowić i przyjrzeć to naprawdę mądry. 

 

 

.

Opublikowano Informacje fałszywe, Konsumpcjonizm | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Katofobia i zabijanie Smerfów

Wziąłem udział w dyskusji o aborcji z gorliwymi katolikami, usłyszałem argumenty w stylu: w USA można zabijać dzieci po urodzeniu jeśli nie są ładne. WTF? W internecie krąży film ze Szczecinka: młodzież kłóci się z księdzem, ksiądz odpowiada : „Mam chorą matkę i chorego ojca”, podaje wiek, bodajże 88 i 87 lat i pyta „mam ich zabić”? WTF?

W jednym odcinku serialu South Park Cartman przejął radiowęzeł i rozpoczął krucjatę oskarżeń wobec Wendy.  Oś oskarżeń to brak sympatii do Smerfów, okradanie Smerfów ze smerfojagód, a nawet mordowanie Smerfów. Wendy ignoruje niedorzeczne oskarżenia, ale gdy Cartman zyskuje coraz więcej zwolenników i robi się niebezpiecznie, Wendy zmienia front, przyznaje się do zabijania Smerfów przekierowując umiejętnie gniew tłumu na Cartmana. 

Czy naprawdę jedyna forma komunikacji z fanatykami to wejście w świat urojeń?  Mój brat zrobił właśnie filmik o atakowaniu kościołów, w którym mówi, że w Polsce nie ma homofobii, jest katofobia. Mój Brat,  który jest inteligentnym i bystrym człowiekiem bez cienia wstydu robi filmików o zabijaniu Smerfów. Wierzę, że nie jest jeszcze fanatykiem, że jest mądrym księdzem, że potrafi pomyśleć logicznie, dlatego spróbuję podać dwie argumentację, że nie ma racji. Może przeczyta i pomyśli, może coś drgnie:

Argumentacja nr 1:

W Polsce policja napadła rano na mieszkanie kobiety, za to że na grafice połączyła Maryję z  Tęczą. Ekstremalna reakcja na zwykły rysunek.  Jakie są bieguny ekstremów w reakcji na połączenia dwóch symboli? To proste:

  • Napad policji, ponieważ Symbol A znieważa symbol B.
  • Napad policji, ponieważ Symbol B znieważa symbol A

Proste prawda? Jednak rozum fanatyka nie ogarnia faktu, że można znieważyć Tęczę. Nie dopuszcza takiej myśli w głowie na milisekundę. A Tęczę można znieważyć dokładnie tak samo jak Maryję. Tak jak dla jednych bardzo ważna jest Maryja (niektórzy głośno mówią, że uratowała im życie) tak dla innych ważna jest Tęcza, symbol ruchu Pride (niektórzy głośno mówią, że uratował im życie).

Jeśli ktoś ma duży problem z wyobraźnią, może sięgnąć po fakty. Niektóre kraje zachodnie przesadzają już odrobinę w drugą stronę. Brat wielokrotnie snuł mi opowieści o strasznej Kanadzie, gdzie nie można mówić źle o gejach. Ok Remi, może to przesada, ale u nas nie można źle namalować obrazka. Myślisz, że w Kanadzie jest aż tak źle, że aresztują ludzi, za to, że święty symbol Tęczy został połączony z Maryją? 

Jeśli dożyjemy czasów, że policja będzie napadała  na ludzi za obrażanie świętej Tęczy przez połączenie jej ze złą ideologią wiary katolickiej to będziesz miał swoją katofobię w pełnym rozkwicie Braciszku – i obiecuję być po Twojej stronie i walczyć z bezsensownym prześladowaniem.

Argumentacja nr 2:

Mój Brat w filmiku mówi, że ateizm to nowa religia. I tu się w pełni zgodzę, ateizm to religia. Osobiście uważam, że rozsądniejszy jest agnostycyzm, a szczególnie przychylna religii forma agnostycyzmu, ateizm jest dla mnie zbyt radykalny, ale Braciszku, skoro uważasz, że ateizm to religia, to czy myślałeś kiedyś się o uczuciach religijnych ateistów? A może uważasz, że nie mają prawa mieć uczuć, bo z definicji są gorsi od Ciebie, są podludźmi? Naprawdę pomyśl, co może znieważać uczucia religijne ateistów? Np czy może to być krzyż przy drodze?  Wyobraź sobie to tak: jesteś bardzo religijnym ateistą, fanatykiem ateizmu, idziesz na spacer i bach, widzisz krzyż, jest Ci bardzo przykro, Twoje uczucia religijne cierpią, nie wiem do końca jak to się odbywa to „bycie obrażonym religijnie”, ale załóżmy, że ból jest identyczny jak u fanatycznego katolika, który widzi Maryję z Tęczą. 

Wyobraź sobie społeczeństwo, gdzie jest więcej ateistów niż katolików, fanatyczna ateistyczna propaganda powtarza „róbcie sobie co tam chcecie, nikt wam nie zabrania, ale nie na widoku publicznym”, „przestańcie  obrażać naszych uczucia swoimi symbolami!”.  Czy usłyszałeś kiedyś takie ataki na katolicyzm? Na dodatek wypowiadane publicznie, na kolejny dodatek wypowiadane przez ludzi, którzy mają realny wpływ na prawo? Jeśli tak, to masz rację „katofobia” szaleje. Jednak moim zdaniem nie tylko nie słyszałeś, nawet nie wpadłeś na to, że ktoś mógłby wyrzucać katolicyzm z przestrzeni publicznej, nie wpadłeś na to, że prezydent mógłby mówić, że katolicyzm to ideologia, a nie ludzie, a minister deklarować: wieszajcie sobie krzyżyki w domach, macie wolność nikt wam nie zabrania, ale nie chcemy tego oglądać na ulicach! Nie wpadłeś na to prawda? A czy taka sytuacja takie podejście mogłoby mieć miejsce? Mogłoby! I na pewno byłoby katolikom bardzo przykro, byłoby katolikom ciężko i dobrze ludzie powinni bronić katolików przed ateistycznymi fanatykami.

A teraz wyobraź sobie to wszystko na raz: katolicyzm jest piętnowany przez media reżimowe, jest nazywany wrogą ideologią, ma siedzieć cicho w domach i tańczyć z radości, że bycie katolikiem jest dozwolone. Fanatycznie ateiści triumfują na każdym korku.  Wielu ludzi, nawet nie katolików, ale porządnych ludzi się na to nie zgadza, próbuje uspokoić fanatyków.  I nagle w środku pandemii reżimowy Trybunał Konstytucyjny, postanawia, że bardzo chore płody trzeba usuwać, a jak matka się nie dostosuje to idzie do więzienia.  Nawet jeśli dla niej to zabójstwo nie ma wyboru. Wyobraź sobie, że wkurzeni katolicy wychodzą na ulicę i teraz wyobraź sobie samego na youtube: 

„Gdzie tu jest katofobia? ja nie widzę! Widzę wojującą homofobię!”

WTF???!!!

 

 

Opublikowano Pasyjne | Otagowano , , , | 1 komentarz

Mit nieróbstwa – czyli dlaczego wykształciuchy przegrywają wybory

Odważna hipoteza: „Wyborcy PIS pracują więcej i ciężej niż wyborcy PO”. Nie jestem wyborcą PIS, a w przedostatnią niedzielę poświęciłem cały dzień na dojazd tam i z powrotem żeby zagłosować na Pana Trzaskowskiego i jest mi bardzo smutno, że nie wygrał. Naprawdę bardzo. Wróćmy jednak do hipotezy.

Czytaj dalej

Opublikowano Informacje fałszywe, Konsumpcjonizm, Pasyjne | Otagowano , , | 2 Komentarze