Fotoradar love story

Wyobraźmy sobie, że w budżecie małego miasteczko stworzono pozycje: 100 tysięcy złotych z mandatów za sikanie na rynku. Ubaw na skalę kraju. Ale teraz wyobraźmy sobie, że grupa zatwardziałych imprezowiczów protestuje, wyzywa radę miasta od krwiopijców, którzy chcą łatać dziurę w budżecie z ich kieszeni. Co z tego wynika? Ano jedno, że imprezowicze nie mają zamiaru przestać łamać prawo, i że rada miasta słusznie założyła, że zarobi na mandatach. Minister, który w budżecie umieszcza gigantyczne wpływy z mandatów uważa nas za głupców, którzy nie potrafią zastosować się do przepisów. Ale skoro głupcy sami się odzywają z pytaniem: „dlaczego muszą tyle płacić?” – to minister ma rację. Proste.

Na moim blogu chwalę ryzyko. Twierdzę, że jesteśmy zbyt pozabezpieczani dlatego mamy w życiu smutno. Teoretycznie powinienem być w jednej drużynie z piratami drogowymi. Ale nie jestem. Trochę dlatego, że wolę rower niż samochód. Ale głównie dlatego, że uważam, że samochodowa brawura to tylko i wyłącznie bezmyślność i tchórzostwo. Dobrze pokazał to film „Wymyk”, gdzie bohater grany przez Roberta Więckiewicza jest szalonym kierowcą, ale gdy jego brat staje w obronie zaatakowanej dziewczyny, to „bohater” się chowa. Odwaga znika w prawdziwej sytuacji. Piraci drogowi ryzykują nie swoim życiem – tylko życiem innych. Zabijają częściej przechodniów niż siebie, bardzo często dzieci. Co roku giną tysiące ludzi. A w Kobylnicy, najbardziej fotoradarowej gminie w Polsce od 3 lat nie zginął nikt.

fotoradarNo dobrze. Ale ustalmy, że jestem tu skrajnie subiektywny. Najchętniej wprowadziłbym wszędzie ograniczenie dostosowane do roweru. Ale mimo wszystko nie rozumiem jednego. Dlaczego ludzie nie protestują przeciwko przepisom, tylko urządzeniom. Czy gdyby w Polsce wprowadzono godzinę policyjną o 23.00 to problemem byłyby kamery namierzające ludzi czy też sam przepis? Czy ludzie powinni wtedy oburzać się w ten sposób: „nienawidzę tych kamer, jest ich coraz więcej, już nie wiem jak przejść przez miasto, wszędzie kamery!” Albo jestem przekonany, że godzina policyjna ma sens, i wtedy kamery również, albo, że nie ma – ale wtedy nie krytykuje kamer tylko przepis.

Fakt, że ludzi tak oburzają fotoradary jest bardzo zastanawiający. Mi to przypomina moralność Kalego. Jak Kali komuś coś ukraść to dobrze, ale jak Kalemu coś ukradną to źle. Restrykcyjne przepisy są potrzebne, szczególnie w rejonie szkoły mojego dziecka. Ale w innych miejscach? po co? W innych miejscach to ja się przemieszczam, mam mało czasu, muszę szybko dojechać. Fenomen nienawiści do fotoradarów może mieć jeszcze inne źródła. Pewne grupy były wcześniej bezkarne. Fotoradaru nie można olśnić swoim blaskiem (celebryci), objąć swoim dostojeństwem (politycy, samorządowcy),  kumpelsko klepnąć po ramieniu (wszystkie służby mundurowe) czy po prostu przekupić. Dla pewnych ludzi patrol policyjny a fotoradar to ogromna różnica.  A reszta? Reszta niewiarygodnie łatwo daje się ogłupić.

Informacje o arrec

przez wielu uważany za wariata, przez siebie samego za osobę dużo za ostrożną...
Ten wpis został opublikowany w kategorii Informacje fałszywe i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

20 odpowiedzi na „Fotoradar love story

  1. Widać, że nie jeździsz samochodem, żeby zarabiać pieniądze.

    • arrec pisze:

      Nie. Ale czasem jeżdżę. I mam nawet dwa fotoradarowe mandaty, w tym jeden za 57km/h na ograniczeniu do 50km/h. I pewnie jeszcze dostanę, bo rzadko trenuję jazdę samochodem, a gdy trenuję to potrafię się zamyślić i wjechać w teren zabudowany nie zdejmując nogi z gazu. Ale może kolejne zdjęcie nauczy tępaka, że jak się kieruje autem to się nie zamyśla.

    • A to zarabianie poprzez prowadzenie samochodu w jakiś sposób upoważnia do łamania przepisów? Osobiście nie lubię panów z suszarkami czy fotoradarów w bezsensownych miejscach. Ale zauważyłem, że najbardziej psioczą na to cwaniaki, które zawsze łamią przepisy (i to dość konkretnie). Dlaczego ktoś kto w terenie zabudowanym jedzie stówą, ma nie zostać ukarany? Bo zarabia w ten sposób na życie? Bez sensu.

  2. Tofalaria pisze:

    Problemem nie są fotoradary, tylko brak dobrych, szybkich dróg. Jak przekonać kierowców, że przejechanie kraju w poprzek powinno trwać kilkanaście godzin i to jest ok? Jako kierowca oceniam nasze drogi jako beznadziejne. Co ciekawe, mam zwyczaj jeździć powoli, często pasażerowie nie wytrzymują i prawie na siłę zmieniają mnie za kółkiem. Jeszcze co do fotoradarów – myślę, że duży sprzeciw budzą te, które postawione są w „sprytnych miejscach”, np. na obwodnicach miast o standardzie drogi szybkiego ruchu, które formalnie są na obszarze zabudowanym.
    Używając analogii z sikaniem – imprezowicze nie mają gdzie legalnie załatwić swoich potrzeb.

    • arrec pisze:

      Dlaczego nie mogą legalnie załatwić swoich potrzeb? Jaki konkretnie jest problem z legalnym kierowaniem samochodem? Czy nowoczesne silniki samochodowe nie dają się ujarzmiać? biedny kierowca wciska cały czas hamulec, a tu nic, pruje to coś jak głupie? Co zmusza kierowcę do łamania przepisów? Brak czasu? Tempo życia? Konkurencja na rynku pracy? Ogrom życiowych możliwości? Stereotyp maczo? To są moim zdaniem ciekawe pytania.

      Oczywiście, wiem, że jak na standardy tego kontynentu mamy fatalne czasy przejazdu. Mamy też najwięcej ofiar śmiertelnych na drogach per capita w UE. Przyczyny to m.in. jakość infrastruktury. Z Pragi można wyjechać autostradą w siedmiu kierunkach, a z Warszawy w jednym (od niedawna). Ale zostawmy na chwilę w spokoju litanię życzeń, co do infrastruktury. Ten tekst jest o tym, czy fotoradar to rozsądne urządzenie, które ratuje życie wielu ludziom czy też diabelski wynalazek, kolejne utrudnienie i tak już trudny żywot przeciętnego obywatela?

    • Tofalaria pisze:

      Wiesz, Arku, po prostu każda cierpliwość ma swoje granice. Póki jeszcze miałam auto, kilka razy w roku jechałam po kilkaset kilometrów gdzieś w Polskę. Jeszcze byłam w stanie znieść to ślimacze tempo, ograniczenia, jazdę przez wioski. Jednak jeśli dla kogoś to jest chleb powszedni, a każda minuta w trasie go kosztuje, to zaczyna kalkulować – nie tylko pieniądze, ale i ryzyko. A co do sprytnych tablic. Marcina jakiś czas temu złapał fotoradar „od tyłu” na wyjeździe z miejscowości (bodajże z Jeżowa), między białymi a zielonymi tablicami. To jeden z takich kruczków, o których warto pamiętać i o których jakiś czas temu było głośno.
      Oczywiście masz rację, że w wielu miejscach radary pomagają zmniejszyć liczbę wypadków, protesty jednak głównie dotyczą miejsc, gdzie są postawione ewidentnie po to, żeby kosić kasę, a nie zwiększać bezpieczeństwo.

  3. Levis77 pisze:

    Niech beda fotoradary nawet co 10 metrow. Tylko niech za te pieniadze wybuduja szybka kolej TGV, ktora pozwoli mi przejechac dluga trase nie w 4 godziny a w 45 minut.

  4. WSX pisze:

    Miesięczny koszt utrzymania samochodu (amortyzacja kosztów zakupu, benzyna, przeglądy, ubezpieczenia) to co najmniej 1.000 zł. Przy przeciętnej pensji netto ok. 4.000 zł, 1/4 czasu pracy kierowcy idzie na utrzymanie samochodu, a więc rezygnując z samochodu mógłby zamiast miesiąca mieć cztery miesiące urlopu rocznie. Dodatkowo, jak wiadomo najważniejszą rzeczą dla zdrowia i długości życia jest odpowiednia ilość odpowiednio intensywnego ruchu. Jeżdżąc rowerem zamiast samochodem robimy więc coś bardzo dobrego dla siebie, ale dla innych też, bo im nie uprzykrzamy życia spalinami, hałasem i korkami w mieście. Jak dystans jest na rower za daleki, to znakomitym pomysłem jest trenowanie biegów do i z autobusu/pociągu i zabranie ze sobą czytnika e-booków, aby czas podróży dobrze wykorzystać (jadąc samochodem czas ten w 100% jest stracony, a i nasza kondycja i zdrowie się pogarsza).

    Wybierzmy zdrowie i długie urlopy, a fotoradary przestaną nas w ogóle interesować.

    • Bartek pisze:

      arrec pisze: Styczeń 15, 2013 o 3:32 pm
      Dlaczego nie mogą legalnie załatwić swoich potrzeb? Jaki konkretnie jest problem z legalnym kierowaniem samochodem? Czy nowoczesne silniki samochodowe nie dają się ujarzmiać? biedny kierowca wciska cały czas hamulec, a tu nic, pruje to coś jak głupie? Co zmusza kierowcę do łamania przepisów? Brak czasu? Tempo życia? Konkurencja na rynku pracy? Ogrom życiowych możliwości? Stereotyp maczo? To są moim zdaniem ciekawe pytania.

      Mogę się tylko wypowiedzieć za siebie: Jazda samochodem (i prędkość) sprawiała mi wielką przyjemność. I tylko tyle. Nawet jak sie nigdzie nie śpieszyłem to po prostu sprawiało mi to frajdę.

      Potem sie zmieniłem i to doświadczenie Wam opowiem. Otóż mieszkałem kilka lat w Niemczech. W pierwsze pół roku mieszkania tam dostałem wiecej mandatów niż w wcześniejsze 5 lat. Dostałem miedzy innymi miesieczny zakaz prowadzenia pojazdów przekroczyłem predkosc o 30kmh. Raz mnie odholowano (parkowanie na zakazie) i kilkanascie małych przewinien (nieoskrobana dokladnie-zalodzona szyba)
      Skuteczna kontrola i egzekucja to jest główna przyczyna dlaczego Niemcy jeżdżą bardziej zgodnie z przepisami. I to nie tylko kwestia prędkości ale też np. parkowania, wpuszczanie sie na drodze, przejezdzanie na „głębokim żółtym” itd. Moja „niemiecka” lekcja ruchu drogowego zajęła 1,5 roku i dopiero wtedy nabrałem nowych nawyków. Polacy też się przyzwyczają. Nie ma innej drogi. Niech wreszcie w Polsce zapanuje jakiś ład. Zgadzam się że lament przeciwko radarom jest interesujący.

      WSX:
      Będę sarkastyczny 😉 żebyś mógł zrozumieć inny punkt widzenia. Szczególnie zdrowo jest zabrać swoje gorączkujące dziecko rowerem do szpitala. W autobusie można zapoznać wielu interesujących znajomych szczególnie w nocnych. Można potrenować asertywność albo wesprzeć kogoś pomocą. No i latem też jest fajnie: wiadomo przecież, że kierowanie klimatyzowanym, przyjemnym nowoczesnym super autem, słuchając audiobooka albo uwertury Bacha jest niezdrowe i stratą czasu, a przejażdżka rozklekotanym autobusem w gorącu, tłoku i smrodzie to samo zdrowie. Koniec sarkazmu.

      Pozdrawiam
      Bartek

    • arrec pisze:

      Bartek, początek, doświadczenie z Niemiec wielkie wow!, końcówka, o niezbędności samochodu wielkie WTF!

      Początek: Właśnie! Właśnie! Właśnie! O to dokładnie mi chodzi! Polscy kierowcy jeżdżą źle i niebezpiecznie. Mają całą masę złych nawyków. Brak szacunku do pieszych i rowerzystów. Łamanie nakazów prędkości. Myślenie ja wiem wszystko najlepiej, nikt nie będzie mnie edukował. Polski kierowca myśli: Co za bałwan postawił 50km/h na takiej dobrej drodze. A, że jest tam wyjazd z lokalnej drogi bez dobrej widoczności? A to problem tych wieśniaków, co muszą wyjeżdżać w stresie. No niestety nie. Twój też jak będziesz jechał 120km/h i zginiesz w tym miejscu. Pięknie to opisałeś! Można by to dać do podręcznika.

      A do końcówki: Też można by dać do podręcznika, ale głupich wymówek. Stań rano w Warszawie w korku i zobacz jak setki ludzi właśnie wiozą dzieci do szpitala, no może znajdzie się ktoś bez dziecka do szpitala ale to wyjątek potwierdzający regułę. Tak też jestem sarkastyczny. Fakt, że samochód jest przydatnym urządzeniem jest niepodważalny. To jakby 95% ludzi zawsze nosiło przy sobie młotek. A WSX napisał: ludzie odważcie się spróbować inaczej, a zobaczycie, że bez tego balastu wygodniej się spaceruje, na co Ty byś rzucił sarkazm: no to przybij ręką gwoździa cwaniaku. Problem przyklejania tyłka do samochodu to problem psychologiczny. Jean Baudrillard pisał, że technologia staje się naszym przedłużeniem. Samochód czy telefon komórkowy to jakby nowa kończyna. Nie mogę być gdzieś bez samochodu bo pojawia się lęk, niepokój, dziwnego uczucie braku. I to nie są żarty. Nasz mózg naprawdę poszerza swoją integralność cielesną o takie wynalazki. Ludzie są uzależnieni od samochodów. W tym uzależnieniu jest bezwolność, syndrom bycia kukiełką. Oczywiście nie wszyscy to mają, niektórzy jeszcze nie mieli okazji się uzależnić. Ale są też tacy, którzy wyrwali sobie tą zbędną kończynę. Operacja bolesna, ale bardzo uwalniająca. I mamy samochód, który na powrót staje się młotkiem – bardzo pożytecznym urządzeniem – ale niczym więcej.

    • Tylko, że kolega WSX napisał, tak jakby rower był rozwiązaniem wszelkich problemów, a samochód sam z siebie, dla zasady złem wcielonym. A tak nie jest. Do roboty mam 20 km i to może nie byłoby problemem, gdyby nie fakt, że w biurze nie mam prysznica. No i co, muszę jakoś dojechać do pracy, a rower tutaj się nie sprawdzi 🙂

      Wszystkiego trzeba używać z głową. Ślepe zapatrzenie (także np. w rower) jest głupie.

    • Denerwują mnie takie uogólnienia. Nie każdy ma możliwość jeżdżenia na rowerze do pracy. Nie wszędzie istnieje dobra komunikacja miejska. A układanie wszystkie pod jeden autobus na godzinę (lub dwie w weekend) też do najwygodniejszych nie należy.

      Poza tym jak wyobrażasz sobie np. zawożenie dzieci do szkoły/przedszkola? Zabranie dziadków do lekarza itd.

      Zejdź na ziemię, rower czy komunikacja miejsca nie jest rozwiązaniem problemów dla każdego. Może w dużych miastach tak, w małych nie.

    • Kasia pisze:

      Niektórzy tu się nieźle oburzają na ten rower. Czasami ludzie mieszkają i pracują w takich miejscach, że samochód jest im naprawdę potrzebny. Jednak z tego co zauważyłam, wielu ludzi narzeka np. na brak pieniędzy, chociaż wcale nie zarabiają mało, bo mają tysiące rzeczy, które trzeba utrzymać w tym np. 2 samochody w rodzinie. I często to nie jest konieczność, ale po prostu wygoda. Autobus to też nic strasznego, kwestia przyzwyczajenia.

    • Kasia pisze:

      Z resztą ja wole patrzeć na drzewa a nie na kolejny budowany parking.

    • arrec pisze:

      A ja zaproponuję taką zabawę, możną ją przeprowadzić w wielkim mieście, małym miasteczku, czy nawet wsi: idź na spacer i licz wszystkich napotkanych:

      1. pieszych
      2. rowery
      3. samochody

      Moim zdaniem przeciętne proporcje są takie: na 100 samochodów można spotykać 10 pieszych i 1 rower. Jeśli obserwują nas kosmici to nie widzą oni planety zdominowanej przez ludzi, tylko przez samochody. Mogą nawet myśleć, że są to inteligentne istoty, które podporządkowały sobie wszystko i wszystkich.

  5. Whyduck pisze:

    Cześć,
    Skąd się bierze ta cała nagonka na fotoradary ?
    Infrastruktura, przepisy i jeszcze raz infrastruktura.
    Normalny widok, jedziesz drogą międzywojewódzką widzisz w oddali cztery domy na krzyż (z tego trzy pewnie opuszczone), znak teren zabudowany, ograniczenie do 50 km/h, a w promieniu kilku kilometrów zero żywej duszy, a na środku fotoradar. I tak się po prostu człowiek zastanawia no po co ? No po co to stoi ? Jaki to ma cel ?
    Ponadto, znane i powszechne są działania gminnych straży zbójeckich. Polecam sprawdzić na youtube co ci panowie wyprawiają i to jeszcze w świetle prawa. Włos się jeży na głowię. Twierdzenie, że tu chodzi o bezpieczeństwo to nieporozumienie. Tu chodzi tylko i wyłącznie o ratowanie gminnych budżetów.
    Trzecia sprawa, obwodnice miast. Dwa pasy w jedną i drugą stronę, chodnik dalekoo od jezdni albo jego brak i ograniczenie do 50 km/h. No bo jak ktoś będzie jechał czystą i szeroką obwodnicą 70 km/h to się wszyscy pozabijają.
    Co do Niemiec i reszty zachodniej (a nawet południowej) europy to jeżdżąc tam samochodem nie odczuwałem potrzeby łamania przepisów i ich nie łamałem. Ponieważ przepisy tam były dostosowane do rzeczywistości, i jak znaki drogowe informowały mnie, że trzeba zwolnić do 60km/h to faktycznie trzeba bo zaraz będzie ostry skręt albo coś innego. W Polsce to tak nie działa. Wolna, przepisowa amerykanka. Poruszając się samochodem właściwie mimowolnie, nieco z automatu łamiesz przepisy. Dostosowujesz prędkość samochodu do warunków panujących na jezdni. Ot, taki odruch. Co ciekawe zauważyłem, ze obcokrajowcy robią w Polsce to samo. Mimo, iż rzekomo są nauczeni dzielnie ich przestrzegać 😉
    Reasumując, moim osobistym zdaniem pod przykrywką bezpieczeństwa próbuje się po prostu ratować budżet. Problem nie tyle leży po stronie kierowców, co po stronie durnowatych przepisów i infrastruktury drogowej. Warto jeszcze nadmienić, że bez sprawnego i taniego transportu gospodarka zaczyna zwalniać, a wzrost cen związanych z transportem towarów automatycznie przekłada się na wzrost cen żywności etc.
    Piszę to jako kierowca weekendowy, który na co dzień raczej stroni od samochodu.

    Pokój 😉

  6. Piotr Romejko pisze:

    Arku, wszystko zależy co uznasz za priorytet. Ja na przykład jeżdżę zupełnie przepisowo – trochę mi pomogło w tym kilka mandatów, ale przede wszystkim świadomość, że mógłbym komuś zrobić krzywdę jadąc zbyt szybko. Wystarczy zaplanować na podróż kilka minut więcej, i można ograniczyć ryzyko wielokrotnie.
    Mimo tego jestem oburzony tą sytuacją z fotoradarami. Dlaczego? Ano dlatego, że wydawane są nasze pieniądze nie w celu budowania dróg, lecz zarabianiu na nas jeszcze więcej pieniędzy (które to nawet na budowę dróg nie pójdą, tylko na spłatę zadłużenia).
    Wygląda na to, że im więcej radarów, tym dalej w przyszłość odkłada się budowa dróg. To jest po prostu przykrawanie niekompetencji całego aparatu państwowego, który od dwudziestu lat buduje drogi niczym mucha w smole. Prawdziwym problemem jest to, że dróg zbudować się „nie da”, a fotoradary postawić „się da”. To się stawia. Od ludzi zarządzających naszymi pieniędzmi oczekiwałbym nieco więcej.

  7. egoistka pisze:

    Odkad mieszkam w jednym z duzych miast europejskich zadziwia mnie jak bardzo kierowcy nie chca mnie przejechac, a w Polsce bardzo chcieli, szczegolnie tiry i autobusy:) Nauczona wiec polskich nawykow bylam bardzo ostrozna tu na przejsciach czy swiatlach, czy biegajac czy na rowerze. Jakiez bylo moje zdziwienie, kiedy zblizajac sie dopiero co do przejscia kierowca hamowal spokojnie kilka juz metrow przed i czekal az zechce sie zdecydowac w ogole przejsc. Kilkakrotnie zanim przywyklam rozgladalam sie o co im w ogole chodzi:, czy na przyklad moze zbyt seksownie dzis wygladam 🙂 Szczegolnie easy sa tu kierowcy miejskich autobusow.

  8. WSX pisze:

    Zgadzam się, że samochód czasem się przydaje. Też mam żonę i dwójkę dzieci. Dla mnie jednak zalety nie posiadania samochodu przeważają nad zaletami posiadania samochodu. Dlatego, samochodu nie mam, ale mam 4 miesiące urlopu i dużo trenuję bieganie i jazdę rowerem.

    Trzeba sobie zrobić tabelkę, po prawej stronie spisać plusy, po lewej minusy i każdej z tych pozycji przypisać wagę od 1 do 100 i wtedy wybrać rozwiązanie z większą sumą punktów. Dla jednego przeważy lewa strona, dla drugiego prawa – wszystko zależy od priorytetów w życiu.

  9. TomZoo pisze:

    Polacy w Polsce jeżdżą „ile fabryka dała” i przepisów nie przestrzegają. Ale jak tylko wjeżdżają do Niemiec, to już ułańska fantazja pryska i nie przeszkadzają mu fotoradary.
    Na ten Naród nie ma innego sposobu, tylko niestety brakuje konsekwencji, czego w Niemczech jest do bólu.

Odpowiedz na egoistka Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s