Filmu „Kler” jeszcze nie widziałem, ale nie ma to znaczenia odnośnie dyskusji, którą chciałbym rozpocząć. Nie ma nawet znaczenia czy film jest o księżach czy o księgowych, wiadomo jakie film robi Smarzowski, wiadomo czego się spodziewać. Historie o ludzkim upadku i słabościach. Temat dyskusji brzmi: „Dlaczego Kościół chce/musi być tajemniczy?”. Czytałem i słyszałem już setki wypowiedzi pouczających Kościół, że wystarczyłoby się przyznać, przeprosić, posprzątać, zamiast zaprzeczać, negować i kontratakować, nie spotkałem się jednak z próbą analizy mechanizmu ukrywania, być może Kościół musi robić tak jak robi, a oczekiwania, że Kościół będzie transparentny to oczekiwanie, że kura zacznie szybować po niebie.
Przepychanki pomiędzy fanami filmu „Kler”, a fanami kleru dotyczą skali problemów. Dla jednych, co drugi ksiądz jest chciwy, co trzeci to kobieciarz, co czwarty to alkoholik, a co piąty to pedofil. Dla drugich patologie zdarzają się raz na tysiąc, na jednego upadłego księdza jest dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć dobrych ludzi. Ale nie będę się zajmował skalą, dla potrzeb tematu dyskusji skala nie ma znaczenia. Hmm… może napiszę krótko moje osobiste zdanie: życie księdza przez swoją odmienność skupia trochę więcej herosów, jak i trochę więcej patologii. Trochę. Dla przykładu u księgowych będzie to 96% zwyczajni, a po 2 % ludzie opętani misją dobra lub zła, tak u księży będzie to 90% i po 5%.
Nie będę się też zajmował funkcją religii w życiu, tu też są zdania odmienne. John Lennon śpiewa, żeby wyobrazić sobie jak dobry byłby świat bez religii, ktoś inny będzie uważał, że bez religii panowałby chaos i prawo dżungli. Film „Kler” jest okazją do sporu między jednymi, a drugimi.
Ostatnim filmem Smarzowskiego, który widziałem była „Drogówka”. Na podstawie filmu można odnieść wrażenie, że wszyscy policjanci to rasowi bandyci. Każdy, kto zna osobiście policjanta albo każdy, kto ma odrobinę rozsądku wie, że świat „Drogówki” to przesada. Jednak nikt nie protestował w obronie policjantów. Każdy film ma czarny charakter i przy każdym seansie mogliby koczować prawnicy, hydraulicy, nauczyciele z transparentami „wcale tacy nie jesteśmy”. Nikt jednak się filmami nie przejmuje. Nikt, oprócz księży. W USA opinię publiczną nie poraził fakt, że niektórzy księża to pedofile, tylko, że Kościół jako instytucja pedofili krył. I robił to dobrze i metodycznie. W świecie zachodnim posypały się oskarżenia, porównania do mafii. W wielkim przewrażliwieniu Kościoła na temat swojego dobrego imienia na pewno jest coś na rzeczy, tylko co?
Pierwsza myśl jest taka, że chodzi o autorytet, ksiądz do swojej pracy potrzebuje więcej autorytetu niż inne zawody. Dlatego Kościół nie może sobie pozwolić nawet na odrobinę brudu na sukni. Jednak teoria autorytetu to dla mnie za mało. Po pierwsze, jest wiele innych zawodów opartych całkowicie na zaufaniu i autorytecie. Po drugie skala oburzenia na krytykę i skala ukrywania własnych grzechów jest nieporównywalna. Tu chodzi o coś większego.
Piszę tekst bez gotowej tezy, rozważam różne opcje i tak mi się układa, że nieskazitelność Kościoła jest konieczna dla wiary. Dla WIARY dużymi literami. Nie chodzi mi o naiwność wierzących. Nie chodzi o to, że są oni przekonani, że wszystko jest piękne i nie ma żadnych problemów. Chodzi o utrzymanie transu. Świadomego religijnego transu. Porównałbym to do seansu kinowego. Wiem, że jestem w kinie, wiem, że to, co oglądam na ekranie nie dzieje się naprawdę, ale nie chcę żeby ktoś ciągle krzyczał: „Ludzie! To tylko film! To się nie dzieje naprawdę”. Krzyczałby prawdę, ale psułby zabawę. Ucieszyłbym jakby ochrona usunęła delikwenta z kina. Wręcz wymagałbym takiej reakcji od kina. Filmy typu „Kler” zakłócają religijny trans. Uparci amerykańscy dziennikarze śledczy też. Dla dobra wiernych Kościół musi z przerywaniem transu walczyć.
Jeśli teoria jest prawdziwa to należy zadać pytanie po co zakłócać innym ludziom przyjemne seanse kinowe? Przez wiele wieków było to zabronione i kończyło się śmiercią. Teraz można. Tylko po co? Może ktoś uważa, że warto poprzeszkadzać, ponieważ trans jest za mocny. Jeśli dziecko na filmie sika w majtki ze strachu, to warto zapalić światło i przypomnieć, że to tylko film. Ale w przypadku wiary jak ocenić, że trans jest za mocny? Sprawa jest delikatna.
Oczywiście nie wiem czy moja teoria jest prawdziwa. Może ktoś ma inny pomysł? Może być też tak, że za agresywną reakcją Kościoła na wszelką krytykę odpowiada zwykła próżność, albo to kwestia kultury organizacyjnej obarczonej wielowiekową tradycją, czyli dostosowanie się do bardziej transparentnych czasów jest możliwe, tylko będzie bardzo mozolne. Mi jednak teza zakłóconego transu się podoba.
Kolego, co Ty chcesz od „prawa dżungli”?! Jaki chaos? W Chinach albo Czechach taki porządek, że tylko pozazdrościć, a są to państwa ideologicznie lub praktycznie ateistyczne. Chaos to się robi jak chcesz wbrew prawu dżungli wyciąć świerka jedzonego przez kornika drukarza 🙂
No dobra, nie banalizujmy. Ad rem, co masz na myśli pisząc „agresywna reakcja Kościoła”? Prymas Polski tak zareagował? Szef konferencji Episkopatu Polski tak zareagował? Papież tak zareagował?