Sam nie wpadłbym na pomysł aby zbliżać się do marszu. Im dalej od tego zgromadzenia tym lepiej. Mój osiemnastoletni zamierzał podjechać, zobaczyć, zrozumieć. Byłoby mi wstyd, taki fenomen dzieje się w Warszawie, pod moim nosem, a ja go nie zobaczyłem – argumentuje syn. Nie od razu doszło do mnie, że namawia abym pojechał z nim. Z totalnego „nie”, przez zrobię to dla jego bezpieczeństwa, mój mózg dotarł do „to rzeczywiście może być przygoda”.
Ruszamy o 17.00, nie wiemy czy coś zobaczymy, impreza trwa już kilka godzin. Bierzemy dwa rowery miejskie i ruszamy wzdłuż bulwarów wiślanych do Mostu Poniatowskiego. Najpierw robimy piknik na bulwarach z widokiem na most pełen ludzi i odpalonych rac. Czerwień odbija się w wodzie. Wygląda jakby rzeka spływała krwią. Potem ładujemy się z rowerami po schodach na most. Wpadamy w sam środek marszu z rowerami. Kiepski pomysł. Z powrotem na dół, zostawiamy rowery w stacji roweru miejskiego i z powrotem na górę. Trochę się gapimy, a potem pada pomysł przejdźmy sam most, tuż za mostem, już po stronie praskiej, przeskakujemy przez barierkę i po stromym zjeździe wymykamy się z morza ludzi.
Najpierw fakty. Odwieczne pytanie: normalni ludzie czy faszyści? Zdecydowana większość to normalni ludzie. Przeważnie młodzi mężczyźni, ale widać też kobiety, grupy młodzieży, rodziny z dziećmi. Nacjonalistów i kiboli też widać bardzo dobrze. Oszacowałbym ich udział na 10% ale są bardziej widoczni, bo są głośni, wrzeszczący, rozbiegani. Są w swoim żywiole, widać, że dyrygują, zachowują się jak pasterze owieczek, albo jak nacja kosmiczna, która porwała Ziemian i teraz prowadzi ich w marszu. Sorry, opinie miały być później. Widzieliśmy jedną osobę czarnoskórą z polską chorągiewką, szła sobie spokojnie razem z grupką znajomych. Atmosfera życzliwa i nieco flegmatyczna. Gdy ktoś obok nas odpala racę rozpoczyna się dyskusja gdzie najtaniej można race kupić. Zaczepieni byliśmy dwa razy, raz żeby przybić piątkę za Polskę, a raz, z wyrazami uznania, za zjazd ze stromej ściany mostu. Haseł rasistowski nie było wcale. Większość okrzyków to miłość do Polski, sporo miłości, ale takiej bardziej cielesnej do TVN. Najgorsze czego można się czepić to nawoływanie do zabijania „czerwonych”. Widać, że poszło dużo alkoholu. Szczególnie u tych 10%. Ale nie sprzyja to agresji. Upili się na wesoło. Ze szczęścia.
Opinie. Zapytany na Stravie (w końcu był to też przejazd rowerem), odpisałem tak: „Można wypatrzeć tu i ówdzie nacjonalistów i kiboli, ale z całą pewnością większość to normalni ludzi, …i to jest najbardziej smutne. Nie wiem czy to bezmyślność czy zaślepienie. Gdybym zobaczył 200tys fanatyków nacjonalizmu to byłoby to dla mniej smutne. Takie bezmyślne kroczenie ramię w ramię z wyznawcami otwartej nienawiści przypomina Niemcy z 1933 roku. Wygląda to jakby ludzie chcieli świętować 100 lecie niepodległości, pokazać jakoś, że są dumni z Polski i nie znali alternatyw. Nacjonalizm połknął patriotyzm. Może nie dla wszystkich, ale dla wielu.”.
Rozmyślając głębiej przeczytałem historię ONR, historię marszu, wiele komentarzy, artykułów, rozmawiałem, wymieniałem poglądy i myślałem, myślałem, myślałem. Mimo wszystko cały czas nie do końca rozumiem dlaczego normalni ludzie nie mają problemu z dołączeniem do nacjonalistów. Najmądrzejsze, co można powiedzieć to to, że narodowcy prowadzą w tym momencie najlepszą dyskotekę w mieście. Albo żeby użyć przykładu bardziej z mojego środowiska, najlepszy maraton. Jest dużo kibiców, oprawa muzyczna, świetnie pakiety startowe, dobrze zorganizowane punkty odżywcze, ciekawa trasa, wszystko gra. Na dodatek maraton jest świetnie promowany. Ludzi można podzielić tak:
- Biorą udział w maratonie bez świadomości, kto organizuje, po prostu chcą się przebiec
- Mają świadomość kto organizuje, ale im to nie przeszkadza
- Nie wezmą udziału w maratonie organizowanym przez nacjonalistów
- Są świecie oburzeni, że impreza organizowana przez nacjonalistów w ogóle się odbywa
Grupy nacjonalistyczne istnieją w każdym kraju. Zjawisko jest tak powszechne. że można powiedzieć, że naturalne. Jest pewien promil ludzi, dla których idea narodu jest za duża do umysłowego udźwignięcia, dostają bzika i wpadają w rozgorączkowany fanatyzm. Wszędzie budzą identyczny problem: jak reagować na sianie nienawiści, a na ile się oburzać i zakazywać. Problem tolerancji na nietolerancję. Wielki marsz narodowców jest dzieckiem przesadnej reakcji środowisk liberalnych na pochód garstki fanatyków. Jeśli przyjąć za wyznacznik nie ważne, co mówią, ważne, że mówią, marsz jest sukcesem Polski. „Najliczniejsze zgromadzenie faszystów na świecie” tak to wygląda z perspektywy całego świata. Bez wyjątku, od Azji, Rosji, przez Europę do USA. Prawicowy kolega umieścił mem, u góry polscy żołnierze i napis „walczyli z faszyzmem”, a na dole rodzina z dziećmi na marszu „po to żeby ich dzieci były nazywane faszystami za celebrowanie niepodległości”. Prawica oburza się na odbiór marszu na świecie. Wiele osób woła: Halo! Żadni faszyści, rodziny z dziećmi, goście z całego świata! – prawda, widziałem, ale prawdą jest też to, że marsz organizują faszyści.
Gdyby marsz organizowała partia komunistyczna to 200 tysięcy ludzi nazwanych zostałoby przez media na świecie komunistami. Co w tym dziwnego? Zdjęcia rodzin z dziećmi by tego faktu, w żaden sposób nie zmieniły. ONRy są wszędzie, nacjonalizm jest wszędzie. To nie jest zjawisko zarezerwowane dla Polski. Zagraniczne media wiedzą o czym piszą, bo mają takie same organizacje i takie same marsze u siebie.
Wróćmy do dyskoteki, czy też maratonu. Może związek ONR z imprezą już się zaciera. Na zasadzie był sobie okropny człowiek, faszysta, rasista, otwarcie nawołujący do nienawiści i agresji. Człowiek założył fabrykę butów, która odniosła sukces. Wielu ludzie przez wzgląd na otwarcie nienawistne poglądy nigdy nie założyłoby butów tej marki . Mija wiele lat, fabryką rządzą kolejne pokolenia, firma robi świetne buty, czy dalej należy wyrażać sprzeciw? Być może tak odczuwa to wielu ludzi, dalekich od nacjonalizmu, a przychylnych wobec idei marszu. Może marsz będzie ewoluować od radykalnego nacjonalizmu w stronę łagodniejszych form. Jednak póki, co związek między marszem, a organizacjami nacjonalistycznymi jest silny i widoczny. Dlatego uważam, że udział w marszu to gest antypatriotyczny. Jeśli chcemy żeby świat myślał, że jesteśmy rekordzistami w sympatii do faszyzmu to owszem warto. Jeśli jednak miłość do ojczyzny oznacza dbanie o dobre imię Polski to warto rozejrzeć się za innym sposobem celebracji.
Byłem również. Towarzysko 🙂 nie wiem kto organizował marsz ani kto na nim był. Wiem kto uszył ludziom ubrania. Co do wydźwięku artykułu to mi jest obojętne jaki punkt widzenia przyjmiemy. Jedyne czego bym sobie życzył to konsekwencja 🙂 (wiem, wiem 🙂 marzenie ściętej głowy) tzn. Jeżeli oceniamy uczestników marszu poprzez organizatora oceniajmy widzów na podstawie tego co oglądają. Albo na odwrót: nie wszyscy księża to pedofile ani nie wszyscy czytelnicy Gazety Wyborczej to manipulatorzy.
chleba i igrzysk… igrzyska są o chlebie można na chwile zapomnieć
Szkoda, że samorządowcy nie zaproponowali atrakcyjniejszej formy obchodów stulecia Niepodległej. Do ONR-u podchodzę pełna obaw, ale ze słowami: „Dlatego uważam, że udział w marszu to gest antypatriotyczny.” – nie zgadzam się. Pozdrawiam.
Czyli marsz był spokojny, rodziny z dziećmi, pijanych kiboli 10%, tak? Więc – co w nim złego? Nie było w zasadzie nawet nienawistnych okrzyków, tak? Czyli – obrażamy się na 200 tys obywateli, bo poszli spokojnie na marsz? Skoro nie było alternatywy, to poszli tam, gdzie zostało coś zorganizowane, dlaczego mieli siedzieć w domach przed tv?