„Jeżeli chcę naprawdę zrozumieć Tarahumara*, to powinienem żałować, że nie było mnie z pewnym dziewięćdziesięciopięciolatkiem, gdy ten przemierzył czterdzieści kilometrów na drugą stronę góry. A czy wiem dlaczego był w stanie to zrobić? Bo nikt mu nigdy nie powiedział, że nie potrafiłby tego dokonać. Nikt nie wmówił mu, że w takim wieku powinien zdychać gdzieś w domu opieki. Żyjesz tak, jak dyktuje ci serce, stary”*
Ciekawi mnie co czujecie, gdy słyszycie taką historyjkę o 95-letnim biegaczu. Czy wierzycie w to, że prawie stuletni dziadek jest w stanie przebiec 40km w trudnym terenie, tylko dlatego, że nie ma świadomości, że zdecydowanie nie powinien potrafić robić takich rzeczy? Wierzycie?*
Wczoraj przy rozmowie z kolegą, dzięki systemowi skojarzeń i wnikliwej dedukcji, odkryłem, że zapomniałem o przeglądzie rejestracyjnym mojego auta. Od 20 października jeżdzę sobie bez przeglądu, równo 3 miesiące. Oczywiście gdy o tym nie wiedziałem, nic a nic się nie przejmowałem. Po rozmowie z kolegą musiałem wrócić 30 kilometrów do domu. Słodki czas nieprzejmowania zakończył się jednoznacznie. W mojej głowie każdy mijany samochód stał się polującą na mnie policją.
Jadąc do domu myślałem o tym dziadku z plemienia Tarahamura i o tym, że on miał te szczęście, że się nigdy się nie dowiedział, że nie ma przeglądu rejestracyjnego. Zastanawiałem się czy sekretem do życia sercem jest ta słodka niewiedza.
Parę dni wcześniej byłem z synem w szpitalu, Centrum Zdrowia Dziecka. Czekaliśmy na kontrolę pooperacyjną. Syn rysował, a mi przypomniała się historia, którą słyszałem jakiś czas temu w tej samej poczekalni. Pomyślałem, że ją opiszę, ale póki co mogłem ją jedynie narysować – więc spróbowałem. Jak zobaczyłem swój niezdarny rysunek, pomyślałem: Hej! do tej historii naprawdę można by zrobić rysunek…hmmm…a może poproszę Asię. Asia to koleżanka z liceum, której nie widziałem od wielu lat. W liceum mieliśmy całkiem zgrabną gazetką szkolną „Tytuł”, a Asia publikowała tam serie rysunkową. Miałem wtedy wrażenie, że rysowanie sprawiało jej ogromną frajdę. Siedząc tak w poczekalni miałem „efekt wow”, a dokładniej „wow jaki fajny pomysł z poproszeniem Asi o rysunek!”.
Wieczorem w domu siadłem do komputera… i poczułem się jak idiota. O mały włos nie wysłałem maila do poważnej kobiety, matki rozbrykanych bliźniaczek z prośbą żeby robiła jakieś rysuneczki na moje bloga, którego sam wogóle nie wiem po co piszę. Tym razem pomysł wydał mi się naprawdę kretyński. Odszedłem od komputera i włączyłem poważne rozmyślanie. Dlaczego ten sam pomysł w ciągu kilku godzin zmienił się z zachwytu w idiotyzm? Może to tak właśnie umierają w nas nasze pasje? Może każdego dnia ubijamy je wielokrotnie różnymi racjonalnymi argumentami? Może ten stary Tahamura wiedział, że w tym wieku już nie powinien biegać takich dystansów, ale miał to w nosie. Też słyszał te negatywne głosy, też słyszał to „co ty wyprawiasz stary kretynie” ale po prostu się nie poddawał.
Mózg to leniwy racjonalista. Bardzo łatwo łyknie każdą teorię o potrzebie dopasowania się do norm. To co możemy zrobić to go złapać na gorącym uczynku, gdy zamienia to co nas fascynuje w idiotyzm. Mail do Asi wysłałem i Asia chce rysować. „Żyjesz tak, jak dyktuje ci serce, stary”.
- *Tarahumara – lud zamieszkujący stan Chihuahua w Meksyku, słyną z niezwykłej wytrzymałości w biegu
- *na początku i na końcu fragment książki Christophera McDougalla „Urodzeni biegacze”
- *sytuacja z książki jest jak najbardziej wykonalna, najstarszy człowiek, który przebiegł maraton miał 98-lat, nazywał się Dimitrion Yordanidis, był Grekiem i 1976 roku ukończyłem maraton w Atenach w czasie 7 godzin i 33 minuty. W 2003 roku 92-letni hindus Fauja Singh ukończył Toronto Marathon z czasme 5 godzin i 40 minut. Polecam artykuł BBC o Fauja Singh – Life begins at 90.
Hej,
Świetny tekst! Wychodzi na to, że wszystko sprowadza się do tego, co siedzi w głowie. W myśl powiedzenia Forda, jeśli myślisz, że możesz i jeśli myślisz, że nie możesz, to w obydwu przypadkach masz rację.
Gdyby jeszcze udało się znaleźć sposób, by nie zagłuszać tego słabego głosiku w głowie, który szepcze, że jednak możesz…
Sami sobie narzucamy ograniczenia w naszych umysłach. Pokonując stereotypy tkwiące w nas stajemy się wolni.
No właśnie 🙂 Skąd ja biedny żuczek wiedziałbym, że jestem nicpoń, leń, próżniak, obibok, bezmózgowiec, (a jak wypije piwo to) pijaczyna no nie nie wspominając o buhaju 🙂 – itp, itd 🙂 , gdyby – nie moja najukochańsza żona 🙂 No skąd ja bym to wszystko wiedział. Żyłbym biedaczyna w nieświadomości 🙂 nie zdając sobie sprawy ze swoich cech. Żona natomiast wytłumaczyła mi, że życie w nieświadomości jest niezdrowe – co niestety Pasja tutaj mi obalił.
POZDRO
też dla wszystkich żon
Dobry artykuł, podoba się mi jego styl, daje do myślenia, dobra robota! Tylko czemu nie ma tu wtyczki CommentLuv, jako kolega po fachu polecam tą wtyczkę 🙂 i zapraszam na mój blog, „Pasja, Bunt i Sukces”